Witam:)
Przed chwilą zakończyłam oglądanie filmu o życiu Francisco Xaviera pod tytułem "Chico Xavier".
O filmie nie będę pisała. Nie czuję się na siłach, nie będąc profesjonalnym krytykiem czy recenzentem. Generalnie wyznam szczerze, że nie bawi mnie osądzanie czy krytykowanie czegokolwiek czy kogokolwiek i nigdy nie odczuwałam takiej potrzeby mimo, że czasem okoliczności zmuszały. Wolę pisać... jak jest i prostymi słowy.
A co jest? Jest wielkie wzruszenie, a nawet łzy... Wzruszenie za chwilę minie, ale coś pomiędzy... wdzięcznością, radością i ulgą pewnie pozostanie na dłużej.
W tym miejscu chciałabym podziękować Konradowi za to, że włożył tyle trudu i poświęcił swój czas, m.in. na przetłumaczenie, umieszczenie polskich napisów i udostępnienie tego pięknego filmu.
Film ciągnęłam z Chomika. Kiedy miałam go już na dysku, okazało się, że pikuś..., nie mogłam od razu oglądać. Komunikat mianowicie pojawiał się mniej więcej taki, że "błąd pliku" uniemożliwia jego uruchomienie. Nie znam się na komputerach, więc poprosiłam o pomoc. Udało się uruchomić film dopiero, po ściągnięciu kodeków. Wszystko było dobrze do... 33. minuty. W tym momencie filmu system się zawiesił, wszystko padło i... Bogu dzięki, bo gdyby nie to, na bank bym... przypaliła obiad dla rodzinki na dzisiaj.
Po zresetowaniu komputera, już bez problemów, film pooglądałam w spokoju, ale też z wielkim wzruszeniem, jak już wyżej wspomniałam, do końca.
Cieszę się, że taki film powstał i że dane mi było go pooglądać. Szkoda tylko, że nie jakieś... 40 lat temu, albo i więcej. Bardzo by mi to w życiu pomogło, ale widocznie tak ma być, że pomóc zawsze i przede wszystkim, możemy i musimy sobie sami. Oczywiście nie zmienia to faktu, że film ze wszech miar godny polecenia, co niniejszym czynię.
A miałam tylko podziękować Konradowi... Ech, to babskie gadulstwo.
Pozdrawiam serdecznie!:)
m.