Izabello
to tylko moje przemyślenia po zmianie wewnętrznej.
I litości, już czytam kilka książek na raz (tak około 5) jeszcze jedna w tej chwili by mnie dobiła
Jeszcze jedna myśl mi się kołacze w związku z tym tematem. Oczekiwania. Po co je macie?? Ja staram się nie mieć żadnych oczekiwań. Dlaczego? To proste. Jeśli coś się uda, to radość jest nieskończona.
A jeśli się nie uda, to przynajmniej się nie załamuję, tylko staram się znaleźć rozwiązanie danego problemu i znaleźć dobrą stronę danej sytuacji. Bóg potrafi być dowcipny i rzuca nam pod nogi rożne kamienie. I tylko od człowieka zależy jak sobie z tym poradzi (przeskoczy, czy obejdzie?
).
Dlatego nie mam pretensji do teściów za ich traktowanie. Oni chcieli dobrze, a że wybrali złe metody? No cóż każdy popełnia błędy. A że ja cierpiałam? Wyszłam z tego dużo silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej byłam
W myśl zasady "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni" i "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło"
Wiem, wiem
umoralniające
ale takie stare przysłowia były wypróbowywane przez tysiące pokoleń ludzi, więc kim ja jestem by im nie wierzyć??