Ukochana Ciocia i pytania

Nasze opowieści, o tym jak Spirytyzm zmienił nasze spojrzenie na życie...

Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Katarzyna24 » 01 lut 2021, 20:28

Witam was serdecznie na imię mam Kasia
Odkąd pamiętam lubiłam opowieści o duchach ale czytać w czasopismach nie brałam tego zbyt serio ale kupowałam niesamowite historie lubiłam ten dreszczyk emocji. Spirytyzm sama nie wiem co mogłam o nim myśleć nie zgłębiłam jeszcze tego tematu zbytnio ale jako katoliczka wiedziałam tyle ile nasza nam o tym mówi że nie wolno wywoływać duchów itp.

Przepraszam że się tak rozpisuje ale z natury jestem osobą którą lubi dużo mówić taka też była zmarła 7 stycznia Ania - siostra mojej mamy.
Pochodzę z dość biednej wielkiej rodziny mieszającej wspólnie. Był czas że mieszkaliśmy w jednym pokoju w 6 osób. Od urodzenia mieszkałam z tą ciocią była dla mnie poniekąd jak druga mama dlatego tym bardziej boli mnie to co się stało. Ciocia była schorowana ale wydaje się a może ja na czas nie zwróciłam uwagi że nie aż tak. Ania dobry szlachetny człowiek Dusza naszego domu. Buzia się jej nigdy nie zamykała potrafiła czasami i z trzy razy mówić mi to samo ale taka była. Taką energie wnosiła do naszego domu że było wesoło i tętniło w nim życie. Ania nigdy nie miała swoich dzieci ani partnera dlatego całe swoje serce oddała mi i mojemu kuzynowi a potem mojemu synkowi i córusi. Mój syn Kacperek od urodzenia cierpi na autyzm - nie mówi rozumie co my mówimy do niego ale nie potrafi nam odpowiedzieć. Ukochała go tak bardzo. Pamiętam jak powtarzała że kocha go bo jest tak samo niepełnosprawny jak ona aczkolwiek w jej przypadku to była łamliwość kości. Opiekowałam się nią do ostatnich chwil jej życia. Chodziłam z nią do lekarza ale mam takie wyrzuty sumienia i nie potrafię sobie wybaczyć że nie wzięłam jej na USG jamy brzusznej.
Ciocia od połowy listopada skarżyła się że bardzo bolą ją plecy i my jej w to uwierzyliśmy bo miała zwyrodnienia pleców i często wymagała zabiegów rehabilitacyjnych. Jednak 7 stycznia wieczorem stojąc obok mnie w kuchni rozbolał ją brzuch dość poważnie do takiego stopnia że zadzwoniłam po karetkę pogotowia. Leząc na łóżku prosiła mnie żebym ją ratowała że nie chce jeszcze umierać. Ja przypuszczałam że to nic aż tak poważnego mówiłam ciociu masz dopiero 51 lat nie umrzesz co ty do mnie mówisz a ona na to że umiera ale wstała pomogłam jej się ubrać pomogłam zapakować ją na ten wózek którym ją zabierali i nawet nie pomyślałam że widzę ją ostatni raz w życiu. Kto by przypuszczał kobieta 51 lat z bólem brzucha jedzie do szpitala i już nie wraca? Pół nocy siedzieliśmy z kuzynem w domu i czekaliśmy aż zadzwonią ze szpitala żeby po nią przyjechać. Nie zadzwonili kiedy zadzwoniłam następnego dnia lekarz powiedział że nie ma nadziei z tego się nie wychodzi pękło jelito grube. Kałowe zapalenie otrzewnej. Ja zupełnie na to nie przygotowana miałam nadzieję że jakimś cudem uda się jej przeżyć wróci do nas jednak ostatni raz widziałam ją w domu pogrzebowym wyglądała jakby spała.

Zmarła a mi świat się zawalił. Zawsze miała tendencje budzić nas wesoło z samego rana a mój synek biegł i kładł się obok niej w łóżku teraz biedny chodzi po domu i jej szuka a mi serce pęka bo wiem że nie zobaczy już nigdy swojej Ani. Woła Ania Ania bo to jedyne co potrafi zawołać porucz czasami mama. Teraz sobie wyobrażam że jest z nami tylko my jej nie widzimy chodzę po domu i do niej gadam ale czy to jest możliwe żeby tutaj z nami była tylko niewidoczna? Zastanawia mnie czy możliwa była by jeszcze czasami z nią rozmowa? Czy gdybym urodziła dziecko czy jej dusza mogłaby w jego ciałko wniknąć gdybym się o to do niej gorliwie modliła?

