Kiedy myślę o modlitwie, przychodzą mi do głowy różne skojarzenia, czym ona może być. Pewnie uczestnicy tego forum mają o wiele większe pojęcie o tym, czym jest modlitwa - może ktoś, komu będzie się chciało przeczytać ten wpis, zechce dorzucić pod nim idee, które być może nawiązując do wspomnień z dzieciństwa zobrazują czym jest modlitwa. Zakładam w tym rozumieniu, że jest formą wyrażania miłości (cokolwiek miałoby to znaczyć...).
Czyli modlitwą - tak jak ja ją rozumiem - może być dawanie dziecku np. czegoś do jedzenia; wtedy tę modlitwę daje się jakby odczuć, kiedy to dziecko bierze tę podarowaną mu rzecz w swoje ręce. Albo modlitwą może być, kiedy podarowuje się drugiej osobie radość; albo daje się tej osobie podstawę do wiary w drugiego człowieka (w jego zdolność do niezawodności i bezinteresowności). Wreszcie modlitwą jest wyprowadzanie drugiego człowieka ze stanu cierpienia. I tutaj bardzo szczególną i ważną formą modlitwy jest działalność spirytystów, którzy pokazując wysoką jakość tej teorii eksperymentalnej oraz szereg relacji dotyczących spontanicznych manifestacji Duchów przekazują wiedzę o tym, że indywidualna emocjonalność, świadomość istnienia, pamięć zdarzeń człowieka nie są cechami jego ciała materialnego, tylko posiadającej nieznaną nam materię duszy tego człowieka. Trudno mi sobie wyobrazić mocniejszą modlitwę od tej, która poprzez przekazywanie innym w niej informacji o naturze tożsamości/duszy, skierowana jest na osłonięcie drugiej osoby przed cierpieniem - takim, które nie jest bólem fizycznym, ale jest gorsze od bólu fizycznego. Wreszcie modlitwą może być (chyba), jak się wizualizuje np. czyjś powrót do zdrowia. I tutaj na temat siły takiej wizualizacji mogliby się wypowiedzieć wykładowcy kursów Jose Silvy.
Co potwierdził EnKi, ludzie w swojej fizycznej formie (czyli ciała materialne ludzi) zostali tak stworzeni, żeby uczyć się czym jest miłość. Czyli rozumiem to tak, że "miłość ludzka" - ta związana z "fizyczną naturą" ludzi - ma atrybuty miłości. I tu od razu nasuwa się myśl o tym, jakie atrybuty ma związek dwojga ludzi (przynajmniej wg mojej intuicji). Relację panującą między nimi można chyba określić jako stan modlitwy.
Otóż związek dwojga ludzi jest hybrydową relacją, łączącą w sobie dwie nierozerwalnie ze sobą związane, ale jakby wykluczające się relacje: "symetryczną" przyjaźń koleżeńską i "antysymetryczną" intymną relację charakterystyczną dla związku kobiety z mężczyzną.
Ta symetryczna część relacji to jest coś takiego, że kobieta jest w związku "dobrym kumplem". Tutaj ma znaczenie coś, co bym określił jako "mocna osobowość kobiety". Przyjaźń koleżeńska w związku jest wtedy, gdy jest wzajemne głębokie zrozumienie - tak, że tworzy się "wspólny front" przy podejmowaniu różnych decyzji, realizowaniu marzeń. To jest coś w rodzaju wspólnego punktu widzenia - tak, że dwie osoby podążają za swoimi myślami i uczuciami nawzajem, gdy myślą np. o różnych problemach. To coś w rodzaju głębokiej zgodności oraz gotowości do bronienia decyzji podjętej przez drugą osobę jak swojej własnej. Ten wspólny front jest wtedy, gdy wspólnie wykonuje się prace związane z "szarą codziennością". Razem - czyli nie dzieląc się różnymi obowiązkami (chociaż pewnie tego też się nie da uniknąć w wielu przypadkach...), ale robiąc tę samą rzecz i towarzyszyć sobie nawzajem. Głębokie zrozumienie będące elementem przyjaźni koleżeńskiej jest wtedy, gdy można przy drugiej osobie "głośno myśleć" bez obawy, że jakaś nieprzemyślana rzecz zostanie źle odebrana. Dopiero taka swoboda formułowania myśli, jak przed samym sobą formułuje się myśli, których nikomu by się nie powiedziało, daje możliwość powstania tego "wspólnego frontu" czy też: "wspólnego punktu widzenia". W przyjaźni koleżeńskiej dwojga ludzi jest zawarte wzajemne dawanie sobie wolności - tak, że druga osoba czuje się bardziej wolna, niż przed zaistnieniem związku. Dawanie wolności wyraża się nie tylko przez tworzenie "wspólnego frontu" z drugą osobą, ale również przez przybliżenie jej do realizacji jej marzeń (tak, że realizacja marzeń nie tylko nie jest oddalona przez zaistnienie związku tych dwojga ludzi, ale - przeciwnie - jest przybliżona). Także gotowość do podążania tokiem myślenia najbliższej osoby daje jej poczucie braku skrępowania przy podejmowaniu różnych decyzji - czyli ciągle jest to ten "wspólny punkt patrzenia". Szczególnie ważne przy dawaniu wolności w związku dwojga ludzi jest dawanie drugiej osobie poczucia, że wsłuchuje się w jej emocje (np. w jej odczuwanie ciszy, wewnętrznego spokoju); a wsłuchując się w nie, dostrzega się ich niepowtarzalne piękno, niepowtarzalną osobowość najbliższej duszy. Dawanie wolności, to też dawanie pewności, że wyjątkowe uczucia ma się zarezerwowane dla najbliższej, wyjątkowej osoby - te uczucia, które w intymny sposób się wyraża. Z tym związane jest dawanie wiary w najbliższą osobę - że uczucia, które wyraża na różne sposoby, mają już te atrybuty autentycznych - niezależnych od fizycznych uwarunkowań, które z wiekiem zanikają - a nie jest to jedynie "miłość ludzka" (czyli, że to już zachodzi w jakiejś cząstce na miłość miedzy dwoma duszami).
