"Wyjawię wam, pod jaką formą istnieje jeszcze nieszczęście - to forma piękna i atrakcyjna, którą przyjmujecie i pragniecie ze wszystkich sił [...] Nieszczęściem jest radość, przyjemność [...] Bójcie się - wy, którzy się cieszycie, tylko dlatego, że wasze ciało zaznaje radości!"
Podejmę próbę napisania, jak ja to rozumiem, ale czy się uda ująć to w proste słowa...?
Zastrzegam, że to tylko nieudolna próba i mój uproszczony punkt widzenia, z którym można się oczywiście nie zgadzać.
Ad rem.
Wydaje mi się, że chodzi tu o utożsamianie z formą i treścią tego, czego w formie i treści nigdy zamknąć się nie da i nie ma takiej możliwości.
Może jeszcze inaczej...
Ludzie bardzo często mylą miłość z zakochaniem. Wydaje im się, że zaspokojenie cielesnej żądzy, zaspokajanie pożądania, kiedy szaleją hormony, kiedy działa tzw. chemia między dwojgiem ludzi, kiedy piękno ludzkiego ciała wywołuje niecodziennie emocje to jest właśnie szczęściem i miłością. Wydaje im się i... nieświadomie wpadają w pułapkę seksu. Rozkosz daje im chwilowe zaspokojenie, więc chcą tego coraz więcej, coraz częściej, nie zauważając nawet, że stają się narkomanami (dotyczy to głównie mężczyzn, choć oczywiście nie tylko). A tu organizm dąży tylko do przedłużenia gatunku, wiec mechanizm działa na poziomie niskim, zwierzęcym, a człowiek wpada w pułapkę i błędne tego rozumienie. Kolejna iluzja szczęścia... Narkoman traci wtedy kontrolę nad swoim życiem, szuka nieustannie podniety, a przede wszystkim zatraca się w tym tak, że
przestaje myśleć o konsekwencjach swojego postępowania. Iluzoryczne, chwilowe szczęście i rozkosz uciszają,
usypiają wtedy sumienie, usypiają logiczne myślenie, w zapomnienie odchodzą wszelkie normy moralne i liczenie się z kimkolwiek. Panom, którzy, jak to się popularnie mawia, skaczą z kwiatka na kwiatek, do głowy często nie przychodzi, że mogą zostawiać za sobą łzy, ludzkie tragedie, traumy na całe życie, że nie wspomnę o rozbitych rodzinach, samobójstwach porzucanych kobiet, depresjach, urazach i wielu innych ludzkich dramatach. Panowie wyruszają na polowanie, bo to mają w genach od pokoleń.
Na co teraz mają polować? Polują więc albo na pieniądze, albo na kobiety.
Trochę sobie teraz żartuję, ale czyż nie ma w tym sporo prawdy? Ulotne piękno, złudna, chwilowa radość czy moment szczęścia, poczucie bycia Bogiem nawet, bo przecież w akcie tym poczyna się nowe życie, chwilowe wrażenie wznoszenia się ponad materię i troski życia, tak bardzo to ludzi wciąga, że zapominają o tym, iż człowiek jest już na wyższym poziomie niż zwierzę, które przecież bezmyślnie, instynktownie dąży do przedłużenia gatunku i biernie, bezrozumnie poddaje się odruchom warunkowym.
Reasumując... Otrzymaliśmy w darze rozum, z którego warto czasem skorzystać i użyć tego narzędzia, dla dobra własnego i innych ludzi.
Wszystko jest dla ludzi, co zostało stworzone, ale rozumnie z tego korzystajmy i w takich dawkach, by nie zaszkodziło ani nam, ani nikomu innemu.
Przepraszam, że się tak rozgadałam, a raczej rozpisałam. Wiem, że można było krócej i bardziej elegancko.
Pozdrawiam serdecznie!:)
m.