Strona 1 z 3

Poetycznie...

Post: 27 sie 2010, 11:26
autor: atalia
Czy lubicie poezję?W ramach inauguracji nowego tematu pozwolę sobie zaprezentować trzy krótkie utwory Rabindranatha Tagore.


*
Noc pocałowała gasnący dzień i szepnęła:
"Jestem śmiercią,twoją matką,
ze mnie zrodzisz się na nowo."


"Co oddasz?"
Co oddasz,
kiedy śmierć zapuka do twych drzwi?

Pełnię mojego życia-
słodkie wino jesiennych dni i letnich nocy,
moją małą piwniczkę zapełnianą przez lata
i godziny tętniące życiem.

To będą moje dary,
gdy śmierć zapuka do mych drzwi.


*
Gdy się urodziłem i ujrzałem światło,
nie byłem obcy w tym świecie.
Coś tajemniczego,nieprzeniknionego
i nieujętego w słowa
zjawiło się pod postacią mojej matki.

Toteż gdy umrę,owo nieodgadnione
pojawi się znowu,
tak jakbym znał je od zawsze.
A ponieważ kocham to życie,
pokocham także śmierć.

Re: Poetycznie...

Post: 29 sie 2010, 09:38
autor: atalia
Jeszcze jeden wiersz,tym razem Sylvii Plath:

Krawędź

Kobieta osiągnęła pełnię.
Jej martwe

Ciało w uśmiechu spełnienia,
Złudzenie greckiej konieczności

Płynie fałdami jej togi,
Jej nagie

Stopy zdają się mówić:
"Uszłyśmy tak daleko,i po wszystkim."

Martwe dzieci zwinięte jak białe węże,
Każde przy małym

Garnuszku mleka,teraz pustym.
Ona pochyla je

Do swego ciała,jak płatki
Róży zamkniętej kiedy ogród

Drętwieje i zapachy krwawią
ze słodkich,głębokich gardeł nocnych kwiatów.

Księżyc nie musi się tym smucić,
wytrzeszczony nad szczytem jej czaszki.

Przywykła już do tego.
Jej żałobna czerń pęka i butwieje.

Sylvia napisała ten wiersz kilkadziesiąt godzin przed swoją samobójczą śmiercią,w wyniku której osierociła dwoje malutkich dzieci.

Opętanie

Post: 22 wrz 2010, 21:25
autor: Luperci Faviani
Fragment dramatu mojego autorstwa pt. "Opętanie" z 2006 roku. Tu Krzysiek opowiada swojej przyjaciółce o zaświatach. Jeśli ktoś ma siłę i odwagę to zapraszam...

KRZYSIEK (zamyślony)
Tam wcale nie jest szaro
i wcale nie jest tak strasznie
ale…
po drugiej stronie jest…
(chwilkę myśli)
jesień
ale my,
wystraszeni,
z ziemi, widzimy tylko
ciemne,
szare…chmury
i niczym jaskółki,
małe,
zwinne jaskółeczki,
uciekamy przed nimi,
chowamy się.
Wiemy,
że tam coś jest
ale chmury przysłaniają…widok
i tylko czasami
jakiś świeży promyk jesieni
przeniknie
i któraś jaskółka,
która akurat zwróciła uwagę…
leci,
przebija się ponad…
ponad wszystko
i nie chce już wrócić,
tak jest tam pięknie…
złota jesień…
promyki ogrzewają duszę,
napełniają,
wypełniają…
gęstym miodem,
złocistym,
złocistym,
złocistym
aż do ostatniego tchu.
Wrony kraczą.
Piękny dzień.
Złote liście…
i to słońce…
Nigdy nie zapomnę tego słońca.
Żółte promienie przenikały przez…wiatr.
Wokół pustka jesiennego szumu.
Liście opadały jakby przygrywał im Vivaldi,
nie za szybko, nie za głośno,
w rytmie jesiennego tchnienia
i ten zapach…
piękny zapach,
złoty zapach,
zapach ziemi unoszący się do nieba, suchych liści.
Jak tu pięknie.
Widzę tam…
(głośno)
Mamo!
Tato!
(ciszej)
Ten ogródek…
liście,
słońce,
złota jesień…
(chwila ciszy; wchodzi Biała Dama, rozsypująca po scenie pierze)
A gdy nadchodzi zimna pora
wszystko staje się
lodowate i ciemne,
martwe i chłodne, jak
ciężar życia.
Skowronki uciekają,
bociany uciekają, ponieważ
nie wiedzą co nastąpi...
i nagle,
gdy budzisz się pewnego poranka i odsłaniasz zziębnięte okno widzisz...
puszysty pył...
pył,
pyłek,
pylątko pozostawione przez
odlatujące łabędzie.
Puszysty śnieżek,
namiastka szczęścia,
które wspomina tamte złote lata śmiechu i
beztroski,
śmiechu śniegowego stwora
i węgielków z szopy dziadka,
i iglo,
i forteca gdy zasypałem Grzesia…
Namiastka szczęścia…
Pierwsze sanki
dla pięciolatka – pamiętam;
Dziadek Mróz
i lukrowy kogucik na patyku...
(Biała Dama sypie Krzyśkowi pierze na głowę)
Ten śnieg – radość dzieci na górkach, radośnie sunących w dół,
krzyczących,
radosnych…
Ten śnieg zalewający cały świat, do morza, do morza,
od wschodu, po zachód i cały kontynent,
cały świat,
wrogie narody
łączy,
nagle,
biała więź tuląca wszystko do
głębokiego snu,
a biel...
namiastka szczęścia znad chmur, którą
nam zsyła tamta jaskółka,
tam wysoko, jaskółka,
by nam pokazać, co tracimy,
a my cieszymy się tą
drobiną,
tak bardzo tu…
a tam…
bo my nie wiemy…
My, tak na prawdę nie wiemy…

