konrad pisze:Przeczytałem dość szybko ten wątek, ale pozwolę sobie wtrącić i moje trzy grosze (a właściwie 3 centavos, bo jestem w Brazylii i tu grosze są nic nie warte).
1) Nikt nie ma monopolu na interpretację tej czy innej książki. Spirytyści mogą więc interpretować NT, jeśli chcą i akurat moim zdaniem spirytystyczna interpretacja jest najwłaściwsza. Nie odbieram jednak prawa do tego, by inni ludzie wyciągali z Biblii inne wnioski. Podobnie mogą czytać książki spirytystyczne, buddyjskie, muzułmańskie i interpretować je, jak chcą.
2) Ważną różnicą, o której chyba nikt nie wspomniał między różnymi kościołami a interpretacją spirytystyczną jest kwestia wiary. Jak to się mówi w KK: "Wiara jest do zbawienia koniecznie potrzebna". Jeśli ktoś nie wierzy, a co za tym idzie nie praktykuje, nie będzie zbawiony. W spirytyzmie zbawienie od wiary ważniejsze jest miłosierdzie (tu odwołujemy się do słynnego listu św. Pawła do Koryntian, w którym jest powiedziane jasno, że najważniejsza jest miłość (de facto powinno być to miłosierdzie, bo miłość to tylko uczucie, a miłosierdzie to miłość w działaniu można powiedzieć). Owszem w EwS jest napisane, że bez wiary nie ma prawdziwego miłosierdzia, ale sama wiara nie jest tu decydująca i w zaświatach dużo lepsze miejsce zajmuje ateista kochający ludzi niż praktykujący katolik, który czyni zło.
Różnica ta jest dość istotna zwłaszcza w przypadku kościołów protestanckich działających w USA, których pastorzy mówią: "Możesz być zły, ale jak uwierzysz w Jezusa, będziesz zbawiony"... Co za tym idzie: "Możesz być dobry, ale jak nie uwierzysz w Jezusa, nie będziesz zbawiony"... W spirytyzmie jest na odwrót. Kościół nigdy takiej interpretacji nie poprze, bo straci wpływ na ludzi. W spirytyzmie wszystko zależy od pracy danego człowieka nad sobą samym - wspólnota i inni ludzie jedynie mu w tym pomagają; w kościele jest inaczej: decyduje to, czy wierzymy i praktykujemy rzeczy, o których nie mówił nawet często sam Chrystus, a które są zwykłą kopią pogańskich rytuałów, miłosierdzie wydaje się drugorzędne.
Dla mnie chrześcijanin to osoba, która postępuje tak, jak nakazuje Chrystus. Kwintesencją słów Chrystusa jest kazanie na górze i przypowieść o dobrym Samarytaninie. Polecam tę lekturę, ale zachęcam, by przy lekturze uwolnić umysł od wyuczonych schematów i interpretacji... Kto postępuje właściwie: uczeni w piśmie czy dobry Samarytanin (Samarytanin czytaj niemalże innowierca). To dla mnie jest kwintesencją chrześcijaństwa.