W mojej młodości parokrotnie spotykałam na swojej drodze dziwną postać, kobietę wyróżniającą się w ówczesnym otoczeniu ubiorem, uczesaniem i zachowaniem, były to króciutkie spotkania z nią w rożnych miejscach, w których akurat mieszkałam, a muszę zaznaczyć, że w tamtym czasie dosyć często zmieniałam swoje adresy. Kobieta pojawiła się także na krótko w moim rodzinnym domu. Pod koniec 2005 roku otarłam się o śmierć, przez parę dni byłam w śpiączce, będąc podłączoną do aparatury medycznej roślinką bez świadomości. Ale mój wygląd tego okresu idealnie odpowiadał wyglądowi tamtej kobiety - identyczne ubrania, które nosiłam wtedy, uczesanie, kolor włosów jaki miałam raz w życiu( farbowany, a nie mój własny).
Wtedy podczas pojawienia się jej w moim rodzinnym domu zobaczyłam ją w przedpokoju, do którego wychodziło się z mojego pokoju. Tak jakby zapukała do niego i zaczęła mówić coś o remoncie, że może nam zaproponować jakieś płyty, myślałam że są one drewniane wtedy, ale po paru latach skojarzyłam po ich lekkości, że były to poznane dopiero za jakiś czas na naszym rynku panele. Oczywiście nie wykazałam wtedy żadnego zainteresowania remontem, ale cofnęłam się do pokoju i ogarnęło mnie coś bardzo dziwnego, zaczęłam czuć się inaczej. Słyszałam ją w głowie, a jej wymuszanie na mnie sięgnięcia po zeszyt i pisania było tak silne, że nie potrafiłam się mu oprzeć. To trwało gdzieś chyba z trzy godziny, a może nawet dłużej, ja zapisałam wtedy takim pismem bardzo niechlujnym, szybkim cały czerwony zeszyt A4. Było to pisanie wyraźnie pod przymusem i ze zdaniem sobie sprawy z tego, że to co piszę jest mi dyktowane, nie zastanawiałam się nad tym co piszę, zapisywałam i towarzyszył mi strach, że nie zdążę przelać na papier wszystkiego co jest mi przekazywane. Odczułam, że niewidzialna już wtedy osoba, która mi to dyktuje bardzo się spieszy i zaraz zerwę z nią kontakt.
Nie zajęłam nawet dogodnej pozycji do tego pisania. Ja to pisałam przyklęknąwszy na podłodze i z oparciem się o wersalkę, cały czas w jednej pozycji.
Potem tylko zerknęłam na to co tam pisze, przeleciałam wzrokiem i wystraszyłam się całej tej sytuacji. Przeczytał to w całości potem mój chłopak - miał duże do mnie pretensje- o to że go uśmierciłam, myślał, że pisałam tam coś jakby książkę wybiegając daleko do przyszłości - on zginął potem śmiercią tragiczną. W napisanym nie byłam jego żoną a kogoś innego padły imiona i ilość dzieci. To tyle co do dzisiejszego dnia doskonale pamiętam.