Ostatnio miałam sen że siedzi na schodach przed naszym domem i tak bardzo płacze że nie chcemy wpuścić jej do domu że tak za nami tęskni i ja ją przytuliłam i mówię że też tęsknię a jak się przytuliłyśmy to taki ziąb poczułam jakby pokrył mnie lodowiec i jak się obudziłam to dalej to czułam to zimno nie wiem co to mogło znaczyć. Jednak tak bardzo za nią tęsknię że nie mogę się pogodzić z tym że jej już ze mną nie ma
Czy któraś któryś z was mądrzejszych ode mnie w tym temacie powie mi czy możliwe jest to żeby była tutaj z nami? Czy dałoby się z nią czasami jeszcze porozmawiać? i co z tą jej reinkarnacją czy mogłaby inkarnować się w moim dziecku jeśli zaszłabym w ciążę
Katarzyna24
 
Posty: 12
Rejestracja: 01 lut 2021, 18:54

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Elka » 02 lut 2021, 08:27

Hej Kasiu,

Bardzo mi przykro z powodu utraty tak bliskiej osoby dla Ciebie , choc to trudne , bardzo ,ale pamietaj ,ze nasz koniec zycia na ziemi tutaj nie oznacza konca wedrowki naszej duszy...
Nie jest powiedziane,ze czlowiek po smierci reinkarnuje od razu albo za chwilke.... czasami moze to trwac bardzo bardzo dlugo.... nie mialabym tez pewnosci ,ze twoja ciaza dalaby ci gwarancje ,ze Twoja cicocia reinkarnuje w przyszle Twoje dziecko.... bo skad taka pewnosc miec...?
Mysle,ze cudowne wspomnienie o niej i modlitwa za nia to bardzo duzo co my tutaj mozemy zrobic dla tych ktorzy nas opuscili.... i nie miej do siebie pretensji ,ze w czyms nie pomoglas... sposob w jaki piszesz o niej oznacza,ze bardzo ja kochalas a dla takich osob robi sie wszystko co moglo sie zrobic w danej chwili i Ty to uczynilas
Awatar użytkownika
Elka
 
Posty: 188
Rejestracja: 24 paź 2019, 10:46

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Katarzyna24 » 02 lut 2021, 17:00

Dziękuję za odpowiedź
Zastanawia mnie też to czy taka dusza jakiś czas po śmierci może jeszcze przebywać w swoim ziemskim domu?
Czy mogłabym jeszcze kiedyś z nią porozmawiać skontaktować się w jakiś sposób?
Katarzyna24
 
Posty: 12
Rejestracja: 01 lut 2021, 18:54

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: soldado » 03 lut 2021, 22:04

Teraz sobie wyobrażam że jest z nami tylko my jej nie widzimy chodzę po domu i do niej gadam ale czy to jest możliwe żeby tutaj z nami była tylko niewidoczna?


Po śmierci ciała, duchy często pozostają jakiś czas w miejscu, w którym przebywały.
Jest z Wami, bo ściągacie Ją do Was cały czas swoimi myślami, dlatego nie odchodzi, czuje Wasz ból i próbuje się z Wami komunikować.

Zastanawia mnie czy możliwa była by jeszcze czasami z nią rozmowa?


Jak najbardziej, zadawaj pytania, rozmawiaj z Nią tak jakby była.
Odpowiedzi otrzymasz we snie, bo w taki sposób ma do Ciebie najłatwiejszy dostęp.

Czy gdybym urodziła dziecko czy jej dusza mogłaby w jego ciałko wniknąć gdybym się o to do niej gorliwie modliła?


Tak, Ona już o tym wie.
Cały czas odbiera Twoje myśli, oprócz słów.
Myśli jest o wiele więcej, niż słów, które o Niej mówisz.
Poznasz Ją najpierw po oczach, a potem po zachowaniu.
Gdy dziecko się urodzi, nie będzie płakać tak jak inne dzieci, tylko będzie Ci się dłuższy czas przyglądać.

Ostatnio miałam sen że siedzi na schodach przed naszym domem i tak bardzo płacze że nie chcemy wpuścić jej do domu że tak za nami tęskni i ja ją przytuliłam i mówię że też tęsknię a jak się przytuliłyśmy to taki ziąb poczułam jakby pokrył mnie lodowiec i jak się obudziłam to dalej to czułam to zimno nie wiem co to mogło znaczyć. Jednak tak bardzo za nią tęsknię że nie mogę się pogodzić z tym że jej już ze mną nie ma


Schody są symbolem, przejścia do rzeczywistości, w której jest, jak również schody łączą rzeczywistość, w której jest z naszą.
Nie chcecie ją wpuścić - chociaż się bardzo stara, to nie odbieracie ją w snach, znakach, które Wam zostawia w domu.
To zimno powinnaś częściej czuć w domu, nie tylko wtedy w śnie i zaraz po tym.
Powinnaś czuć zimno, i gęsią skórkę zawsze, gdy Cię dotyka...

czy możliwe jest to żeby była tutaj z nami?