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 08:19
autor: atalia
Luperci,jakie to piekne!I tak bliskie mojej wizji "zaswiatów". :D

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 09:09
autor: Luperci Faviani
:)

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 10:20
autor: atalia
Wymarzyłam sobie,że Tam,o ile będzie mi dane,odtworzę sobie w szczegółach raj mojego dzieciństwa,czyli drewniany dom,ogród i sad mojej Babci..

Luperci,proszę o jeszcze. :)

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 12:52
autor: sigma
Ja, będąc mendą przebrzydłą, wpiszę się tu z poniższą uwagą:

Dzieciństwo i młodość, jakie by nie były, to pewien czas. I on, jak to czas, mija. A zdaniem niektórych, zarówno chrześcijan (zwłaszcza tych praktykujących chrzest wiary) jak i buddystów (bez wyjątku, z tego przynajmniej co wiem) to utkwienie w tym czasie jest bardzo niedobrą postawą.

Jest to bowiem śmierć za życia. Bez względu na to jak to wyglądało. I to śmierć na własne życzenie, dlatego ta postawa budzi takie zastrzeżenia.

Trochę może zgorzknienia w tym co piszę, wzrastałem bowiem w jednym z najbardziej kryminogennych obszarów na Mazowszu. Że idealnie nie było, to wiedziałem zawsze ale w latach 90-tych ubiegłego wieku dowiedziałem się więcej o miejscu mojego wczesnego okresu życia ze statystyk policyjnych, mogłem wtedy porównać to przezacne wszak miejsce z innymi. Wypadło jak wypadło...

Czy to źle, czy dobrze ? Ani tak, ani tak.

Se ne vrati... Kazdy ma svou vlastni cestu :).

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 13:47
autor: atalia
Sigmo,nie jesteś żadną przebrzydłą m...,ale moje dzieciństwo wcale nie było usłane różami ,zresztą pisałam kiedyś o tym.Ogród mojej Babci był dla mnie czymś,co pozwoliło mi oderwac sie na te dwa wakacyjne miesiace od niezbyt ciekawej codzienności i do dziś jawi się w mioich wspomnieniach jako ziemski raj.Co chyba nie znaczy jednak,ze żyję tylko wspomnieniami dzieciństwa,czy też kompletnie już zdziecinniałam.Jeszcze nie...
Pozdrawiam. :)

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 14:34
autor: sigma
Każdy ma lepsze i gorsze (w tej kolejności :) ) wspomnienia, idzie mi o to że niektórzy uważają je za wyzwanie a nie za dar. Jedne i drugie: lepsze i gorsze.

:)

ps.: A tak nawiasem, to ja też mam dobre wspomnienia z wakacji. Otóż wakacje spędzałem dość często w domku mojego wuja na Podhalu. Było COOL :).

Re: Poetycznie...

Post: 23 wrz 2010, 15:23
autor: Luperci Faviani
Skoro o tym mowa, to ja mam jakąś dziwną awersję do przeszłości... nie lubię powracać, nie lubię cofać się wspomnieniami, czuję jedynie, że przyszłość i kolejne zmiany mnie wzywają.

Z jednej strony szukam stabilizacji, a z drugiej, żyję w ciągłym wirze życiowych zmian...