Mam problem. 3 tygodnie temu stracilam dziecko bedac w 27 tygodniu ciazy. Totalny szok, ciaza przebiegala wrecz ksiazkowo nie bylo zadnych przeslanek.
Kompletna bezsilnosc i rozpacz zawladnely mna. Pytanie : Dlaczego ja? powraca jak boomerang. Przechodzenie z kat w kat, ukrywanie lez, polykanie zalu, zycie stalo sie ciezkie. Mialam pomysl na tego posta ale teraz znow jest tylko metlik w glowie, przepraszam za chaotycznosc.
Nigdy wczesniej tego glosno nie wypowiedzialam i nie przyznalam sie nikomu ale uwazam sie za osoba wrazliwa na energie, miewam "prorocze" sny - tylko w stosunku do siebie lub czlonkow mojej rodziny. Tym razem nie bylo zadnego ostrzezenia, nic nie bylo, jest cisza w eterze od momenty smierci dzieciatka. Nie mam tez sygnalow czy tez prob nawiazania kontaktu od dzieciatka, nic, nie ma nic. Czuje sie ograbiona z przyszlosci, z nowej milosci jaka nosze w swoim sercu i pozostawiona jestem bez odpowiedzi.
Czy moj zal i zaloba zagluszaja moje "mozliwosci'? Jako matka musze wiedziec,ze malenstwo ma sie dobrze oraz dlaczego odeszlo, czy zrobilam cos nie tak? Czy wroci do mnie jeszcze? wiecej pytan niz odpowiedzi. Czuje sie naprawde zagubiona. prosze o pomoc, wskazowki...