Jest z Wami bardzo związana i nie przeszła dalej.
Próbuje się skomunikować z dziećmi, które są bardziej wyczulone.

i co z tą jej reinkarnacją czy mogłaby inkarnować się w moim dziecku jeśli zaszłabym w ciążę


Tak zrobi.
Czasem w życiu warto jest się zgubić, by móc się na nowo odnaleźć
soldado
Moderator forum.
 
Posty: 3177
Rejestracja: 04 lis 2014, 23:35
Lokalizacja: Stolica Polskiej Piosenki :)

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: soldado » 03 lut 2021, 23:54

Katarzyna24 pisze:Dziękuję za odpowiedź
Zastanawia mnie też to czy taka dusza jakiś czas po śmierci może jeszcze przebywać w swoim ziemskim domu?
Czy mogłabym jeszcze kiedyś z nią porozmawiać skontaktować się w jakiś sposób?


Ten kontakt trwa już od momentu, gdy umarło Jej ciało.
Bardzo często podsyła Ci różne myśli, które są Jej.
Jedną z Jej myśli jest ta, żebyś tutaj na tym forum szukała z Nią kontaktu.
Po Drugiej Stronie jest krótko, ale bardzo dużo już zrozumiała.
Bardziej faworyzowała Twojego Syna, z uwagi na Jego chorobę.
Chociaż starała się nie dawać tego odczuć.
Zrozumiała będąc tam, że to błąd, że powinna traktować na równi Twoje dzieci, za co przeprasza.
Będzie Je chronić, do momentu, aż ponownie się odrodzi.
Będzie Wam pomagać i Was chronić.
Byliście dla Niej wymarzoną rodziną, za co Wam serdecznie z całego serca dziękuję i chce się Wam za to odwdzięczyć.
Czasem w życiu warto jest się zgubić, by móc się na nowo odnaleźć
soldado
Moderator forum.
 
Posty: 3177
Rejestracja: 04 lis 2014, 23:35
Lokalizacja: Stolica Polskiej Piosenki :)

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Katarzyna24 » 04 lut 2021, 18:00

Kochany Soldado czytając Twoje słowa poniekąd czułam się jakby to Ania do mnie pisała to wszystko tak do niej pasowało.
Bardzo obwiniam się i mam ogromne wyrzuty sumienia z powodu jej śmierci. Przecież 51 lat to nie jest wiek na umieranie.
Kilkanaście lat temu straciłam swoich kochanych dziadków. Dziadzio był człowiekiem stanowczym prawdziwym panem naszego domu kochał nas bardzo ale był również surowym człowiekiem co nie znaczy że nie potrafił okazać serca. Życie go zahartowało jego mama zmarła gdy miał 14 lat od wtedy sam musiał zająć się swoim rodzeństwem oraz ojcem który podobno nie był zbyt dobrym człowiekiem. Nie powinno mówić się źle o zmarłych ale to tylko opinie starszych znających tego człowieka osobiście ludzi. Czasami starsze Panie znające jeszcze moją prababkę Paulinę mówiły mojej cioci Katarzynie najmłodszej siostrze mojej mamy i Ani że jest bardzo podobna do tej właśnie babki i w wyglądzie i w zachowaniu. Czy to nie zastanawiające?
Dziadek zmarł w szpitalu w wieku 71lat znieśliśmy to spokojniej ponieważ przed śmiercią dużo chorował i poniekąd byliśmy świadomi tego co się dzieje.

Babcia - kiedy umierała moja kochana babuleńka leżała po udarze mózgu w domu i momentami rodzina modliła się by odeszła na tamten świat bo bardzo się męczyła przed śmiercią. Od zawsze byłam jej ulubienicą a po śmierci zastąpiła mi ją troszkę Ania moja chrzestna matka. Kochała mnie oraz mojego kuzyna ale najbardziej pod koniec umiłowała mojego synka. Zawsze powtarzała że jemu należy się po stokroć miłość bo jest taki biedny i kiedy ja nie potrafiłam się pogodzić z jego chorobą wymagałam od niego nie wiadomo czego ona przytulała go i po prostu zwyczajnie kochała. Jak każda matka chciałabym żeby moje dziecko kiedyś do mnie przemówiło ale z czasem nauczyłam się żyć z jego chorobą w zgodzie i to też wiele daje. Czasami pewne rzeczy trzeba zaakceptować i żyje się spokojniej.

