Iza,przeczytałam z wielką ciekawością Twoje posty i jestem po wrażeniem może nie tego co Ci się przytrafia ale tego że nie boisz się.Ja zawsze bałam się.Pomimo że też przytrafiały mi się różne rzeczy,nie,nie takie jak Tobie,ale też takie które dla większości ludzi są nieprawdopodobne-ja zawsze bałam się tego,nie chciałam,osuwałam od Ciebie.Nie trafiłam na to forum z tego powodu,trafiłam,bo straciłam bliską mi osobę i nie potrafiłam sobie z tym poradzić.Ale będac małym dzieckiem często czułam obecność kogoś,całe dzieciństwo przespałam upocona z głową pod kołdrą.Nie chciałam czuć tej obecności.Tak poza tym często przeczuwałam to ,co ma się zdarzyć-nie przepisuję tego niczemu-nazywam to po prostu intucją.Zawsze wiedziałam jeśli ktoś ma niebawem umrzeć,będą obok takiej osoby czuję coś,czego nie potrafię nazwać-niepokój,po prostu coś.Dlatego długo nie mogłam sobie darować,że ta intuicja całkowicie mnie zawiodła w momencie śmierci mojego męża.Nie czułam po prostu nic,a może raczej odsuwałam moją podświadomość.Bo jednak sygnały były.Pisałam tu na forum-jak 10 lat wcześniej na pogrzebie znajomego nagle zobaczyłam samą siebie z boku płaczącą nad trumną mojego męża-uczucie było tak mocne,że po przyjściu do domu zapisałam to zdarzenie w pamiętniku.Lata mijały,przestałam pisać pamiętnik,i to się zdarzyło.Wtedy napisałam w pamiętniku że czuję że mąż zginie w wypadku samochodowym.podświadomie konrolowałam go przez te 10 lat-mąz miał problem z alkoholem i zasiadał pijany za kierownicę będąć poza krajem w pracy-wydzwaniałam,kontrolowałam,kłociłam się o to-nie ustrzegłam-jedyne co się nie sprawdziło-to to że nie zginął jako kierowca ale jako pasażer-Bogu dzięki jako pasażer.Pierwszy rok po śmierci męża to był czas bardzo realistycznych snów,po których miałam poczucie rzeczywistego spotkania(mam kontakt z wieloma wdowami z całej Polski i u większości z nich są takie sny jak i inne kontakty-dotyk,zapach perfum,przedmioty które nagle gdzieś się zjawiają).Poza snami rozmawiałam z mężem w pólsnie,czując jego dotyk i obecność,ale nie widząc go.Na początku w tych snach i pólsnach był nieszczęsliwy i zagubiony,nie chciał odejść,zawsze przekonywałam go ,żeby szedł dalej ,że ja dam sobie radę.Około roku czasu po zaczął być w snach spokjny,wyciszony.Ostatni sen-śniło mi się że weszłam do łazienki spojrzałam w lustro a tam On.Po radości ze jest że Go widzę powiedzałam Mu że Go kocham a On że mnie kocha-odwrócil się z ociąganiem i odszedł.Wiecie-swego czasu bardzo przeżywałam że nie mielismy szansy pożegnać się ze odszedł tak nagle i nie powiedzieliśmy sobie tych najważniejszych słów..że jednak..mimo wszystko..mimo tego ...i w śnie to się stało.Takie pożegnanie.Wiedziałam wtedy w śnie i po przebudzeniu że to ostatni taki sen,że to pożegnane-już nigdy nie przyśnił mi się w taki sposób.Przyśnił się jeszcze mojej kuzynce przebywającej w Francji,której prawie nie znał i kazał mi przekazać-że jest szczęśliwy,że na początku nie było dobrze,teraz jest już dobrze,wiec mam przestać sie martwić o niego i też zacząć żyć i być szczęśliwą.Taka wiadomość z zaświatów:).Wtedy bardzo mi to pomogło podnieść i iść dalej.
Kiedyś byłam ogarnięta chęcią znalezienia jakiegoś medium,kogoś takiego jak Ty Iza,aby jakoś sie skontaktować z Nim-teraz mi przeszło-wiem że mam w sobie tę siłę że mogę jakoś sama tego dokonać,wierzę ze sen jest tym miejscem w którym możemy bezpiecznie się spotkać,innego spotkania chyba bałabym się
Pozdrawiam