Jeżeli chodzi o organizację państwa, to pewne rozwiązania są - w książkach Wascha (nie jestem zwolennikiem tego przekazu, ale w kwestiach organizacji państwa jest trafia w istotę problemów generowanych przez chory ustrój gospodarczy).
Oto prawie kopia mojego wpisu na innym forum:
Tom 2., str. 218, 219, 220:
Walsch:
(...) W jakich przypadkach ofiarowanie pomocy odbiera moc? Kiedy hamuje zamiast przyśpieszać wzrost?
Bóg:
Kiedy pomagasz w taki sposób, który sprzyja utrwalaniu zależności zamiast szybko rozwijać niezależność.
Kiedy pozwalasz drugiemu, w imię miłosierdzia, zdać się na ciebie zamiast polegać wyłącznie na sobie. (...)
Tego rodzaju pomoc działa niczym afrodyzjak, który kusi słabych.
Rzecz jednak w tym, aby pomóc słabym urosnąć w siłę, a nie pogłębiać ich słabości.
Na tym polega błąd wielu rządowych programów ochronnych, gdyż często wywołują ten drugi skutek zamiast pierwszego. Programy rządu mogą mieć na celu własne utrwalenie, w takim samym stopniu uzasadnienie swego istnienia, co pomaganie tym, dla których zostały stworzone.
Gdyby pomoc rządu była ograniczona, ludzie otrzymywaliby ją wtedy, kiedy naprawdę by jej potrzebowali, ale nie mogliby się od niej uzależnić, zabijając w sobie wszelką zaradność.
Rząd dobrze rozumie, że pomoc oznacza władzę. Dlatego hojnie nią szafuje, rozdaje na lewo i prawo – albowiem im większa liczba ludzi objętych pomocą, tym więcej ludzi popiera rząd.
Ręka rękę myje!
Walsch:
W takim razie nie powinno być ponownego rozdziału dóbr. “Manifest komunistyczny” to szatański wymysł.
Bóg:
Oczywiście, Szatan nie istnieje, ale rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć.
Idea przyświecająca hasłu “od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb” wcale nie jest zła, jest piękna. To po prostu inaczej wyrażona miłość bliźniego. Dopiero wprowadzenie w życie tej idei może ją zeszpecić.
Dzielenie się musi odbywać się w ramach powszechnego stylu życia, a nie na mocy rozporządzenia. Powinno być dobrowolne, a nie wymuszone.
W porządnych wykładach do makroekonomii jest to szczegółowo omówione z przykładami – to, jak systemy redystrybucji poszczególnych państw pogrążały i pogrążają te państwa w patologiach.
Tom 2., str. 226:
Bóg:
(...) Konieczny jest rozwój świadomości, a nie rządu.
I tutaj można by wspomnieć o roli konstytucji – otóż jest to dokument, którego podstawowym celem jest narzucenie ograniczeń na rząd, mówiących o tym, w jakim stopniu może on ingerować w życie ludzi i w funkcjonowanie rynku.
Tom 2., str. 227:
Bóg:
Niczego nie proponuję. Zauważam po prostu, co się sprawdza. Mówię ci, co zdaje egzamin. (...)
Tom 2., str. 233:
Bóg:
(...) Nie można rozwiązać problemów nękających ludzkość za pomocą działań rządu czy środkami politycznymi. Od tysięcy lat nic z tego nie wychodzi.
Zmiana, jaka musi się dokonać, może się dokonać jedynie w ludzkim sercu.
Zastanawia mnie, czy skoro ludzie nie uwierzyli nauce stojącej na twardych podstawach, mówiącej dokładnie to samo – czyli historii gospodarczej, czy analizie porównawczej systemów gospodarczych – to czy jest możliwe, żeby zaufali treści tego przekazu.
Tom 2., str. 239:
Bóg:
(...) Ale nie czyń niczego, co podkopuje cudzą wiarę we własne siły. To bowiem sprzyja wytworzeniu się uzależnienia, postawy roszczeniowej.
Gdyby wprowadzić dla rządu konstytucyjny zakaz redystrybucji, tak że nie miałby prawa wypłacać emerytur, rent, zasiłków, itp., to wtedy okazałoby się, w jak głębokiej patologii tkwi cywilizacja. Nawet nie potrzeba takiej konstytucyjnej reformy systemu finansów publicznych – nie trudno trafić na wiadomości o tym, jak elektorat etatystycznych ugrupowań terroryzuje rząd i pozostałą część społeczeństwa. Obecnie pasożytowanie na innych nazywa się zaradnością, zaś ta szantażująco-roszczeniowa postawa – walką o własne prawa.
Tom 2., str. 251:
Bóg:
(...) Powiadam ci: nic tak nie sprzyja uczciwości jak jawność.
Tom 2., str. 268:
Bóg:
(...) Taka będzie wola każdego. Zniknie konieczność przymusowego płacenia podatków. Wszyscy dobrowolnie będą oddawać dziesięć procent z tego, co zebrali, na rzecz tych, których plon był mniejszy. Już nie do pomyślenia będzie, aby tysiące spokojnie przyglądały się, jak inni głodują – nie z braku pożywienia, lecz z braku dobrej woli, niezbędnej do stworzenia prostego politycznego mechanizmu, który zapewniłby ludziom chleb.
Taki prosty mechanizm został zaproponowany przez Miltona i Rose Friedman – podatek liniowy z przesuniętym miejscem zerowym. Czyli jak ktoś zarabiałby mniej od tej ustalonej progowej wartości – będącej miejscem zerowym funkcji liniowej – to w ramach tego systemu ściągania podatków “płaciłby” ujemny podatek, czyli dostawał pieniądze. Tzn. to, co by otrzymywał od tego systemu, zależałoby liniowo proporcjonalnie od różnicy jego przychodu i ustalonej wartości progowej. Jeżeli ktoś zarabiałby dokładnie tyle, ile wynosiłaby progowa wartość przychodu, nie płaciłby ani nie otrzymywał nic. Jeżeli ktoś zarabiałby więcej niż ustalony próg (miejsce zerowe funkcji liniowej), płaciłby podatek liniowo proporcjonalny do różnicy pomiędzy ustaloną wartością progową a przychodem.
Jeżeli ponadto byłby to system dobrowolny w takim sensie, że otrzymanie z niego pomocy byłoby niezależne od wcześniejszego uczestnictwa w tym systemie, to – przy dostatecznie ograniczonym konstytucyjnie defekcie państwa – byłby to wolnorynkowy kapitalizm, czyli ustrój gospodarczy zwalczany od pond 100 lat na całym Świecie przez Illuminatów (Jan van Helsing "Ręce precz od tej książki").
Tom 2., str. 271:
Bóg:
Nie zapominaj, że gdy mówimy o równości, mamy na myśli równe możliwości, a nie faktyczną równość.
Rzeczywistej “równości” nigdy nie da się osiągnąć, i cieszę się, że tak jest.
Nie jest to jedyny fragment, w którym Bóg opowiedział się za dynamicznym egalitaryzmem, w którym “funkcją celu” jest równość szans, a nie – jak w beznormatywnym egalitaryzmie – równość stanu posiadania. Wiele osób obecnie próbuje obecnie bronić beznormatywnego egalitaryzmu, przypisując sobie wyłączność do współczucia innym ich trudnej sytuacji.
Tom 2., str. 279:
Bóg:
(...) Przede wszystkim, niemal każdy będzie oddawał dziesięć procent na rzecz ogólnoświatowego rządu. W formie dobrowolnego opodatkowania, o którym wspomniałem wcześniej.
Mam nadzieję, że nowa konstytucja uchwalona po roku 2012 nie dopuści do innej formy opodatkowania. Doświadczenie pokazuje, że zanurzenie się w patologiach, jakich dostarcza nam etatyzm, nakręca błędne koło pogrążania się w tym reżimie gospodarczym. Dzisiaj społeczeństwo nie dojrzało do reformy systemu finansów publicznych (ani do innych reform), ale może taki silny impuls coś zmieni w tej kwestii... .
W tych fragmentach wypowiedzi Boga nie są trudne do zrozumienia. Jedynie wspomina On o wnioskach, jakie można znaleźć w solidniejszym wykładzie do mokro.
Czyli mówiąc o depresjach - czy to nie jest przypadkiem tak, że ich przyczyny należy najpierw poszukać w sobie? Czy nie jest tak, że ci, którzy doświadczają skutków kryzysu, bronią jednocześnie ustroju gospodarczego, który nie pozwala państwu wyjść z kryzysu i zapewnić wszystkim pewną przyszłość, której gwarantem nie jest rząd, ale wydajnie funkcjonująca gospodarka?