Co do Ani to tak jak już wspominałam bardzo obwiniam się o jej śmierć. Niby chodziłam z nią do lekarza rodzinnego i właśnie to może uśpiło moją czujność. Żałuję że nie zrobiłam jej USG jamy brzusznej i chyba będę tego żałowała do końca moich dni. Może gdybym ją namówiła na szczegółowe badania dzisiaj byłaby z nami. Nasza rodzina obciążona jest jakimś genem przez który przeważnie kobiety umierają u nas na raka jelita. Jak do tej pory straciłam w ten sposób babcię w wieku73 lat oraz siostrę babci ciocię Marysię która miała 76 lat w chwili śmierci. Nie przyszło mi do głowy że w wieku 50 lat może to też dotyczyć Ani. Gdybym wiedziała już dawno naciskałabym na kolonoskopie i w końcu musiała by ją zrobić. Zadręczam się bo dokładnie nie wiadomo co się wydarzyło jak to było z tą jej śmiercią? Stała koło mnie i nagle poczuła ogromny ból brzucha przyjechali ratownicy i ją zabrali śmiali się że jedzie tylko na lewatywę a ona ubrała kurtkę jeszcze pomogłam założyć jej buty i pojechała a ja już więcej jej nie zobaczyłam. Zastanawia mnie jak to się tam potem działo dalej w szpitalu. Czy gdyby się z nią pośpieszyli to żyłaby dalej. Może gdyby nie czekali tyle z operacją to miała bym ją teraz tutaj obok siebie. Zastanawia mnie jakie były te jej ostatnie chwile życia kiedy jeszcze była świadoma pewnie biedna myślała że ją zoperują i do nas wróci? Kiedy rano zadzwoniłyśmy z mamą do szpitala okazało się że pękła poprzecznica i doszło do kałowego zapalenia otrzewnej i tak sobie zadają pytanie co tam się wydarzyło w tym szpitalu że kobieta praktycznie na nogach szła do karetki i następnego dnia już była w krytycznym stanie kolejnego zmarła. Nie daje mi to spokoju. Nie daje mi też spokoju to co powiedziała lekarka z którą rozmawialiśmy. Wyraziła się tak niejasno o tym co ciocia zrobiła przed samym zabiegiem że głowimy się nad tym z jej siostrą. Czy myślała wtedy o nas? a może biedna zdawała sobie sprawę z tego że odchodzi? Mi osobiście stoi przed oczami taka myśl jakoby Ania się żegna i prosi Boga o pomyślność operacji a potem nieświadoma niczego zasypia ale to tylko taka moja myśl która mnie nawiedziła w pewnym monecie kiedy rozmawiałam z ciocią Kasią. Nurtuje mnie to niesamowicie te jej ostatnie chwile.

Swoją drogą dwa miesiące przed śmiercią Ani czułam czyjąś obecność. Nie uwierzycie mi jakby ktoś stał za mną obracałam się i nie było nikogo a czułam to bardzo wyraźnie. Tak sobie myślę czy to ktoś albo coś próbowało mnie ostrzec żebym na czas pomogła Ani? Może to moja babcia już po nią przychodziła? Nie wiadomo czy ci nasi kochani mogą nas tak byle kiedy kiedy chcą odwiedzać miała taką szansę więc chciała też mnie zobaczyć skoro mnie tak kochała zawsze? Sama nie wiem co o tym myśleć może to faktycznie tylko taka wskazówka której nie zrozumiałam na czas i nie zapobiegłam śmierci Ani.

Ciągle też sobie wyrzucam że nie potrafię tak doskonale prowadzić domu jak moja ciocia. Kiedy ona żył podłoga i wszystko musiało aż błyszczeć to była pełna humoru osoba ale jak był w domu bałagan to bardzo się złościła i teraz tak chodzę po domu i sobie mówię że jak widzi że dom w połowie tak nie jest posprzątany jak to było kiedy była z nami to pewnie się złości?

Powiem Ci Soldado że trochę się obawiam tej reinkarnacji. Zawsze sobie wyobrażałam że jak kiedyś umrę to spotkam się z dziadkami i innymi moimi bliskimi których już tu nie ma a jeśli oni już się inkarnują to przecież nie będzie takiej możliwości?
Katarzyna24
 
Posty: 12
Rejestracja: 01 lut 2021, 18:54

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: soldado » 06 lut 2021, 01:02

Gdybym wiedziała już dawno naciskałabym na kolonoskopie i w końcu musiała by ją zrobić. Zadręczam się bo dokładnie nie wiadomo co się wydarzyło jak to było z tą jej śmiercią?


Całe nasze życie jest planowane jeszcze przed narodzinami.
Twoje, moje, a także było planowane Twojej Cioci.
Właśnie tak miało być, dlatego nie obwiniaj się o to, co miało być nie uniknione.

