Portale informacyjne i temat duchów

Wszystko o Spirytyzmie w Internecie: ciekawe strony, nagrania, linki do książek w wersji elektronicznej, informacje o ciekawych aukcjach.

Portale informacyjne i temat duchów

Postautor: sooleyman » 30 sty 2009, 11:24

Przeglądając wiadomości na Interia.pl dostrzegłem tzw. news pod hasłem "nawiedzony szpital". Treść artykułu dostępna jest pod następującym linkiem http://fakty.interia.pl/ciekawostki/news/nawiedzony-szpital-prosi-o-pomoc-egzorcyste,1251683,2943 . Jestem ciekaw Waszych opinii...

Pozwoliłem sobie dodać treść artykułu z Interii (źródło jw.), żebyście nie musieli za dużo skakać po klawiaturze :-)

"Nawiedzony szpital prosi o pomoc egzorcystę

Władze szpitala w Derby w Wielkiej Brytanii zdecydowały się poprosić o pomoc egzorcystę po tym, jak pracownicy skarżyli się, że placówkę nawiedza duch.
Zatrudnieni w nowym szpitalu City General w Derby zapewniają, że oddziały kliniki regularnie nawiedza ubrany w czarną pelerynę duch. Według najpopularniejszej teorii to duch rzymskiego żołnierza, ponieważ w miejscu, na którym stoi obecnie szpital wiła się antyczna droga zbudowana jeszcze za czasów Imperium Rzymskiego.
"W ostatnich tygodniach pracownicy wielokrotnie widzieli nieproszonego gościa. Część z nich jest przerażona - czytamy na łamach "The Sun" - Wielu widziało zarys mężczyzny okrytego peleryną miotającego się pomiędzy salami - zwłaszcza na oddziałach znajdujących się najbliżej kostnicy. Pojawianie się tajemniczego gościa tak bardzo wstrząsnęło pracownikami, że kierownictwo szpitala postanowiło działać".

Menadżerka Debbie Butler przesłała już wszystkim zatrudnionym w szpitalu emaile z informacją, że szpital poprosił egzorcystę o pomoc w pozbyciu się nieproszonej zjawy.
"Nie wiem, jak wielu z was ma świadomość, że niektórzy wasi koledzy raportowali nam, że widzieli ducha. Traktuję to poważnie, ponieważ ostatnią rzeczą, jakiej nam potrzeba jest złe samopoczucie pracowników. Jednocześnie nie chciałabym straszyć nikogo bardziej niż to potrzebne, ale uważam, że powinniście wiedzieć, co z tym robimy. Rozmawiałam już na temat wynajęcia egzorcysty, by oczyścił nasz szpital".
Zanim jednak duchowny pojawi się na terenie placówki, na rytuał musi wyrazić zgodę biskup. W Kościele katolickim bowiem egzorcyzmy wykonywane są jedynie, gdy zawiodą inne dostępne środki i za zgodą biskupa.

AWT"

Moja opinia? Albo kaczka dziennikarska, z której plotkarski "The Sun" słynie, albo reklama szpitala, który jako prywatny podmiot może zapragnął być w centrum uwagi, a może jednak faktycznie mamy do czynienia z obecnością paranormalnego zjawiska? Jeżeli tak, to uważam, że egzorcyzm nie jest na tym etapie środkiem odpowiednim, gdyż nie mamy tu do czynienia z opętaniem (posesio diabolica, posesio demonica), nawet nie weimy, czy ten duch to byt, który chrześcijaństwo zwykło określać demonem? Może nie wyrzucać od razu, tylko zapytać "czego potrzebujesz?"... Ks. Francois Brune pisał także o możliwości istnienia tzw. fali szczątkowej, czyli okresowego pojawiania się dźwięków lub obrazów pozostałych po dawnej działąlności czlowieka w danym miejscu - temat ten jest szeroko obecny w źródłach nt. transkomunikacji instrumentalnej.

Tyle moich (do)mniemań w tym temacie, chętnie zapoznam się z Waszymi opiniami...

