Loxlei wykazał dużo dojrzałości i zrozumienia dla sytuacji która nie jest i nie będzie jedyna. Zacietrzewienie i dążenie do uzasadniania własnych racji w nieskończoność rodzi często tarcia i konflikty. Czy da się temu zaradzić? Wątpię, ponieważ człowiek nie zmienia się z dnia na dzień. Nie jest także automatem przeznaczonym do potakiwania, chyba że kryją się za tym nieczyste zamiary. Nie jest łatwo zmusić się lub wyznaczyć granicę oporu. Jest to wyższa sztuka zarządzania własnym umysłem i emocjami. Tego w zasadzie nie uczy żadna szkoła. Jest to wyzwanie niezwykłej wagi i wymaga dużo sił i i samozaparcia. Przekształcanie sztywnych struktur samego siebie może przerastać możliwości i najlepsze chęci, więc uważam że nie każdego stać na taki wysiłek i przeobrażenie się jakby w kogoś innego. Spirytysta powie, że czego nie dokonał w tym życiu, ma szansę dopiąć celu w przyszłym. Mnie takie kształtowanie na raty nie odpowiada. Dla mnie o wiele wyższą wartość stanowi świadoma wspinaczka w jednym życiu. Dokształcanie z przerwami i do tego za każdym razem w innej skórze jest jak łatanie dziur w tej samej koszuli. Koszula jest ta sama ale łaty nie mają nic wspólnego z oryginałem. Jest to też jak budowanie domu na tych samych fundamentach. Fundament wprawdzie ten sam ale to nowe już nie jest takie samo jak było przedtem.
Czuję się człowiekiem i inkarnacja nie pasuje do mojego umysłu. Dzieje się tak dlatego, iż nie odczuwam żadnej więzi z Duchem, nie odkrywam w sobie istnienia duszy bez egoizmu. Pisałem o tym może nie w dosłownym znaczeniu ale widzę, że moje rozważania i sprzeczności są traktowane jako krytyka spirytyzmu, którą należy ignorować i omijać z daleka. Zawiłości spirytyzmu nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Być może zawiłości są wymysłem a to człowiek jest pokręcony?
Wszystko potrzebuje swojego czasu i żadne próby dociskania gazu tego problemu nie przemogą.