Zastanawia mnie jakie były te jej ostatnie chwile życia kiedy jeszcze była świadoma pewnie biedna myślała że ją zoperują i do nas wróci?


Bardzo dobrze je wspomina, bo praktycznie nic już nie czuła, a otaczali ją od kilku godzin przed śmiercią Jej bliscy, którzy wcześniej odeszli.
To bardzo duże grono, bo miała bardzo dużo Przyjaciół zarówno w tym, jak i w poprzednich wcieleniach.

Nie daje mi to spokoju. Nie daje mi też spokoju to co powiedziała lekarka z którą rozmawialiśmy. Wyraziła się tak niejasno o tym co ciocia zrobiła przed samym zabiegiem że głowimy się nad tym z jej siostrą. Czy myślała wtedy o nas?


Wiedziała, że nadszedł Jej czas, widziała wokół siebie swoich bliskich, przyjaciół, nie mówiła o tym, ale poddała się i wręcz powiedziała, że to co robią lekarze nic nie da. Powiedziała, żeby Ją od czegoś odłączyć...

a może biedna zdawała sobie sprawę z tego że odchodzi?


Była w 100% tego świadoma.
To ważne, bo wiele osób odchodzi bez tej świadomości, a potem będąc po Drugiej Stronie wydaje im się, że śnią o tym gdzie są i nie mogą się z tego snu obudzić.

Tak sobie myślę czy to ktoś albo coś próbowało mnie ostrzec żebym na czas pomogła Ani? Może to moja babcia już po nią przychodziła? Nie wiadomo czy ci nasi kochani mogą nas tak byle kiedy kiedy chcą odwiedzać miała taką szansę więc chciała też mnie zobaczyć skoro mnie tak kochała zawsze? Sama nie wiem co o tym myśleć może to faktycznie tylko taka wskazówka której nie zrozumiałam na czas i nie zapobiegłam śmierci Ani.


Osoby, które mają odejść, mają specyficzną aurę, która jest widoczna, albo wyczuwalna, przez niektóre osoby bardziej wrażliwe.
O tym fakcie wiedza też Ci, którzy są po Drugiej Stronie.
Doskonale wyczuwają, że już niedługo spotkają się z ukochaną Przyjaciółką, że to Jej ostatnie tygodnie, dni wśród żyjących tutaj.
Bardzo często jest tak, że już o wiele wcześniej odwiedzają takie osoby w snach, rzadziej na żywo i miejsca, w których przebywają.

Ciągle też sobie wyrzucam że nie potrafię tak doskonale prowadzić domu jak moja ciocia. Kiedy ona żył podłoga i wszystko musiało aż błyszczeć to była pełna humoru osoba ale jak był w domu bałagan to bardzo się złościła i teraz tak chodzę po domu i sobie mówię że jak widzi że dom w połowie tak nie jest posprzątany jak to było kiedy była z nami to pewnie się złości?


To wszystko straciło sens, gdy przeszła na Drugą Stronę.
To są rzeczy bardzo mało istotne.

Powiem Ci Soldado że trochę się obawiam tej reinkarnacji. Zawsze sobie wyobrażałam że jak kiedyś umrę to spotkam się z dziadkami i innymi moimi bliskimi których już tu nie ma a jeśli oni już się inkarnują to przecież nie będzie takiej możliwości?


Zawsze będzie taka możliwość, ze względu na to, że nasze prawdziwe Ja, składa się z Energii, którą można podzielić.
Zawsze jakąś jej cząstkę pozostawiamy z wielu względów po Drugiej Stronie, nawet, gdy jesteśmy tutaj, w tej rzeczywistości.
Krótko pisząc będąc po Drugiej Stronie mamy ogromne możliwości, możemy być np. w kilku miejscach jednocześnie, bo nasza Energia Duchowa, niczym światło, które przelatuje przez soczewkę, potrafi się rozszczepić na wiele wiązek. ;)
Dlatego zawsze spotkasz się ze swoimi bliskimi Ci osobami, będąc po Drugiej Stronie, jednak będziesz wiedzieć, że niektóre z nich są już w nowych ciałach, a spotykasz się z Ich cząstkową Energią. :)
Nigdy takie spotkania nie będą mniej ważne, bo gdy już takie osoby znowu będą po Drugiej Stronie, to odbiorą to ważne dla Ciebie spotkanie całym sobą...
Bardzo ciężko pisać o tych rzeczach, bo będąc tutaj, wszystko inaczej odbieramy.
Jesteśmy bardzo ograniczeni przez nasze ciało.
Tam w naszym Domu, z którego tutaj przybywamy i do którego wracamy, mamy prawie nie ograniczone możliwości. :)
Czasem w życiu warto jest się zgubić, by móc się na nowo odnaleźć
soldado
Moderator forum.
 
