Witam
Pragnę podzielić się posiadanymi ciekawostkami i doświadczeniami, bo dzięki nim zacząłem interesować się spirytyzmem. Dzięki spirytyzmowi też część z nich zrozumiałem.
Kilka lat temu siedziałem w łazience i ogarniałem się do spania. Umyłem się, zęby, coś tam może jeszcze robiłem i postanowiłem otworzyć drzwi (nie wiem co mnie skłoniło). Otworzyłem je, a za nimi stała moja mama w koszuli nocnej. Przestraszyłem się i zapytałem "czemu nie śpisz?" jednocześnie przecierając twarz ręcznikiem. Rzeczony ręcznik odłożyłem, podniosłem głowę- mamy nie było. Jej sypialnia była drzwi obok, wsadziłem tam głowę, mama głęboko (sądząc po oddechu) śpi.
Postać która stała za drzwiami to była niedawno zmarła babcia (mama, mamy). Łatwo je pomylić, całkiem podobne były. Ja wtedy jakoś przeszedłem nad tym do porządku dziennego, zwaliłem na kark zmęczenia. Poważnie!
Inna rzecz, to w fazie półsnu usłyszałem jakby kula przeleciała mi nad głową, niesamowity świst tuż przy uchu, zerwałem się na nogi. Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie, lata lecą, zapadło mi w pamięć.
Którejś nocy śniła mi się ww babcia (swoją drogą była mi bardzo bliska) i powiedziała mi "jestem bardzo zawiedziona".
Dwa lata temu zmarł dziadek, mąż ww babci. Nagła, totalnie niespodziewana śmierć. Przez kilka dni przed tym, miałem myśli dotyczące śmierci dziadka, takie znikąd. Aż głupio się obwiniałem trochę o tą śmierć, choć w głębi serca uważałem, że to śmieszne.
Niedługo po niej, moja mama wybrała się do medium. Pani Ola podczas wizyty mówiła o zmarłych dziadkach, normalnie po imieniu, o ich zwyczajach, że wszystko wiedzą, że mama za często jest na cmentarzu, nie ma potrzeby tak często. O tym, że babcia dalej się maluje (malowała się nawet jak chora była i z domu nie wychodziła. Kochała to.), o dziadku, że dba o nasze sprawy itd. Nie będę wszystkiego pisał, myślę, że nie ma sensu.
W tym momencie ja, młody człowiek trochę zgłupiałem. Tak zaczęła się przygoda ze spirytyzmem.
Wybrałem się we wrześniu do medium Oli po zapoznaniu się z lekturą "Księgi Duchów" itp. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie. Ale okazało się, że sam siebie też zaskakuje od jakiegoś czasu. Utwierdziła mnie w przekonaniu kto jest moim opiekunem, co sam wcześniej ustaliłem. Co więcej sama z siebie powiedziała do mnie "Masz poczucie obecności". Jest to prawda, mam wrażenie czasem, że ktoś siedzi ze mną w pokoju, aucie itp, ale uznałem, że sobie wmawiam.
Co więcej uspokoiła mnie, jeśli chodzi o mój sen z babcią. Powiedziała, że stwierdzenie iż jest bardzo zawiedziona które męczyło mnie przez 3 lata, odnosiło się do mojej ówczesnej partnerki i nie ma znaczenia.
Powiedziała mi, kim byłem w ostatnich dwóch wcieleniach. Jej wypowiedzi są dość oniryczne niejednokrotnie, ale było to niesamowicie ciekawe, a fakt, że bezbłędnie posługuje się imionami osób zmarłych jest zaskakujący.
Opowiedziała mi też anegdotę jak była na basenie i przyszedł do niej duch. Przedstawił się, powiedział, że przychodził tu do parku siadać na ławkę, ot, taka sytuacja. Sprawdziła ducha, grób znalazła. A basen w samym środku miasta Łodzi.
Pewnej nocy postanowiłem trochę poeksperymentować z fazą półsnu. W tym śnie, który kontrolowałem, wstałem z łóżka, był dzień raczej, zszedłem do kuchni a w kuchni w rogu stoi dziadek. Zdziwiłem się, podszedłem do niego, objąłem go, zobaczyłem biały błysk się obudziłem, przerażony i jednocześnie podniecony. Następnego dnia wziąłem to na chłodno, że granica jest tak cienka, że mogło mi się przyśnić. Opowiedziałem o tym mamie, a mama zrobiła wielkie oczy i powiedziała mi, że nasza znajoma co przejeżdżała obok domu, to widziała dziadka w kuchni, przy oknie w tym rogu. PO śmierci.
Znajomi mojej mamy kupili mieszkanie w bloku. Siedzi znajoma w salonie, coś czyta i słyszy kroki w przedpokoju. Pomyślała, że mąż wrócił, zaczęła coś mówić do niego. Nie odpowiada, to sprawdziła. Drzwi wejściowe zamknięte, męża nie ma. Wrócił pół godziny później. Sytuacja z krokami się powtórzyła jeszcze kilka razy, ale pewnego dnia w mieszkaniu rozległ się dźwięk, jakby ktoś rozsypał jakieś kulki drewniane na podłodze. Oczywiście nic się nie rozsypało, natomiast zadzwonili do poprzednich właścicieli z myślą "najwyżej wezmą nas za wariatów". Szczegółów nie znam, ale w tym mieszkaniu zmarł mężczyzna, chyba mąż kobiety od której kupili. A kulki to były rozsypujące się kasztany którymi namiętnie bawił się z dzieckiem czy coś takiego.
Mojej koleżance zmarła mama i w ten sposób została sierotą. Postanowiła, aby się trochę odciąć, wyremontować mieszkanie. Gdy poszła się myć i wyszła z łazienki, na farbie malarskiej, na kurzu zobaczyła odciśnięte stopy. Przyłożyła swoją stopę i to nie była ta sama. Innym razem siedziała z przyjaciółką, która jej bardzo pomagała w tych chwilach i otworzyła się szafka w kuchni i zaczęły wypadać rzeczy. Podobno były tak poukładane, że minimalna szansa.
W gimnazjum, wiele lat temu spotykałem się z taką dziewczyną, której tata od kilku lat nie żył i ona mieszkała z mamą oczywiście. I one upierały się, że tata i mąż je nawiedza. No ja nie bardzo w to wierzyłem, ale kiedy mi o tym opowiadały, w szafce włączyła się, jego głęboko schowana, komórka. Zaznaczę, że nie ładowana od kilku lat. Ja rozumiem, że stara Nokia to potrafi trzymać, ale...
Dobra, mam jeszcze ciut, ale późno!