Często sceptycy negują tego typu zjawiska, ponieważ nigdy ich nie doświadczyli. Oczywiście to postawa bardzo dziecinna, bo świadczy to tylko o tym, że mało w życiu widzieli. Rozumowanie na zasadzie, jak to rapował Eldo: "Nie wierzymy w nic, co nie dotyka nas".
Jednak są w grupie sceptyków również osoby poważnie podchodzące do tematu, które poświęcają się jego badaniu. No i jak to najczęściej bywa, nie mogą zanegować realności pewnych fenomenów. Zdają sobie sprawę z tego, że 1. są zdrowi psychicznie 2. sceptycznie nastawieni i niepodatni na sugestie- a mimo to mają okazję obserwować zdarzenia przeczące zdrowemu rozsądkowi. Tak czy siak, sami przyznają, że zjawiska paranormalne istnieją.
Kością niezgody wydaje się być kwestia natury tych zjawisk- sceptycy uważają, że są one wynikiem niecodziennych zdolności ludzkiego mózgu. W takiej interpretacji można uznać, że np. gdy niespodziewanie widzimy ducha- po prostu mózg nas oszukuje. Znacie pewnie mentalizm, Derena Browna, Jamesa Randiego i innych. Ciekawie wypowiada się o tym również inny iluzjonista- prof. Richard Weisman, który napisał książkę "Paranormalność. Dlaczego widzimy to, czego nie ma". W Polsce tego typu stanowisko zajmuje dobrze Wam zapewne znany Adrian Zwoliński z portalu INFRA.
Powstaje pytanie- jakie implikacje ma przyjęcie takiego poglądu? Wg mnie na pewno jest to częściowe przynajmniej zanegowanie realności poznania zmysłowego. Zmieniają się mocno kryteria realności. Po drugie- skoro np. siłą woli możemy przesuwać przedmioty, czyli wpływać na obiektywnie istniejącą rzeczywistość- znaczyłoby to, że osłabiony zostaje kartezjański dualizm ciała i umysłu. Rzeczywistość staje się jakimś dziwnym miszmaszem substancji fizycznych i umysłowych. Po trzecie- okazuje się, że takie zjawiska, jak czytanie w myślach, telekineza, lewitacja itp. itd. są po prostu częścią naturalnego porządku świata i przy odpowiednim treningu każdy może je opanować. Całkiem optymistyczna perspektywa. Co wy o tym myślicie?