Opowiadają w Indiach historię o dziewczynie, która przeszła obok modlącego się muzułmanina. A prawo Islamu mówi, że nikt nie może przechodzić przez miejsce, w którym ktoś się modli.
Kiedy dziewczyna wracała, ów mężczyzna powiedział do niej:
- Co za zuchwałość! Czy wiesz, co zrobiłaś?
Nie miałam nic złego na myśli – odparła dziewczyna – ale powiedz mi proszę, czym dla ciebie jest modlitwa?
- Dla mnie, modlić się, znaczy myśleć o Bogu – odrzekł.
- Och, ja tylko szłam zobaczyć się z moim ukochanym i byłam tak pogrążona w myślach o nim, że wcale cię nie zauważyłam – odpowiedziała dziewczyna - więc jak ty mogłeś mnie dostrzec kiedy myślałeś o Bogu?
To jest historia o pewnym Arabie, który biegł do meczetu, aby zdążyć na nabożeństwo, ale zanim dobiegł modły się skończyły.
Po drodze spotkał mężczyznę idącego z meczetu:
- Modlitwy skończone?- spytał
- Tak – odrzekł tamten.
Słysząc to mężczyzna westchnął głęboko i powiedział: - Niestety!
Wówczas jego rozmówca zaproponował:
- Oddałbyś mi moc twego westchnienia w zamian za moc moich modlitw?
Mężczyzna się zgodził i dobili targu.
Następnego dnia, ten prosty człowiek ujrzał we śnie Proroka, który zganił go za to, ponieważ to jedno westchnienie było więcej warte niż modlitwy całego życia. Pochodziło bowiem z głębi serca.
Pewien młodzieniec zechciał zostać mistykiem.
Aby to osiągnąć, udał się do Murszida (duchowego nauczyciela, mistrza sufickiego) po nauki.
Pierwsze pytanie, jakie usłyszał brzmiało:
- Czy byłeś kiedyś zakochany?
- Nie - odparł młodzieniec.
- Więc wracaj do świata i nie przychodź do mnie dopóki się nie zakochasz .
- Nie rozumiem?! - zdziwił się młodzieniec.
- Jeśli nie doświadczysz miłości do stworzenia, nie pojmiesz miłości do Stwórcy, twój postęp duchowy będzie utrudniony - powiedział spokojnie Murszid...
Wędrowiec przystanął przy skrzyżowaniu dróg, kiedy napotkał małą grupę ludzi zgromadzonych wokół mądrego nauczyciela. Wędrowiec zbliżył się do mędrca i zapytał: Skąd wiesz, że Bóg istnieje?
Nauczyciel zamilkł na chwilę i powiedział: Odpowiem na twoje pytanie,
ale najpierw ty musisz odpowiedzieć na moje. Dokąd idziesz?
Wędrowiec odparł: Idę by odnaleźć mojego wielbłąda, on uciekł i szukam go.
Mędrzec rzekł: Nie widzę tu nigdzie twojego wielbłąda. Skąd wiesz, że twój wielbłąd istnieje?
Wędrowiec odpowiedział: Widzę jego ślady w piasku, spójrz, zobacz samemu.
Mędrzec powiedział: W ten sam sposób ja wiem, że Bóg istnieje. Wszędzie widzę jego ślady.
Do bram nieba puka święty, gdy w tym samym czasie, tuż obok, puka do nich grzesznik. Święty znał go dobrze. Mieszkał niedaleko, w tym samym miasteczku, a umarli tego samego dnia.
Brama otworzyła się. Strażnik, święty Piotr, nawet nie spojrzał na świętego, za to z radością powitał grzesznika. Święty był urażony. Nie spodziewał się, że grzesznik zostanie tak powitany.
Zapytał świętego Piotra:
- Co to ma znaczyć? Obrażasz mnie, znieważasz. Dlaczego mnie nie przyjmujesz, a grzesznika witasz z taką radością?
- Właśnie dlatego – odparł święty Piotr. - Ty tego oczekujesz, a on nie. On jest wdzięczny za to, że został wpuszczony do nieba. Ty czujesz że na to zasłużyłeś. On odczuwa łaskę Boga, a ty myślisz że to dzięki swoim wysiłkom osiągnąłeś niebo. Dla ciebie jest to osiągnięciem. On jest pokorny. Nawet nie może uwierzyć że dotarł do nieba.
Pewien chłopiec został wysłany w podróż przez pustynię do Bagdadu. Ponieważ miał wędrować pieszo, przez pustkowia, dla ochrony przed rabusiami, matka zaszyła mu w kocu kilka złotych monet i przykazała mu nie wyjmować ich przed dotarciem do miasta.
Kiedy chłopiec znalazł się na pustyni, napadli go rabusie.
- Masz jakieś pieniądze, złoto, srebro? – Pytali.
- Chłopiec, od dzieciństwa uczony prawdomówności, odpowiedział:
- Tak, mam. Uczciwość nigdy nie pozwoliłaby mu powiedzieć „Nie”.
- Gdzie je masz? – Pytali rabusie.
