Nie kim byłem - w sensie wykonywanego zawodu - ale raczej jakim byłem człowiekiem. Hmmm... - nie ma powodów do dumy. Niemniej wydaje mi się, że mogłem zginąć w Auschwitz, ale nie w komorach gazowych i raczej nie jako ss-man (a przynajmniej mam nadzieję, że nie).
Jako ciekawostkę podam, że moja dziewczyna w dzieciństwie miała powtarzający się sen, w którym jako dziecko jechała do Auschwitz bydlęcym wagonem wypełnionym jej rówieśnikami... a pewna moja znajoma także z Oświęcimia czuje jakąś nieokreśloną więź z byłym obozem w Brzezince.
Myślę, że wielu obecnych mieszkańców Oświęcimia może mieć jakieś obciążenia karmiczne związane z obozem. Generalnie w Oświęcimiu na wyższych szczeblach administracji panuje dosyć negatywna atmosfera. Lokalna polityka jest przesiąknięta złością, a ludzie są nastawieni na "NIE". Jako, że prację w mediach mam porównanie z innymi miastami. Sądzę, że negatywna atmosfera w mieście nie wynika tylko z jakiegoś energetycznego wpływu Auschwitz na otoczenie (ja w Birkenau prawie zawsze dostaję doła, choć byłem tam już z 1000 razy), ale także z wyżej wspomnianego obciążenia karmicznego. Wątpię jednak aby to były jakieś ciężkie przypadki, np. ss-manów, kapo... a raczej... hmm... przypadki [może] obojętności na zagładę, niechęci do udzielania pomocy więźniom / uciekinierom, denuncjacje... Może wśród oświęcimskich niepełnosprawnych znajdują się przypadki reinkarnowanych duch byłych ss-manów. DYWAGACJE!
A co do obecności ducha Kolbe w dawnym obozie, no to nie wiem. Należałoby zapytać o to Divaldo, bo to on go widział. Mimo wszystko nie sądzę aby Kolbe był tam w jakiś sposób uwięziony. Przychodzą mi do głowy dwie rzeczy:
1. W związku z tym, że na terenie Auschwitz nadal znajduje się wiele cierpiących dusz Kolbe może mieć misję uwolnienia ich, udzielenia im pomocy i stąd jego obecność...
2. Może Kolbe specjalnie przybył do Auschwitz podczas wizyty Divaldo... Może Divaldo nie opowiedział nam wszystkiego?