Nikita pisze:Ha ha Fruwla ...ciekawe w jakich wcieleniach sie jeszcze wszyscy spotkalismy...
Kiedys poznalam starszego mezczyzne, ktory byl bardzo sympatycznym czlowiekiem. Czulam sie jakbym go znala od lat, to bylo naprawde cos szczegolnego. Az do dnia w ktorym zaczal opowiadac o sobie, ze jest mysliwym...
jezdzi na polowania... ze ma wielu przyjaciol , tez mysliwych...
O swojej pasji, hobby i zamilowaniu opowiadal z rozpromieniaona twarza i pokazywal zdjecia ze swojego salonu wypelnionego trofeami z polowan. Jakies spreparowane lby i poroza "zdobily" tam sciany.
Potem kiedys mialam sen.
Snil mi sie , ze bylam mloda kobieta w skromnym stroju wiesniaczki z czepkiem na glowie.
Dzialo sie to chyba w latach 1700- 1800 .... ? Trudno mi okreslic.
A ten starszy mezczyzna byl wtedy znanym poza okolice klusownikiem. Zastawial w lasach mordercze pulapki i wnyki na zwierzyne i ptaki.
Wiadomo, ze zwierzeta w nich ginely w okrutny sposob.
To byl tylko sen, ale ja wiedzialam,ze przeciez kiedys dzialo sie tak naprawde.
Moj kontakt z tym panem mysliwym juz baaaardzo dawno sie urwal, ale dowiedzialam sie przed paroma tygodniami, ze on dlugie lata byl meczony przez zycie.
Byl zniewolony, bezsilny, zyl jakby w sidlach bez wyjscia....w matni...miotal sie nieszczesliwiec .....Wybaczcie, ale nie napisze o co chodzi.
Mysle, ze w ten sposob dane mu bylo doznac tego, co sprowadzal na inne czujace istoty.