Until we meet again...

Czyli wasze trudności życiowe, problemy z rodziną, przyjaciółmi i skomplikowane sytuacje. Nie wiesz, jak sobie poradzić? Napisz...

Re: Until we meet again...

Postautor: Mirek » 31 paź 2015, 21:16

"Gdy tracisz bliską osobę, pierwsza ważna rzecz, którą trzeba zrozumieć: wewnętrznie, na poziomie subtelnym nigdy się nie rozstajemy. Nieważne gdzie będą nasze dusze - na Ziemi, w świecie zmarłych czy innych światach - nadal obcujemy ze sobą, kochamy się i pomagamy sobie nawzajem. Rozpad powierzchniowej warstwy związanej z ciałem nie ma przy tym żadnego znaczenia.
Po drugie, im silniej przeżywasz i nie akceptujesz śmierci bliskiego człowieka, tym większą krzywdę wyrządza się jego duszy, utrudniając wejście i przebywanie w świecie zmarłych oraz kolejne przechodzenia przez inne światy. Przy czym im mniej jest w Twojej duszy miłości, tym więcej zabierasz jej duszy zmarłego.
Po trzecie, w jakim stopniu poczujesz Boską wolę we wszystkim i zrozumiesz, że każdy człowiek ma swój schemat odejścia z Ziemi, który odbywa się w zgodzie z wyższą logiką, w takim stopniu łatwiej będziesz mogła zaakceptować odejście ukochanej osoby.
Co dalej. Żyłaś tylko ludzką, powierzchniową logiką, która była w Twoim przypadku mocno połączona z miłością. Gdy powierzchniowa logika rozpadła się, zaczęło się rozpadać uczucie miłości w Twojej duszy. Proszę na jakiś czas zapomnij o ludzkiej logice i spróbuj żyć Boską logiką - nie myśleć, nie oceniać sytuacji, nie żałować przeszłości i nie bać się przyszłości. Twoja świadomość za bardzo przygniotła Twoje uczucie miłości. Poczuć się szczęśliwą jest bardzo prosto. Trzeba się nauczyć odrzucać ciężar trosk, lęków i żałowania. Przypomnij sobie siebie, gdy miałaś 5-7 lat. Proszę poczuj się dzieckiem, które nie ma przeszłości i które nie martwi się przyszłością.
Niedawno zrozumiałem, dlaczego Jezus mówił: „Bądźcie jak dzieci”. Nieważne ile masz lat, musisz w duszy czuć się dzieckiem, a wtedy żadne przeciwności losu nie przyćmią Twojego szczęścia. Jednak aby doznać tego uczucia i odrzucić ciężar świadomości, trzeba poprzez okazanie skruchy i modlitwę oczyścić duszę z agresji wobec miłości." S. Łazariew.
„Osądzanie, obrazy i jakakolwiek wewnętrzna agresja wobec siebie jest ukrytym życzeniem sobie śmireci."
Awatar użytkownika
Mirek
 
Posty: 4398
Rejestracja: 25 cze 2014, 13:52
Lokalizacja: Śląsk

Re: Until we meet again...

Postautor: soldado » 31 paź 2015, 22:19

Magdatella pisze:
soldado pisze:
Magdatella pisze:Dziekuje, coz za cudne miejsce w internecie gdzie mozna dostac komplement zamiast hejtu, jak sie uchowaliscie?? :)
List mam, postanowilam spalic jutro na cmentarzu przy grobie.
Zle spalam po nim, zreszta w ogole zle sypiam od momentu kiedy Aidan zmarl.


Tak jakoś wyszło :)

A tak na poważnie, to dobre miejsce też dla Ciebie ;)

Biłem się z myślami, czy Ci to napisać.
Piszę to dopiero teraz...
Nieraz duchy pokazują mi jakieś przyszłe wydarzenia, które są związane z osobami i ich doświadczeniami.
Pytałaś o sens swoich doświadczeń.
Nie znam ich w pełni, ale napiszę, co zobaczyłem.....zobaczyłem, że kiedyś w przyszłości pomożesz osobie, która będzie chciała popełnić samobójstwo, bo spotka ją dokładnie takie same doświadczenie, jak Twoje. Jeszcze teraz jak to piszę mam ,,gęsią skórkę''...


Soldado
Wiec moze sobie usiadz. To co zobaczyles juz sie wydarzylo. Bylam na krotki okres w szpitalu gdzie poznalam mloda dziewczyne, ktora czekala na swoje 2 dziecko. Byla tak szczesliwa i podekscytowana, miala miliony planow to byl poczatek jej ciazy 7 tydzien. Niestety dzieciatko przestalo sie rozwijac i lekarze stwierdzili poronienie. Ta dziewczyna byla w otchlani rozpaczy i na skraju poplenienia czegos glupiego (samobojstwo). Spedzilam duzo czasu na rozmowach z nia, pocieszaniu, pare razy mi zarzucila Tobie to latwo bo masz swoje dziecko (19 tygodni wowczas) i wowczas palnelam: ze niewiadomo co komu pisane (jak wczesniej pisalam uwazam,sie za osoba wrazliwa na energie, nie uwazam,ze jestem medium,niektore rzeczy po prostu wiem bo je czuje i nie potrafie logicznie wyjasnic skad wiem po prostu wiem, wiedzialam,ze pochowam kiedys dziecko ale zepchnelam te odczucie daleko aby nie wywolac wilka z lasu, no nie zbaczam z tematu wrocmy jednak do tematu). Potem mi podziekowala i powiedziala,ze jej pomoglam bardziej niz mysle, dopiero teraz a dokladniej przedwczoraj przyznala mi sie w rozmowie,ze miala mysli samobojcze ale tak jak gnebilam i nekalam,ze nie mogla sobie tego zaplanowac. Takze voila Twoja wizja chyba bardziej odnosila sie do przeszlosci.

Moze i dobre miejsce bo chcialabym popracowac na ta swoja wrazliwoscia, mozliwie bardziej ja rozwinac,ale (tylko sie nie smiejcie) Boje sie. Autentycznie sie boje duchow, wizji. Poki co w moim przypadku wszystko to jest soft wersja, widze rozmawiam z moimi bliskimi, moje przeczucia dotycza mnie lub moich bliskich takze to jest taka komfortowa banka, w ktorej sie zamknelam,ale czasem korci....


No to sobie usiadłem, gdy to przeczytałem.
Miałem tą wizję przy pierwszym poście, który napisałem w Twoim temacie.
Dawałem komuś do przeczytania ten temat i pytałem, czy mam napisać to, co zobaczyłem.
Ta osoba powiedziała mi, że nie powinienem tego rozgrzebywać.
Dlatego przez jakiś czas biłem się z myślami i w końcu napisałem.

Ja też bardzo bałem się kiedyś duchów, to było na samym początku, gdy u mnie się wszystko zaczęło.
Jednak był Ktoś koło mnie, kto dawał mi ogromną siłę i mogę teraz napisać, że dzięki Niemu przezwyciężyłem strach.
Miałem bardzo dużo doświadczeń, bardzo dużo praktyki , nie mając praktycznie żadnej na ten temat wiedzy.
Ok, ale zostawmy to :)
Fajnie, że jesteś z nami ;)
Czasem w życiu warto jest się zgubić, by móc się na nowo odnaleźć
soldado
Moderator forum.
 
Posty: 3193
Rejestracja: 04 lis 2014, 23:35
Lokalizacja: Stolica Polskiej Piosenki :)

Re: Until we meet again...

Postautor: fruwla » 01 lis 2015, 09:34

Hej Magdatela, szkoda ze przez zalobe znalazlas sie na forum , ale dobrze ze tu jestes :)
Kiedys slyszalam, ze nienarodzone dzieci poswiecaja jedno wcielenie, po to by ich rodzice zmienili(przez cierpienie) postrzeganie.
Wy bardzo cieszyliscie sie na waszego synka, jednak on zadecydowal inaczej. Na pewno jest "cos" jeszcze teraz ukryte, ale kiedys" to" sie wyjawi i ulatwi zrozumiec dlaczego.
" Punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia "
fruwla
 
Posty: 956
Rejestracja: 28 kwie 2015, 10:03

Re: Until we meet again...

Postautor: Magdatella » 01 lis 2015, 13:30

Wczesniej juz pisalam,ze czuje sie winna. Czuje sie winna miedzy innymi dlatego,ze znosze to w miare dobrze. Nigdy nie bylam w jakiejs czelusci rozpaczy, tak bylam smutna i mialam zal,ale w porownaniu co widzialam ( 2 inne kobiety tego damego dnia na oddziale rodzily martwe dzieci, byly krzyki rozpaczy i chyba rzucanie czyms w pokoju, przynajmniej takie byly odglosy) co czytam na roznych forach ( kobiety nie wychodza z lozek, z domow miesiacami, latami, lamentuja dlugo i namietnie) mam wrazenie,ze przezywam to za spokojnie.
Sam temat mojego postu: until we meet again, ja bardzo gleboko w to wierze. Zreszta to sa slowa jakie umiescilam na jego trumience.
Gdzies tam gleboko wiem/czuje, ze znowu sie spotkamy, nie rozdrapuje ran, pozwalam sie im goic lecz w tym samym czasie mam wyrzuty sumienia,ze zupelnie normalnie funkcjonuje, nie spedzam godzin na cmentarzu lub nad jego zdjeciami. Bardziej patrze w przyszlosc, przygotowuje sie na nasze kolejne spotkanie.
Magdatella
 
Posty: 20
Rejestracja: 27 paź 2015, 21:47

Re: Until we meet again...

Postautor: światowid » 01 lis 2015, 13:36

Magdatela...

Twoje wpisy są dla mnie dużą nauką.

Dziękuje.
szkoda wielka że wiara i wiedza naszych przodków została zdeptana.
Awatar użytkownika
światowid
 
Posty: 228
Rejestracja: 18 lis 2014, 11:25
Lokalizacja: Kraków

Re: Until we meet again...

Postautor: Casandra » 01 lis 2015, 17:07

Magdatella postępujesz wspaniale i prawidłowo. Tamte matki nie mają Twojej wiedzy i wiary, nie wiedzą, że to życie to nie jedno jedyne, co zostało im dane. Nie rozumieją, że to dla nich próba, a co najgorsze - że swoim zachowaniem szkodzą duszom swoich dzieci po drugiej stronie. Twoja postawa jest godna naśladowania, Twoja siła wewnętrzna i duchowa mądrość są niesamowite, godne podziwu. Ja Cię podziwiam. Chylę czoła.
Stworzyłeś Panie tyle krętych dróg, pozwól mi proszę dostrzegać też Twe drogowskazy.
Awatar użytkownika
Casandra
 
Posty: 159
Rejestracja: 27 wrz 2015, 15:48
Lokalizacja: Województwo Lubelskie

Re: Until we meet again...

Postautor: Magdatella » 01 lis 2015, 18:21

Mile to uczucie kiedy ludzie sadza,ze jestes dojrzaly/madry....obrastam w e-piorka :)
Musze dodac,ze od momentu spalenia listu jest jakas ulga, uczucie zamkniecia sprawy.
Magdatella
 
Posty: 20
Rejestracja: 27 paź 2015, 21:47

Re: Until we meet again...

Postautor: fruwla » 01 lis 2015, 18:49

Magdatella pisze:Mile to uczucie kiedy ludzie sadza,ze jestes dojrzaly/madry...

To pewnie dlatego, ze jestes stara dusza.
" Punkt widzenia zalezy od miejsca siedzenia "
fruwla
 
Posty: 956
Rejestracja: 28 kwie 2015, 10:03

Re: Until we meet again...

Postautor: Krzysztoff » 01 lis 2015, 19:00

Magdatella pisze:Sam temat mojego postu: until we meet again, ja bardzo gleboko w to wierze. Zreszta to sa slowa jakie umiescilam na jego trumience.
Gdzies tam gleboko wiem/czuje, ze znowu sie spotkamy, nie rozdrapuje ran, pozwalam sie im goic lecz w tym samym czasie mam wyrzuty sumienia,ze zupelnie normalnie funkcjonuje, nie spedzam godzin na cmentarzu lub nad jego zdjeciami. Bardziej patrze w przyszlosc, przygotowuje sie na nasze kolejne spotkanie.


Wierzę że się spotkacie jeszcze w tym życiu. Czasami ludzie mają bardzo silne przeczucia - bo ich Dusza pamięta plan wcielenia i to dociera gdzieś do naszej podświadomości. Więc Twoje przekonanie że się jeszcze spotkacie może z tego wynikać. To co jest ważne - Divaldo Franco , który jest wspaniałym człowiekiem z wielkimi zdolnościami mediumicznymi - twierdzi że w takich przypadkach Duch dziecka które utraciliśmy wciela się w kolejne dziecko żeby kontynuować misję. Czego wam szczerze życzę.

Co do listu - to ciekawe, że wpadło mi do głowy wcześniej, że powinnaś napisać ten list, jakoś wyleciało mi to z głowy i potem napisał o liście Soldado :lol: To właśnie pokazuje mechanizm inspiracji, gdzie duchy podpowiadają nam pewnego rodzaju myśli czy pomysły. Zapewne wiele słów które napisały tutaj różne osoby może pochodzić z takiej właśnie inspiracji

Dziękuję że podzieliłaś się z nami swoją historią i odczuciami, refleksjami
Krzysztoff
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 2787
Rejestracja: 05 sty 2012, 21:52
Lokalizacja: Wrocław

Re: Until we meet again...

Postautor: Magdatella » 01 lis 2015, 19:23

Jest jeszcze cos, czego nie napisalam. (wciaz bije sie z myslami)
Otoz mam wrazenie,ze wczoraj wieczorem (po tym spaleniu listu i wizycie na cmentarzu) uslyszalam: MAMO. Mam pewnosc,ze to nie moj starszy syn bo akurat w tym momencie ogladal bajeczke obok meza i zreszta on od zawsze mowi do mnie MAMU bo MAMUSIA to za dlugie dla niego. Czy to bylo zludzenie? mozliwe, chce wierzyc to bylo prawdziwe.


Krzysztoff, widze ze jestes z Wroclawia (moje miasto rodzinne)- pozdrawiam sentymentalnie.
Magdatella
 
Posty: 20
Rejestracja: 27 paź 2015, 21:47

Poprzednia

Wróć do Na zakręcie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości