Jej, jest to niesamowita książka na tle innych publikacji spirytystycznych. Książka spirytystyczna zawsze kojarzyła mi się z etyczno-filozoficzno-metafizycznymi wykładami, a tutaj proszę, całkiem nieźle napisana powieść.
Cieszę się, że nie tylko ja odczułem specyficzność języka (ach, no i sam Andre lubi się wzruszać
). I też nie tylko ja w pewnych momentach poczułem pozytywną energię. Które fragmenty zapadną mi w pamięci? Błyskotliwe rozmowy Clarencio; Duchy z Umbralu, które pluły czarnymi wydzielinami; kobieta otoczona prawie 60 czarnymi energiami...
Bardzo ciekawe zderzenie z inną rzeczywistością (która przecież nie jest tylko książkową fikcją). Kolorowe kwiatki, grające melodyjki z budynków, plazmowe telewizory, świetliste tuniki, bonusogodziny, aerobusy, ministerstwa... brzmi troszkę naiwnie, ale przecież ma w praktyce ogromny sens. Szczególnie bonusogodziny.
Tak trochę smutno, że książka z drugiego końca Europy z wątkiem polskim odwiedziła nasz kraj dopiero po 67 latach ^^
Niemniej jednak po lekturze w mojej głowie zrodziło się pełno pytań. Notowałem je sobie regularnie, kilka udało mi się skreślić, ale zostało wiele dotyczących małżeństwa.
1. Porównanie małżeństwa do kąta dwuściennego (boskie!
), s. 133 - mężczyzna i kobieta są WYRAŹNIE rozgraniczeni. Nawet mówi się o "kobiecych duszach". Chociaż Konrad zaznaczył, że chodzi raczej o cechy, bo duchy nie mają płci, to jednak z rozmowy z Laurą wynika zupełnie co innego. Kobieta dba o ognisko domowe (pionowa linia), mężczyzna zapewnia byt (pozioma linia). A kilka zdań dalej mówi się o partnerstwie. To w końcu w związku jest rozdzielenie ról, czy nie ma? Wszak dziś odchodzi się od takiego modelu (co prawda w praktyce z ciężkim trudem) i zastępuje się go czysto partnerskimi relacjami.
2. W innych rozmowach Andre z obywatelami kolonii również można odnieść wrażenie, że dość stereotypowo podchodzi się do płciowości (choć jednocześnie mówi się o braterstwie, co powoduje poczucie lekkiej schizofrenii). Matka Lizjasza mówi wprost o typowo kobiecych zajęciach i w ogóle o kobiecym świecie, który stoi w opozycji do tego męskiego. Ja w każdym razie mam takie wrażenie.
3. Właśnie, dlaczego Duchy w kolonii zachowują swoją płeć? W zasadzie jest im do niczego nie potrzebna. Z tego co się domyślam to w kolonii nie ma żadnej prokreacji. No a same Duchy nie mają płci. I z tego co zrozumiałem ich ciała są w tym samym wieku co na Ziemi? Jeśli tak, to co z dziećmi? Trafiają tam w ogóle? Czy są w innych koloniach? Albo w Naszym Domu tylko pod dorosłą postacią?
4. I znowu pytania co do małżeństwa (s. 245). Tobiasz za życia miał dwie żony. Z czego pierwsza była prawdziwie bratnią duszą, a druga była raczej jak siostra. Ja to zrozumiałem tak, że ta pierwsza to jest "ta właściwa" i "ta jedyna". I co, faktycznie przez całą wieczność ma się tylko jedną duchową żonę? Czy jest to po prostu tylko perspektywa danego okresu różnych wcieleń i z czasem to się zmienia? Bo jeśli nie, to wychodzi na to, że b. trudno na Ziemi związać się z "tą prawdziwą" żoną.
5. No i kojarzy mi się, że Nasz Dom to była kolonia hm... portugalska? Tzn. że na tym samym poziomie są kolonie dla innych krajów? I jest też gdzie np. jakaś słowiańska/polska?