- Są zaszyte w kocu.- Odpowiedział.
Jego szczerość tak poruszyła serca rozbójników, że postanowili postąpić właściwie.
- Gdybyś nie powiedział nam prawdy, zabralibyśmy je. – Powiedzieli i puścili chłopca wolno.
Pewnego razu sufi uzdrowił chore dziecko. Wypowiedział nad nim kilka fraz i oddał je rodzicom ze słowami: „Teraz już wszystko będzie dobrze”
Ale jakiś niedowiarek powiedział:
- Jak to możliwe, żeby kogoś uleczyć kilkoma słowami.
Sufi był łagodnym człowiekiem i nikt nigdy nie spodziewałby się po nim tak gwałtownej reakcji, ale teraz odwrócił się do niego i zawołał:
- Jesteś głupcem, niczego nie rozumiesz!
Mężczyzna był bardzo obrażony. Zrobił się czerwony na twarzy, oblało go gorąco.
Wówczas Sufi rzekł:
- Jeżeli jedno słowo mogło wprawić cię w taką złość, to czemu nie miało by mieć mocy uzdrawiania?
Pewien człowiek udał się do chińskiego mędrca i rzekł:
- Chcę się nauczyć tajemnego prawa. Czy mnie nauczysz?
Mędrzec odrzekł:
- Prosisz mnie o to bym nauczył się czegoś, ale mamy przecież tak wielu misjonarzy, którzy przyszli do Chin, aby nas nauczać.
- Wiemy wszystko o Bogu – powiedział człowiek – ale przyszedłem prosić cię o nauki tajemnych praw.
- Jeśli wiesz wszystko o Bogu – odrzekł mędrzec – nie potrzebujesz wiedzieć niczego więcej. Bóg jest wszystkim co trzeba poznać. Jeśli go poznałeś, poznałeś wszystko.
Zwierzęca natura:
Jest w Indiach przypowieść o psie, który udał się w podróż do pewnego miasta.
To była długa droga, zwykle zajmowała dwa albo trzy dni, ale ku zaskoczeniu miejscowych psów, przybył jeszcze tego samego dnia, tuż przed zachodem słońca.
Tak – powiedział pies – to była długa droga, ale szybkość zawdzięczam uprzejmości moich pobratymców. Odkąd tylko opuściłem rodzinne miasto i chciałem się gdzieś zatrzymać, żeby odpocząć i się posilić, czterech lub pięciu rzucało się na mnie ujadając i próbując mnie ugryźć. Biegłem więc co sił i oto jestem.
Pewnego razu derwisz przybył do Sikandra, wielkiego króla, i poprosił go o napełnienie swojej miseczki.
Władca spojrzał na niego i powiedział:
- O cóż to prosisz takiego wielkiego władcę jak ja? O napełnienie twojej małej miseczki?
Dobrze napełnię ja bez trudu!
Ale to nie była zwykła miseczka, to była czarodziejska miseczka. Przepłynęły przez nią tysiące i miliony, ale nie zdołały jej napełnić. Zawsze pozostawała na wpół pusta, zawsze czekała na napełnienie.
Kiedy w końcu Sikander poczuł, że za chwilę stanie się ubogi z powodu miseczki, zawołał zaniepokojony:
- Derwiszu, przecież nie jesteś odpustowym magikiem, a przyniosłeś mi zaczarowana miseczkę, która pochłonęła niemal wszystkie moje skarby i wciąż jest pusta!
- Sikandrze – odpowiedział derwisz - nawet gdybyś włożył do niej całe bogactwo świata, pozostała by pusta. Czy wiesz czym jest ta miseczka? Jest ludzkim pragnieniem.
Ateista poślizgnął się, spacerując wzdłuż urwiska. Spadając, chwycił się drzewa rosnącego w skalnej szczelinie. Kołysany przez zimny wiatr, uświadomił sobie beznadziejność sytuacji – pod nim były skały, wspięcie się z powrotem na górę było nie możliwe. Opadł z sił.
"Tylko Bóg może mnie uratować. Nigdy nie wierzyłem w Boga, ale mogę się mylić. Co mam do stracenia?" - tak sobie pomyślał.
- Boże jeśli istniejesz, ocal mnie, a uwierzę w ciebie!
Odpowiedzi nie było. Zawołał więc znowu:
- Boże, proszę! Nigdy w ciebie nie wierzyłem, ale jeśli teraz mnie ocalisz, od tej pory będę w ciebie wierzył.
- Oj nie, nie będziesz! - dobiegł tubalny głos. - Znam ten typ.
Mężczyzna był tak zaskoczony, że niemal puścił gałąź.
- Proszę, Boże! Mylisz się! - krzyczał. - Jeśli mnie uratujesz, na pewno będę w ciebie wierzył!
- Oj nie, nie będziesz! - odparł Bóg. - W takiej sytuacji wszyscy tak mówią.
Mężczyzna błagał i przekonywał.
W porządku, ocalę cię – rzekł w końcu Bóg. - Puść gałąź.
Puścić?! - oburzył się mężczyzna. Jeszcze nie zwariowałem.