Posty: 3177
Rejestracja: 04 lis 2014, 23:35
Lokalizacja: Stolica Polskiej Piosenki :)

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Katarzyna24 » 06 lut 2021, 18:26

Całe nasze życie jest planowane jeszcze przed narodzinami.

Nasuwa mi to na myśl mojego synka, którego życie od początku jest takie trudne. Od urodzenia cierpi na ciężką formę autyzmu. Nie mówi nie załatwia się sam we wszystkim wymaga pomocy a co więcej w wieku dwóch lat uległ poważnemu wypadkowi nie wiedzieliśmy czy z tego wyjdzie ale dziękować Panu Bogu przeżył ten cały ból a był to ogromne cierpienie. Dwulatek wylewa na siebie gar zupy poparzenia trzeciego stopnia niejeden dorosły by tego nie przetrzymał. Więc czy coś takiego mógł zaplanować jeszcze zanim się urodził?
Przypomina mi się moment kiedy byłam w szpitalu. leżałam miesiąc zanim mój chłopczyk się urodził, miałam sen że gonią mnie diabły tak się przeraziłam tego snu musisz wiedzieć bo w dzieciństwie zrobiłam coś bardzo głupiego i cały czas gdzieś myśl o tym ciągnie się za mną. Kiedy urodził się mały miałam również sen taki realny. Wyobraź sobie lezę na porodówce i wchodzą do sali moi dziadkowie a już wtedy nie żyli. Pamiętam bo to jeden z tych snów których się nie zapomina. Pochylają się nad dzieckiem i mówi babcia że musze na niego bardzo uważać ja chyba w tym śnie byłam świadoma że oni nie żyją bo pytam ich jak im tam jest gdzie są teraz a babcia tak patrzy na mnie i mówi no tego to Ci dziecko nie mogę powiedzieć. Tak potem się cieszyłam że chcieli zobaczyć swojego pierwszego prawnuczka albo jeszcze inaczej że chcieli bym ja była świadoma tego że go pragnęli zobaczyć skoro przyszli do mnie we śnie a na pewno widzą go stamtąd gdzie są a dopiero po pewnym czasie zaczynam myśleć że też może chcieli w pewien sposób mnie ostrzec przed tym co się wydarzy.

Te sny mają w sobie coś bo za każdym razem kiedy umiera ktoś z rodziny albo ze znajomych śni mi się że jadę pociągiem albo śni mi się bazar takie targowisko i jak kupuję ubrania to już potem chodzę cała chora z niepokoju bo wiem że ktoś umrze.

Wiedziała, że nadszedł Jej czas, widziała wokół siebie swoich bliskich, przyjaciół, nie mówiła o tym, ale poddała się i wręcz powiedziała, że to co robią lekarze nic nie da. Powiedziała, żeby Ją od czegoś odłączyć...


Ciocia była w stanie śpiączki farmakologicznej aby mniej ją to bolało. Kiedy pogotowie ją zabierało bardzo bolał ją brzuch okazało się że pękło jelito i zoperowali a potem wprowadzili w stan śpiączki i tak zmarła we śnie. Zastanawiam się tylko czy nie czekali za długo z tą operacją bo od momentu kiedy trafiła na SOR do chwili operacji minęło mnóstwo czasu. Może gdyby się pośpieszyli to taka moja myśl albo ja gdybym ją gdzieś zawiozła. W domu mówią tak miało być i tak się stało ale mi tak trudno się z tym pogodzić. Zapewne każdy tak ma w chwili gdy odchodzi ktoś bliski. Mam takie momenty że mi się wydaje że ona wróci a potem łapię się na tym że przecież już jej w tym życiu nie zobaczę.
Czy czuła swą śmierć? Możliwe że podświadomie bo był taki moment w wigilie że powiedziała mojemu kuzynowi że gdyby umarła to ma ją pochować w jej ulubionym dresie który cztery tygodnie wcześniej dostała od Szlachetnej Paczki. To był taki moment też jej szczęścia cieszyła się jak mała dziewczynka przez te cztery tygodnie z tych darów a kiedy ją karetka zabierała mówiła do mnie że nie chce umierać. Chyba bała się śmierci.

