odnowa pisze:1. Czy wszystkie religie muszą upaść by świat stał się lepszym miejscem do życia?
2. Czy świat bez religii będzie na pewno lepszy? Czy może jednak gorszy?
3. Czy religia rzeczywiście hamuje człowieka przed popełnianiem zła i inspiruje go do czynienia dobra?
Dlaczego pytam? Znajomy ostatnio stwierdził jaki to katolicyzm jest zły, że sakramenty święte zamykają czakramy itd., i stwierdził że religie muszą upaść, stąd te pytania.
Osobiście uważam że religie wprowadziły nieosiągalny wzór do naśladowania - chociażby Buddę czy Jezusa. Oni osiągnęli stany do których zwykłemu człowiekowi daleko, stąd człowiek zniechęca się do podążania za nimi i w rezultacie wybiera drogę bez przeszkód, mająca znamiona zła. Katolicyzm uczy by wierzyć w drugą osobę czy to jest Bóg, Jezus, Maryja czy ukochany/ukochana, zaś buddyzm uczy wiary w siebie (choć tradycje tybetańskie nauczają wiarę w guru). Co sądzicie.
Religie w tradycyjnym, instytucjonalnym kształcie raczej zanikną w przyszłości, choćby ze względu na ogromny przepływ informacji, przemieszczenia ludności, niemożność utrzymywania wiernych w dyscyplinie doktrynalnej z uwagi na rozpad dawnych więzi społecznych i tworzenie nowych itd.
Co je zastąpi? Może spirytyzm jako coś pozbawionego obrzędowych i instytucjonalnych rygorów dawnych religii, a jednocześnie nieodwracającego się od świata nauki? Wszystko zależy od tego, czy zamiast dawnych religii pojawi się coś, co zaspokoi naturalne, ludzkie dążenia metafizyczne. Te są odwieczne i raczej nigdy nie znikną, póki będą ludzie zadający sobie pytania o sens swego istnienia.
Społeczeństwo oparte wyłącznie na fundamencie cywilizacji naukowo-technicznej i ateizmie musiałoby odczuwać pewien niedosyt duchowości. Mimo wszystko spojrzenie "sub specie aeternitatis" nadaje naszej etyce głębię, przez co dobro swoje i innych ludzi nie traktujemy wyłącznie w kategoriach użyteczności i korzyści dla gatunku, ale szukamy dla niego głębszej, transcendentalnej przyczyny. Świat bez religii jest możliwy, ale świat bez perspektywy Boga i rzeczywistości duchowej byłby bardzo smutny.
Myślę, że religia, jeśli wpoić ją głęboko w ludzki umysł, silnie wpływa na zachowanie człowieka, ale niekoniecznie jest to wpływ pozytywny - wszystko zależy od wpajanych treści. Spójrzmy w tym momencie na ogromne kontrowersje związane z islamem i jego wpływem na prawodawstwo państw muzułmańskich.
Z drugiej strony religia na pewno może skłaniać do dobra, dzieje naszej kultury pełne są np. przykładów fundacji szpitali czy sierocińców z pobudek religijnych... religia ma na nas największy wpływ, jeśli ją głęboko przeżywamy i nie poruszamy się wyłącznie w sferze rytualno-obrzędowej. Emocje te mogą być twórcze i dobre, ale też i złe - np. kiedy nie tolerujemy odmienności, pragniemy na siłę nawracać innych i oburzamy się z tego powodu, że nasze działania nie przynoszą skutku.
Osobiście uważam że religie wprowadziły nieosiągalny wzór do naśladowania - chociażby Buddę czy Jezusa. Oni osiągnęli stany do których zwykłemu człowiekowi daleko, stąd człowiek zniechęca się do podążania za nimi i w rezultacie wybiera drogę bez przeszkód, mająca znamiona zła. Katolicyzm uczy by wierzyć w drugą osobę czy to jest Bóg, Jezus, Maryja czy ukochany/ukochana, zaś buddyzm uczy wiary w siebie (choć tradycje tybetańskie nauczają wiarę w guru). Co sądzicie
Moim zdaniem zniechęcenie to wynika z tego, że doktryny stworzone przez wielkich duchowych przywódców ludzkości uległy skostnieniu i instytucjonalizacji, dlatego bardzo trudno jest wykrzesać wiernym tę twórczą iskrę bożą czy mistyczną, jaka była obecna w życiu założycieli religii. Jeśli człowiek swoje poszukiwania duchowe skieruje do wewnątrz zamiast szukać ich w rytuale i obrzędach, być może nie tylko odkryje Boga jako źródło dobra i cel życiowy, ale przy okazji odnowi też religię (ale nie jako sztywny twór społeczny oparty na ścisłych regułach i dogmatach).