Witam wszystkich!
Czytam to forum juz od jakiegos czasu, dzis postanowilam sie zarejestrowac.
Duchowosc jest dla mnie bardzo wazna.
Mam interesujace sny, wiele z nich jest dla mnie dowodem na istnienie sfery duchowej.
Dawno temu medytowalam codziennie, wtedy mialam mistyczne sny, byly fascynujace, codziennosc nie umywala sie do nich. Dostawalam w nich m.in. przeslania od przewodnikow duchowych.
Medytowalam zwykle przed pojsciem spac..
Ktoregos dnia poswiecilam medytacji prawie caly dzien, zrobilam sobie takze harmonizacje czakr metoda Reiki (wg. ksiazki o Reiki).
Taka - cala "nawiedzona" poszlam spac (bylam sama w mieszkaniu).
Ok. 3.00 w nocy sie przebudzilam sie "lekko", nie moglam sie ruszyc, bylam jak sparalizowana, zaczelam czuc delikatne wibracje i po jakims czasie, poczulam, jakby cos mnie unosilo do gory, nad lozkiem. Ten stan byl bardzo przyjemny, ale trwal bardzo krotko. Przerwal go rozpaczliwy krzyk kogos, kto byl okropnie przerazony: "POMOCYYY!!!"
Slyszalam ten krzyk obok mnie..
Natychmiast znalazlam sie znowu w moim ciele i wlaczylam swiatlo.. Nie zasnelam juz do rana, majac swiadomosc, ze mam w domu ducha..
Juz nigdy wiecej mi sie to nie zdarzylo.
Mysle, ze byl to duch kogos, kto nagle zmarl i widzac moja dusze, ktora sobie zrobila mala wycieczke do wymiaru duchowego, zwrocil sie do niej o pomoc..
Niestety w ulamku sekundy wrocilam do ciala (nie mialam na to wplywu), wiec nie pomoglam w niczym. To raczej ja potrzebowalam wtedy pomocy, wystraszylam sie bardzo tego wtargniecia obcej istoty do mojego pokoju w nocy. Nie bylo to komfortowe uczucie.
To by bylo na tyle w ramach wstepu..
Pozdrawiam