Wiesz Soldado wzięłam się za czytanie Księgi Duchów i zapewne za pierwszym razem sporo nie zrozumiem to to pewnie jak z czytaniem Biblii za każdym razem odkrywa się coś innego. Zawsze bałam się duchów strasznych opowieści. Jako dziecko nasłuchałam się trochę. Każde imprezy w domu w końcu wchodziły na takie tematy a ja jeszcze do niedawna powiedziałabym że najbardziej boję duchów ale teraz tak tęsknie za Anią że zastanawiam się nad realnym kontaktem z nią. Kuzynka mówiła mi coś o medytacji że to może pomóc . Marzy mi się taki kontakt realny z Hanusią nie wiem chociażby na zasadzie pisania albo nie wiem nie umiem tego wytłumaczyć . Dzisiaj są imieniny mojej mamy. Siedzimy wszyscy przy stole i to nawet jest niewyobrażalne jak bardzo mi jej brak aż wróciłam do domu i płaczę jak maleńkie dziecko
Katarzyna24
 
Posty: 12
Rejestracja: 01 lut 2021, 18:54

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: Katarzyna24 » 06 lut 2021, 20:44

Heloizo rozumiem doskonale co czujesz. Sama myślę o wybraniu się do medium lub o czymś takim co pomogłoby mi nauczyć się kontaktować z Anią. Tęsknię za nią bardzo tak jak mówiłam mieszkałyśmy całe życie razem. Taka też zasada że ona była na rencie ja mam niepełnosprawnego syna więc przebywałyśmy ze sobą praktycznie 24h przez 7dni w tygodniu poza jakimiś małymi wyjątkami zakupy itp.
To ja chodziłam z nią do lekarza i tak sobie wyrzucam że to uśpiło moją czujność. Od końca listopada skarżyła się na bóle pleców i lekarka przepisywała jej środki przeciw zapalne i przeciwbólowe. Do końca praktycznie Ania była przekonana że to plecy ale jak się okazało jednak było to coś zupełnie innego. W pewnym momencie zrobiła się jej taka pleśniawka jak ser w buzi. Zaniepokoiło mnie to bardzo ale zadzwoniłyśmy na teleporade lekarka przepisała nystatynę i to uśpiło moją czujność. Mówiłam Ani ( my się zwracaliśmy do niej Hania lub Haneczka) że to mi się bardzo nie podoba ale ona upierała się że to na pewno od kręgosłupa że już się jej tak wcześniej robiło. Nie znałam się n tym ale wydawało mi się to mało prawdopodobne. Nie mogła połykać szklankę kawy potrafiła pić łyżeczką pół dnia ale to wszystko strącała na fakt bólu kręgosłupa. Ja głupiutka zamiast wziąć ją na USG albo jakieś badanie jelit bo miała obfite w krew hemoroidy to czekałam sama teraz nie wiem na co. 6 stycznia były imieniny mojego syna śmiała się z nami i cieszyła. Ja po objedzie pojechałam do swojej teściowej czego teraz żałuje może jak bym była w domu to coś bym zauważyła dodatkowego co w końcu włączyło by tą moją czujność. 7 wstała rano i było jej przeraźliwie zimno ale mówię jej że to nie jest możliwe że w domu jest 24C ale ona ubrała ciepłą bluzę i tak siedziała gorączki jej też nie wykazał termometr. Aż do wieczora wszystko było normalnie tyle że mało jadła bo mówiła że nie może połykać od tego kręgosłupa. Nawet śmiałyśmy się trochę żartowałyśmy. Wieczorem moja ciocia która mieszka obok mnie napisała żebym przyszła sobie trochę bigosu wziąć bo chłopaki lubią i Ania zjadła ten bigos i tak do 15 minut zaczął ją brzuch boleć bardzo jakby nożem ją tam ktoś dźgnął. Mówi do mnie żebym ją ratowała bo coś jej tam pękło. Prosiła o pogotowie to wezwałam. Przyjechali ratownicy śmiali się że biorą ją na lewatywę i że będzie trzeba za dwie godziny po nią przyjechać. Ubrała się jeszcze na stojąco pomogłam jej bo miała wkłucie w ręce i założyłam jej buty zabrali ją. Jednak jak nie zadzwonili żeby przyjechać po nią do to dzwonimy z mamą rano i tam doktor do nas że sytuacja jest beznadziejna. Ciocia jest w krytycznym stanie. Ja nie mogłam w to uwierzyć praktycznie kobieta na nogach idzie do karetki i tu nagle takie wieści to aż było nierealne dla mnie. Okazało się że pękło jelito - poprzecznica. Pogotowie zabrało ją było coś po 20.00 a TK robili dopiero o 00.53 a operowali o 2.30. Tak sobie myślę że gdyby się pośpieszyli to dzisiaj Haneczka siedziałaby ze mną. Przecież w takich sytuacjach liczy się każda sekunda czas jest na wagę złota. Na co oni czekali?
Hania w chwili śmierci miała 51 lat mogła jeszcze długo długo tutaj być z nami. Czasami mam takie momenty że wydaje mi się że ona wróci do nas albo ze to taki zły sen. Gdyby tylko dało się zawrócić czas albo przesłać wiadomość do przeszłości zapłaciłabym każdą cenę aby ją ocalić. Modlę się żeby była jakaś metoda dzięki której mogłabym się z nią komunikować na codzie bo powiem szczerze nie wyobrażam sobie teraz bez niej życia. Zawsze we dwie prowadziłyśmy dom i byłyśmy mocno związane emocjonalnie a teraz czuje się jakby życie dało mi dotkliwego policzka.
W życiu bym się nie spodziewała że te święta były naszymi ostatnimi że już mnie nie przytuli że nie zaplecie mi warkocza. Tylko ona mówiła do mnie Kasinko. 51 lat co to jest za wiek na umieranie?
Katarzyna24
 