Oto oryginalny artykuł w internetowej edycji "The Sun": http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/news/article2189230.ece
Awatar użytkownika
sooleyman
 
Posty: 80
Rejestracja: 16 lip 2008, 12:14
Lokalizacja: Toruń

Re: Portale informacyjne i temat duchów

Postautor: Jul » 30 sty 2009, 14:38

Ciekawy news, też wydaje mi się, że egzorcyzm jest tu raczej jeszcze niewskazany albo niepotrzebny. "The Sun" to rzeczywiście jednak nienajlepsze źródło informacji, polski "Fakt" się na nim wzorował...
Ale prawdą raczej jest, że Wielka Brytania jest podobno w wielu miejscach nawiedzonym krajem. Posiada bardzo dużo niezniszczonych, starych budynków oraz historię pisaną dłuższą od naszej. Na innym forum taką wypowiedź kiedyś znalazłem osoby z UK:

Na starych traktach rzymskich w Wielkiej Brytanii ponoć można zaobserwować maszerujących legionistów. Widzi się zazwyczaj albo widma po kolana w ziemi, albo unoszące się w powietrzu, a spowodowane jest to tym, że w owych zamierzchłych czasach drogi były położone na innym poziomie gruntu niż współcześnie. Czasem taki dawny trakt przecina zabudowania i zdarza się, że taka chmara wojów się przespaceruje siejąc popłoch.

Chociaż z tym strachem u Brytyjczyków jest różnie, zazwyczaj przeważa ciekawość. Podchodzą do tego typu zjawisk otwarcie i równie otwarcie o nich opowiadają (przynajmniej ci, których znam). Sama miałam ze współlokatorami dziwne przeżycia, przy których racjonalna argumentacja wysiadała: a to otwierające się same drzwi zamknięte na klamkę, przesunięty przedmiot, niezidentyfikowane stukoty czy błyski. Wątpię jednak, czy byli to jacyś królowie, baronowie, itp., raczej zwykłe chochlikowe poltergeisty. Szkody większej nie wyrządzały i znudzone brakiem reakcji sobie odchodziły (najlepszy sposób by się pozbyc ducha to nie reagować).

Znam też przypadek rodziny, która śmiertelnie się wystraszyła bardzo złośliwej "postaci" nawiedzającej ich dom do tego stopnia, że sprzedali i przeprowadzili się.

Może coś jest na rzeczy, że w Wielkiej Brytanii jest wzmożona aktywność tego typu energii. Jeszcze nie rozgryzłam co to...


I jeszcze taki tekst w temacie kiedyś znalazłem na portalach:

To Wielka Brytania, jakiej być może nie znacie: pełna zjaw, mrocznych historii i zjawisk nadprzyrodzonych
Nasz przewodnik poprowadzi was do nawiedzonych miejsc, gdzie macie szansę spotkać średniowiecznego ducha.

Ekspert od zjawisk paranormalnych, wielebny Lionel Fanthorpe otrzymał zlecenie przeprowadzenia badań mających określić, które z brytyjskich miast zasługuje na miano najbardziej nawiedzonego. Duchowny przyjął metodę statystyczną, sprawdzając ile duchów zaobserwowano w danym miejscu w przeliczeniu na 10 tysięcy mieszkańców. W Derby zanotowano 14 incydentów na 10 tysięcy mieszkańców (czyli w sumie 315), odkąd zaczęto rejestrować doniesienia na ten temat. Daje to temu angielskiemu miastu palmę pierwszeństwa wśród brytyjskich nawiedzonych miejsc.

Poniżej przedstawiamy mrożące krew w żyłach sprawozdanie z dziesięciu najbardziej przerażających zakątków kraju:

Belfast i duch Heleny Blunden

Helena była obiecującą młodą śpiewaczką, zatrudnioną w początkach XX wieku w tkalni lnu. Ciężko pracowała, a koledzy bardzo ją lubili. 60-godzinny tydzień pracy umilała sobie śpiewem. W niedzielę 14 kwietnia 1912 roku wszystkie jej myśli skupiały się na wieczornym koncercie, aż w zaaferowaniu popełniła fatalny błąd.

