Cierpienia? mam nadzieje ze nie pisze jakos pesymistycznie i negatywnie. Nie chce takimi negatywami epatowac
Nie mialam nic pesymistycznego i negatywnego na mysli- czasem nie potrafie obrocic w slowo pisane to co mam na mysli- chodzilo mi bardziej o to ,ze przezylas duzo cierpienia w zyciu jak sama opisalas... z Twojego pisania odczuwa sie dojrzalosc duchowa a nia chyba wlasnie najbardziej " zdobywa" sie przez trudy zycia...
Mialam trudne zycie. Jednak dzieki mojej filozofii , wierze ze wszystkie sytuacje dzieja sie dla mnie. To ja bylam i jestem rezyserem swojego zycia. To mialo sie wydarzyc i dziekuje ze to sie stalo. Te wszytskie sytuacje, dom rodzinny wieloletnia bardzo ciezka depresja, wielokrotne proby samobojcze przez wielka nienawisc do siebie jaka mi zakodowano w dziecinstwie byly dokladnie tym czego mialam doswiadczyc. I jestem wdzieczna za wszystkie wyzwania w moim zyciu , ktore pozwalaja mi byc coraz lepszym czlowiekiem. Jak kazdy potykam sie czasami, ale wiem ze nauczylam sie bardzo duzo i patrzac na to wszytsko z innej perspektywy jest mi latwiej. Lotus wyrasta z blota, i tak samo my mozemy szlifowac nasze dusze przez walke z swoimi przywarami i przez pokore .
Bardzo sie ciesze ,ze poradzilas sobie sama ze "soba" ze znalazlas droge ,aby isc dalej .... Ja natomiast nigdy " nie nienawidzilam siebie" oprocz jakis tam rzeczy ktorych nie moglam zaakceptowac jak kazdy ( wqyglad itp.) od wielu lat nie ma to juz dla mnie znaczenia .... kiedys bardzo balam sie zestarzec ... dzis moze to smiesznie zabrzmi ,ale smieje sie do kazdego nowego siwego wlosa
akceptuje siebie w 100% fizycznie ale gorzej czasami jest z moim zachowaniem... staram sie byc dobrym czlowiekiem ,ale nie zawsze mi to wychodzi.... czasami postepuje wbrew temu,co czuje i z tego powodu czuje sie smutna.... przede mna dluuga droga do tego,aby sie "polepszyc" ale jest coraz lepiej...
Zamieniam poczucie winy na odpowiedzialnosc , latwiej po prostu sie zyje.
Bardzo ladnie to ujelas- ja rowniez nosze w sobie poczucie winy czasem nawet nie jestem pewna dlaczego... wydaje mi sie,ze nie jestem tak dobra jak powinnam i obwiniam sie czesto za niepowodzenia innych... staram sie jakos im pomoc ale kiedy to nie wychodzi czesto wydaje mi sie ,ze to moja wina... ze moglam " cos" zrobic inaczej...
W medytacji najpewniej bardzo wazna jest systematycznosc i niezniechecanie sie z poczatkowych nie do konca osiagnietych rezultatow
I to jest trudne dla mnie....
Rozumiem ciebie i twoje glebokie odczuwanie, ale nie boj sie, daj sie po prostu prowadzic. Jak ufasz to utrzymujesz. Ja mam jeszcze wiele strachu w sobie, na szczescie coraz mniej. Dzialaj mimo strachu - on pokazuje tylko nam gdzie mamy najwieksza mozliwosc rozwoju i wyjscia z swej strefy komfortu . Kazdy nowy nawyk czy nowa droga wymaga nowych rozwiazan. Czesto swiat niewidzialny potrafi nas sabotowac i watpienie wkladac nam do glowy. Na szczescie dobra strona tez nam szepcze i daje nowe pomysly. Jest tyle roznych pieknych drog i wiem ze medytacja nie musi rezonowac z kazdym. Sprobuj pomodlic sie przed medytacja i skupic sie mocno na oddechu ( tylko uwaga na oddechu, jedna dziurka nosa wdech ktory z twoja uwaga przechodzi przez cale cialo a druga wyddech) to moze nie odlecisz tak daleko albo przewodnik cie pokieruje.[/quote]
Sprobuje...