Posty: 12
Rejestracja: 01 lut 2021, 18:54

Re: Ukochana Ciocia i pytania

Postautor: soldado » 08 lut 2021, 23:46

Nasuwa mi to na myśl mojego synka, którego życie od początku jest takie trudne. Od urodzenia cierpi na ciężką formę autyzmu. Nie mówi nie załatwia się sam we wszystkim wymaga pomocy a co więcej w wieku dwóch lat uległ poważnemu wypadkowi nie wiedzieliśmy czy z tego wyjdzie ale dziękować Panu Bogu przeżył ten cały ból a był to ogromne cierpienie. Dwulatek wylewa na siebie gar zupy poparzenia trzeciego stopnia niejeden dorosły by tego nie przetrzymał. Więc czy coś takiego mógł zaplanować jeszcze zanim się urodził?


Z naszego punktu widzenia, to nie wiarygodne, a nawet nie możliwe.
Jednak jestem przekonany, że właśnie tak jest.
Wiem na pewno, że główne wydarzenia w naszym życiu są zaplanowane jeszcze przed naszymi narodzinami.
Główne wydarzenia to np. fakt, w jakiej rodzinie się urodzisz a co za tym idzie jakich będziesz mieć rodziców, to też to, jakie osoby będziesz spotykać dla Ciebie ważne w Twoim życiu, gdzie będziesz pracować, czym się będziesz w tym życiu zajmować być może oprócz pracy itd.
Mamy oczywiście wolną wolę, ale jest ona związana z wyborami, gdy jedno z takich głównych wydarzeń zaistnieje.
Np. spotkasz pierwszy raz Twojego przyszłego męża. To główne wydarzenie, ale masz wolną wolę, dzięki której możesz spowodować, że będzie to tylko Twój znajomy, albo kolega, albo przyjaciel, albo mąż...

Te sny mają w sobie coś bo za każdym razem kiedy umiera ktoś z rodziny albo ze znajomych śni mi się że jadę pociągiem albo śni mi się bazar takie targowisko i jak kupuję ubrania to już potem chodzę cała chora z niepokoju bo wiem że ktoś umrze.


Jazda pociągiem, autobusem...- to symbol toczącego się dalej życia. ;)
Targowisko nigdy mi się nie śniło, także nie wiem jaki ma symbol :)
Myślę, że to może być Twój indywidualny symbol, którego jak piszesz znaczenia już rozumiesz.

Czy czuła swą śmierć?


Zdecydowanie tak.

Wiesz Soldado wzięłam się za czytanie Księgi Duchów i zapewne za pierwszym razem sporo nie zrozumiem to to pewnie jak z czytaniem Biblii za każdym razem odkrywa się coś innego. Zawsze bałam się duchów strasznych opowieści. Jako dziecko nasłuchałam się trochę. Każde imprezy w domu w końcu wchodziły na takie tematy a ja jeszcze do niedawna powiedziałabym że najbardziej boję duchów ale teraz tak tęsknie za Anią że zastanawiam się nad realnym kontaktem z nią. Kuzynka mówiła mi coś o medytacji że to może pomóc . Marzy mi się taki kontakt realny z Hanusią nie wiem chociażby na zasadzie pisania albo nie wiem nie umiem tego wytłumaczyć . Dzisiaj są imieniny mojej mamy. Siedzimy wszyscy przy stole i to nawet jest niewyobrażalne jak bardzo mi jej brak aż wróciłam do domu i płaczę jak maleńkie dziecko


,,Proście, a będzie Wam dane'' - tak zazwyczaj jest. ;)
Polecam Ci również książkę Michaela Newtona ,,Wędrówka Dusz''.

KLIK

Od tej książki bym zaczął. :)
Czasem w życiu warto jest się zgubić, by móc się na nowo odnaleźć
soldado
Moderator forum.
 
Posty: 3177
Rejestracja: 04 lis 2014, 23:35
Lokalizacja: Stolica Polskiej Piosenki :)

Następna

Wróć do Nasz Spirytyzm

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości