Uważam, że nie jest to grupa wzajemnej adoracji, chociaż przyszło mi na myśl ostatnio, że znalazłem zrozumienie w jakimś stopniu; zrozumienie czego? - takich bardzo fundamentalnych myśli. To w rozmowie z Konradem.
Grupa wzajemnej adoracji to nie jest, bo ja sam jestem krytykowany w tej grupie za moje poglądy. Po części tę krytykę rozumiem (jednak traktuję poszczególne kwestie, jako sprawy do wyjaśnienia), a w innej części się z nią całkowicie nie zgadzam. Niemniej kiedy zdarza mi się mówić o moich poglądach, to mówię też, że znani mi spirytyści mają przeciwne zdanie i tłumaczę ich argumentację. Tym bardziej byłbym uważny w takich sytuacjach, gdyby przyszło mi mówić coś publicznie pod szyldem PTSS... .
konrad pisze:Dość powiedzieć, że w brazylijskim spirytyzmie Jezus pełni często dużo większą rolę niż sam Kardec. W sumie może i trochę w tym racji, bo przecież - jak informują nas duchy: "Bez miłosierdzia nie ma zbawienia" a nie "Bez spirytyzmu nie ma zbawienia". To miłość do drugiego człowieka jest czymś najważniejszym, gwarantującym szczęście w przyszłym życiu. Spirytyzm, wiedza o duchach - to już rzecz drugorzędna.
Może czegoś nie wiem - może Jezus był wybitym naukowcem prezentującym ludziom eksperymenty, w których dowodził faktu posiadania przez ludzi nieśmiertelnej duszy. Może kierował jakąś mocną grupą badawczą, po której działalności ślady zostały zatarte przez Kościół ...te spekulacje nie mają dzisiaj raczej sensu, ale jeżeli tak nie było, to bardzo musiałby się Jezus starać, żeby dorównać osiągnięciom, jakich dokonali w 19 wieku spirytyści z Allanem Kardekiem na czele. Nie da się zastąpić długich, systematycznych badań, prowadzonych w różnych grupach badawczych, z udziałem
wielu mediów; badań polegających na implementowaniu niejednokrotnie porządnie zaprojektowanych eksperymentów, których wyniki równie skrupulatnie zostały zaraportowane. Nie potrafię tego wytłumaczyć, Lilo, co daje niektórym, nielicznym ludziom wiara w posiadanie nieśmiertelnej duszy. To jest bardzo osobisty temat. W każdym razie nikomu z tej nielicznej grupy (niekoniecznie spirytystów) nie życzę, żeby taką wiarę stracił, bo nie ma chyba fatalniejszej rzeczy – gorszego cierpienia. I tutaj byłem bardzo zaskoczony, jak kilkanaście lat temu zorientowałem się, że tylko nieliczni ludzie cenią w takim sensie życie wieczne. Wiem dzisiaj, że dla większości ludzi na Ziemi są to myśli niepojęte – może im się wydaje, że to rozumieją, ale tak naprawdę nie mają pojęcia, jak można cenić życie wieczne (tak odnośnie rozważań o ludziach posiadających mądrość...).
Nie wnikając w to, czy nasze wyobrażenie o tym, kim był Jezus, jest prawdziwe, możemy przyjąć na chwilę, że należał do kategorii Duchów czystych i uczył, czym jest miłość. Świetnie – to daje pewną intuicję, że w „najwyższym wymiarze” zaświatów główną rolę gra absolutnie bezinteresowne uczucie, a zatem jest tam absolutny porządek i wszystko co jest, jest wieczne. Ale jak dużo wypowiedzi Duchów podkreślających rolę miłości zebrali spirytyści; przecież to jest znacznie więcej, niż wypowiedzi jednego filozofa żyjącego 2000 lat temu. Bo Duchy znajdując się w zaświatach, są ich bezpośrednimi obserwatorami, a ponadto tych wypowiedzi o miłości jest na tyle dużo, że można (po uwzględnieniu szeregu spostrzeżeń dotyczących otrzymywanych komunikatów) być spokojnym o to, że to miłość jest najważniejsza w zaświatowej rzeczywistości. Czyli nawet w tej dalszej kwestii (po pokazaniu już, że wszystko, co się składa na tożsamość człowieka, to nieśmiertelna dusza) – kwestii miłości – spirytyzm dostarcza pewnych mocnych przesłanek. Czyli, Leszek, uważam osobiście, że to już jest koniec doktryny chrześcijańskiej, bo Kościół próbuje ukazywać spirytyzm w złym świetle (utożsamiając go z okultyzmem, z którym przecież spirytyzm nie ma nic wspólnego; pewnie, że są wyjątki...) – to jest akurat moje wierzenie, które nie wymaga dla mnie dowodu (nie jest to kwestia fundamentalna). Trudno mi wskazać, co chrześcijaństwo ma do zaoferowania w zamian... uważam, że nic.
pozdrawiam,
buntująca się dusza :]
EDIT:
Konrad, zgadzam się z Tobą, że nauka Jezusa i spirytyzm uzupełniają się nawzajem. Gdyby nauka Jezusa była respektowana przez ludzi, to spirytyzm dzisiaj byłby nawet jeżeli nie wyznawany przez wszystkich, to dobrze znany i szanowany na całym Świecie. Czyli uważam, że to dzieło, jakiego dokonał Jezus w swoim życiu, było czymś wielkim, gdonym szacunku.