Dyziu, (dziś mam więcej czasu, więc czytam sobie starsze wątki i odgrzebuję...)
Napiszę Ci jak pamiętam swoją narkozę. Trudno to oddać słowami, ale wyobraź sobie wirującą przestrzeń w której się znajdujesz, jakby kopułę lub szeroki tunel, wypełniony mozaiką białych światełek lub okienek, które ciągle się zmieniają i przesuwają. Czujesz, że lecisz cały czas w nieokreślonym kierunku ani w górę ani w dół, ale się przemieszczasz i czujesz się jak dziecko w wesołym miasteczku, jest pięknie i wspaniale. Jakim cudem to pamiętam?
Gdy wróciłam do rzeczywistości, zdałam sobie sprawę, że nie znam swojego języka i nie potrafię ułożyć zdania - chciałam poprosić męża o wodę i nie umiałam tego powiedzieć. I nie była to kwestia znieruchomienia języka - po głowie krążyły mi pojedyncze sylaby, które łączyłam w złej kolejności i strasznie mnie irytowało, że ja do niego mówię a on mnie w ogóle nie rozumie . Mój mąż do tej pory wspomina, że mówiłam do niego innymi językami.