Mialam napisac w powitaniu, przywitac sie.
Nie dam rady.
Wiem z czucia, ze w dobre miejsce, we wlasciwe miejsce przychodze tu do Was proszac o pomoc.
Czuje to.
Logicznie to powinnam do lekarza i psychologa. Bylam i tu i tu. Od lekarza recepta na leki, ktorych nie chce brac a z psychologiem zero porozumienia.
Przychodze tu do Was jak do lekarza, gdy czlowiek czuje sie chory.
Czuje sie chora.
Prosze o pomoc jesli ktos cos moze mi napisac.
Jesli ktos zechce zapytac o cos to prosze bez oporow tak po prostu pytac.
Mam obawy, ze moge trafic do szpitala psychiatrycznego. Nie chce teraz. Czuje, ze tam moge dostac leki po ktorych nie dotrze do mnie mama, maz, opiekun no Ci, ktorych tu nie ma fizycznie.
Juz chyba nie moga do mnie dotrzec. Albo psychika mi tak wymysla.
Znaczy mysle, ze nie moga dotrzec do mnie bo zaistnial we mnie duzy balagan,
samej ze soba mi zle. Bardzo zle mi samej ze mna.
To jakby we mne byl tak duzy balagan i brud. Doslownie jakby byl brud a balagan taki, ze nie wiem od czego zaczac porzadki, to sie jakby rozszerza we mnie.
Mam wrazenie jakbym dawala sie zatapiac w brudzie.
Czuje, ze dzieje sie zle.
Bywaja mysli samobojcze. To znaczy ja tego nie chce zrobic. Ani Bliskim z tu ani sobie.
Uczynilam tacie cos bardzo niezgodnbego ze mna,
poczucie winy mialam przez okolo 5 lat. I mam.
Myslalam, ze po smierci taty, ze dostane info, ze mu lepiej niz za zycia, bo byl nieszczesliwy tu.
Myslalam, ze bedziemy mogli poprzez Czucie Czuciem serc.... ze wtedy On inaczej jakby szerzej spojrzy na rozne jego zachowania. Nie zeby cierpial ale zebysmy sobie wybaczyli, ze tyle nieporozumienia bylo i cierpienia. On cierpial przeze mnie i ja tez przez siebie a nie umialam inaczej .
Mama pokazala mi cos poprzez sen, tak jak zwykle od wielu lat. Tylko tym razem nie moge uwierzyc, ze to od mamy. Wczoraj to bylo.
Nie moge uwierzyc a wiem przeciez, ze to od mamy, ze pomoc dla mnie.
Moge opisac jesli istotne by mi pomoc.
Potrzebuje Pomocy, chce zyc by moc dzialac bedac w tym zyciu a nie tylko trwac.
Ostatni czas to nie trwanie nawet.
Trwanie to bylo iles lat.
Jak ograbiona z mojej energi ale musialam oddawac bo bylam winna.
Nie rozumiem dlaczego Opiekun, nie daje mi poznac co z tata jest. No, ze Mu lzej niz za zycia tu.
Mama sama do mnie we snie przyszla dala znac od razu po smierci, maz tez. Nie wszystko bylo ok, bo czynilam w niewiedzy bol okropny ale byli, byly kontakty.
Od taty nic
O tacie nic
caly czas jest mi trudniej, ze go "usmiercilam" czyli, jak to opisac, no ze cierpi mocniej przeze mnie.
To chyba bylo samobojstwo, do ktorego go namowilam. Mozliwe, ze tak bylo.
Tutaj na forum zapewne znalazlabym sporo do czytania z czego moze jakies info do obecnej sytuacji u mnie.
Moze gdybym z dwa tygodnie wczesniej tu napisala,
bo teraz jest tak jakbym tracila sama siebie.
Czuje, ze chodzi o jakas nie rownowage duchowa czy jakos no nie wiem jak to nazwac,
czuje, ze to nie zaloba, czuje, ze psychotropowe leki wrecz moga zaszkodzioc teraz.
Prosilam o znaki, o cos o tacie.
Byl raz kontakt po taty smierci. Byl u mnie. Ale to chwila tylko.
To tak krotkie.
To bylo prawdziwe. Byl i obydwoje mowilismy czuciem do siebie wzajemnie "wybacz". Tak szybko nie zdazylo sie zadziac we mnie. Czulam, ze to jest, dzieje sie, Wzajemnie. Ale to bylo za krotko dla mnie. Czuje, ze mu nie wybaczylam. A moze tak mysle. Chce by mial wybaczone bo chce jego spokoju, ulgi. Kiedys myslalam, ze niech odczuje jedna sprawe temat przez chwile, ale tak by zapamietal zawsze, na wszystkie inne zycia. Pozniej prosilam by nie czul tego co ja dziecko kiedys, zeby mu bylo jakby wymazane i zakodowane w nim na zwsze bez tego. To spotkanie bylo tak krotkie. Czy mozliwe, ze wystarczylo, zeby poszedl dalej zyc, czy ja na prawde zdazylam wybaczyc ? chyba nie.
Czy mozliwe, ze mama mi podowiada, zebym odwrocila sie od tego. Ciemnosc, szarosc i ten dom, ogrod taty cierpienie. Czy mozliwe, ze nie moglam inaczej,
mama ze smutkiem stwierdzila, ze smutno ale nie moglam inaczej, bo tata taki byl
Nie moge uwierzyc
przeciez zrobilam okrutne zlo
jesli czynilam cos wbrew sobie to nie moglo byc tak, ze nie bylo innego rozwiazania
Czuciem z siebie, prosba do taty, zeby dal znac jesli moze,
a wtedy takie brzydkie wyrazy, bluzgi jakies i nienawisc, a tata tak by do mnie nie mowil
nie do mnie
i nie na trzezwo
Mam 58 ziemskich lat, przeszlam duzo roznych doswiadczen w zyciu a teraz czuje sie jak w pulapce.
Teraz niby mala sprawa a czuje, jakby cos silniejszefo ode mnie okradalo mnie ze mnie samej, z tej, ktora potrafi sama siebie jakby ochronic przed choroba psychiczna chyba. Bo to chyba prowadzio do choroby psychicznej u mnie.
Jesli ktos z Was cos z tego rozumie to prosze o napisanie.
Jesli ktos czytajac cos czuje to prosze o napisanie.