W duchy nigdy nie wierzyłam.
Typ zimnej realistki - dotknę, zobaczę to uwierzę.
Kilka lat temu moja przyrodnia siostra popełniła samobójstwo, miałyśmy rewelacyjne układy, ale śni mi się w powracających koszmarach.
4 lata temu zmarł nagle mój mąż - zostałam sama z malutkim dzieckiem.
Zmieniłam mieszkanie.
W rozpaczy nawiązałam kontakt z medium z GB, był bardzo wiarygodny ale szybko o nim zapomniałam.
Potem się zaczęło.
Cały czas czułam czyjąś obecność w domu, bałam się.
Dochodziło do tego, że się barykadowałam w pokoju z dzieckiem.
Nie - nie mam chorób psychicznych Do lekarzy też latałam w obawie, że po ich śmierci coś mnie dopadło.
Ale żyję dalej....układam sobie życie...
Z mężem byliśmy bardzo szczęśliwi...a on również śni mi się w powracającyh koszmarach.
Nie będę opisywać emocji ale postanowiłam zmienić mieszkanie.
Zrobiłam to.
I jest to samo.
Noc....koszmar...po którym budzę się zlana potem...w koszmarze siostra albo mąż.
To taki sen, po którym traci się sens życia...nie potrafię tego opisac.
Wychodzę zapalić na balkon nocą i mam ochotę skoczyć.
Pisząc w skrócie - w koszmarach siostra mnie nienawidzi a mąż ciągle bije i znęca się.
I teraz napiszę coś w co sama bym nigdy nie uwierzyła - budzę się posiniaczona często.
2 lata temu poddałam się wszelkim badaniom - czy aby wszystko ok, z krążeniem itd - i wszystko ok.
A średnio 2 razy w tyg. pojawiają się nowe sińce i to zawsze po koszmarze.
zaczęłam cierpieć na notoryczne omdlenia i krwotoki z nosa.
Lekarze twierdza, że wszystko ok - psychiatra rowniez
Dodam...że ciagle źle sie czuje w mieszkaniu....gdziekolwiek ono jest...to moje mieszkanie.
Teraz znowu chce uciec...tylko wejde do niego i juz opadam z sil.
Boje sie zasypiac ale leki na spanie odstawilam bo to nie rozwiazanie.
Dowiedzialam sie niedawno, ze mam cos takiego jak swiadomy sen..tzn..chyba tak to sie nazywa.
Wiem, ze snie i wskakuje np w ogien zobaczyc jak to jest...bo to tylko sen.
Nie mam tej kontroli tylko w koszmarach.Budzi mnie bol albo brak oddechu.
Czy oszalałam??
Jest wiele innych dziwnych rzeczy...ale chyba na pierwszy raz to i tak zrobilam z siebie wariatke