Cóż, nie wiem czy waga tego problemu odpowiada patetyczności tego działu, ale to najwyżej się przeniesie temat ;D
Z Biblii wiemy, że jak dostaniemy w jeden policzek, to mamy nadstawić drugi... Ale jak to ma się do naszych czasów? Oto przykładowy dialog na osobności z osobą, która jest nam nieprzychylna:
Ten_od_policzka: Nie komentuj tak, bo to zwyczajnie niemiłe
Ten_co_policzkuje: Oh, serio? A może ja chcę być nie miły? Trudno się domyślić, rzeczywiście.
Ten_od_policzka: Ja Ci nie dogryzałem ani nie ubliżałem. Ja chciałem rozmawiać...
Ten_co_policzkuje: Ale ja teraz niechcę więc to uszanuj, i nie podchodź do mnie bo nie lubię rozmawiać z osobami, których zdanie i tak dla mnie nic nie znaczy sorry.
Taki ot fragmencik. Zakładamy, że "Ten od policzka" nic złego tej osobie nie zrobił. A tym bardziej nie celowo. A mimo wszystko skazany jest na życie z "Tym co policzkuje" (np. w pracy) i wysłuchuje bardzo złośliwych i niesprawiedliwych komentarzy (o wyglądzie, o majątku, o upodobaniach - można przyczepić się nawet do podeszwy buta aby niewybrednie coś skomentować). Bo "Ten co policzkuje" nie kryje się ze złośliwymi i uprzykrzającymi uwagami rozmawiając "ze swoimi". Jest trochę jak prześladowca. A każda próba rozmowy kończy się tak samo.
Co wtedy zrobić?
Pytam, bo kilka razy miałem nieprzyjemność trafić na takich toksycznych ludzi... Z czasem zacząłem uciekać od tego. Ignorować, nie odpowiadać itp. Opłaciło się o tyle, że po latach znajomi sami się dziwią jak takie coś wytrzymywałem. Ale ja sam nadal nie potrafię spokojnie reagować w takich sytuacjach. Nie mam problemu z nawet najpodlejszymi ludźmi, dopóki nie atakują mnie samego. Mogę z nimi pogadać, pomóc im, walczyć nawet w ich obronie jeśli uznam za słuszne. Ale dopóki nie czuję się przy takiej osobie ofiarą.
Obiło mi się o uszy, że jakiś Duch polecił Chico, aby w podobnych sytuacjach napił się szklankę wody i policzył do 10. Jak nie przejdzie, to powinien wypić szklankę wody i znowu policzyć do 10. Jeśli nie przejdzie to znowu i znowu. Ale jeśli to nie działa?