To jest symetryczna relacja związana z przyjaźnią koleżeńską - taką, że "można iść na piwo" z kobietą, czy coś... (jak ktoś pije takie rzeczy...).
Antysymetryczna relacja intymna między dwojgiem ludzi to jest coś jakby docieranie do szczególnej wrażliwości czy też swego rodzaju delikatności kobiety, gdy ma ona mocną osobowość. W tej części relacji główną rolę odgrywa dotyk - dotyk, który jest modlitwą wyrażającą w mniej lub bardziej świadomy sposób wdzięczność Bogu, że stworzył tak wspaniałą Istotę - tę najbliższą duszę. Dotykanie intymnych uczuć najbliższej kobiety, to wyczuwanie ich i oddziaływanie z nimi. Podobnie – kobieta jest zdolna do szczególnego dotyku – zarówno fizycznie jak i psychicznie ma “zakodowaną” w sobie pewną czułość czy delikatność. Gdy się obejmuje kobietę, to jej emocje można "czytać" w wyczuwaniu każdego jej ruchu, każdego drżenia, w wyczuwaniu jej oddechu, głosu, bicia serca. Taki dotyk wraz z dotykiem "od środka" to tak jakby zapuścić do wnętrza kobiety czułki zdolne do delikatnego dotyku jej serca i wyczuwać tymi czułkami i jednocześnie oddziaływać z najbardziej intymnymi jej emocjami. Albo, o ile ma się w swojej naturze pewne wewnętrzne wyciszenie, to czuły dotyk ustami może być takim dotykaniem szczególnych emocji kobiety. Gdy dotyka się w ten sposób jej intymnych miejsc, to ten rodzaj modlitwy do Boga nazywa się sexem oralnym.
Na tym polega atrakcyjność mocnej kobiety, że "coś szczególnego" jest w docieraniu do jej wrażliwości. Podobnie świadomość, że to jest Istota Duchowa, stworzona przez samego Boga, mająca swoją wrażliwość powoduje pewnego rodzaju respekt i szacunek do niej. Nie znam większej świętości od duszy. Intymna relacja jest jakby "przełamywaniem" tego respektu - to też jest źródłem takiej szczególnej atrakcyjności kobiety.
Oddziałując z emocjami/uczuciami kobiety, otrzymuje się je - jest to jakby odpowiedź na to oddziaływanie. Czyli tu jest podobieństwo miłości ludzkiej do miłości - dawanie jest nierozerwalnie związane z otrzymywaniem (są jednym). Nie da się tylko dawać lub tylko otrzymywać w danej chwili. To dawanie-otrzymywanie wyraża cechę tożsamości dwóch najbliższych dla siebie dusz. Tak jak dusze posiadają swoje indywidualne emocje, schematy myślowe, tak uczucie do drugiej duszy jest elementem ich tożsamości. O ile tożsamość nie może ulegać "erozji" (czyli dusze są nieśmiertelne), to również takie uczucie nie może zaniknąć - jest autentyczne i (tak to sobie wyobrażam) posiadające czystą bezinteresowność. O ile dobrze pamiętam, to w sesji 13 EnKi powiedział, że miłość jest wtedy, gdy pragnie się dać drugiej osobie to, co ma się w sobie najlepsze i gdy pragnie się otrzymać od niej to, co ta osoba posiada w sobie najlepsze.