O godzinie siódmej wieczorem skończyła zmianę i biegła w dół po schodach, by nie spóźnić się na przedstawienie. Nagle potknęła się na porzuconej szczotce, przeleciała przez poręcz i upadła na podłogę najniższego piętra, zabijając się na miejscu. Chociaż marzeniem śpiewaczki było wyrwanie się z tkalni, jej zjawa wciąż nawiedza budynek. Teraz mieści się w nim drukarnia, której pracownicy zgłaszali, że słyszą dziewczęcy śpiew przechodzący nagle w przeraźliwy krzyk.

Gloucester i duch biskupa Johna Hoopera

Biskup, który spłonął na stosie za wiarę, do dziś straszy w tym historycznym mieście. Zginął straszliwą śmiercią w 1555 roku, podczas prześladowania protestantów przez katolicką królową Krwawą Mary.

Zjawę zaobserwować można w pobliżu pomnika biskupa. Pojawia się tam również duch królowej Marii, która panowała od 1553 roku do swojej śmierci pięć lat później. Być może dusza władczyni odbywa pokutę za to, w jaki sposób kazała zamęczyć Johna Hoopera.

Chester i duch lorda Bernarda Stewarta

Bitwa na wrzosowisku Rowton była jednym z najbardziej krwawych i bezlitosnych starć, do jakich doszło podczas XVII-wiecznej angielskiej wojny domowej. Bitwa odbyła się 24 września 1645 roku, trzy mile na południowy wschód od Chester. Armię rojalistów wspierających króla Karola prowadzili lord Bernard Stewart oraz Marmaduke Langdale. Zostali zmiażdżeni przez zwolenników republiki i Olivera Cromwella, walczących pod wodzą pułkownika Michaela Jonesa. Zabito ponad 600 rojalistów, wśród nich – lorda Bernarda Stewarta.

Jego duch do dziś przejeżdża konno przez wrzosowiska, zwłaszcza w dniu 24 września. Inną ofiarą bitwy był William Lawes, nadworny muzyk króla Karola, który służył mu całe swoje życie. Ludzie mówią, że słyszą czasami nad wrzosowiskiem pełną żalu melodię: nuciłby ją duch muzyka zmuszonego do wojaczki i zastrzelonego przez republikanów.

Exeter i duch na bicyklu

Pod centrum Exeter przechodzi plątanina średniowiecznych korytarzy, zbudowana w celu konserwacji rur dostarczających miastu wodę pitną z pobliskich strumieni. Nic dziwnego, że te przejścia, w których panuje przeszywające zimno i ciemności, stały się pożywką dla wielu mrożących krew w żyłach opowieści.

Jedna z nich mówi o mężczyźnie o imieniu Albert, który wpadł do podziemi przez jedną ze studzienek i kilka dni umierał w bólu i strachu. Ponoć jego duch nawiedza korytarze – widziano go, jak jeździł po nich na staromodnym bicyklu. Istnieją też przekazy o skarbie ukrytym w tunelach. Ale kto odważyłby się go tam szukać?

Edynburg i smutny dudziarz

Zamek w Edynburgu należy do najczęściej nawiedzanym miejsc w Szkocji. Z najsłynniejszą ulicą miasta – Royal Mile – łączy go sieć podziemnych tuneli. Kilkaset lat temu wysłano dudziarza, by je zbadał. Miał nieustannie grać, by osoby na zewnątrz mogły śledzić jego postępy. Ale w połowie Royal Mile dźwięki nagle ucichły. Wysłano ludzi na ratunek, ale dudziarz zniknął. Wciąż jednak nawiedza Royal Mile, a jego niesamowite granie słychać czasami nawet na edynburskim zamku.

Derby i duch posterunkowego Mossa

W 1879 roku pewien przestępca, Gerald Mannering, zajechał do Derby po kłótni z ojcem. Zamierzał utopić smutki w alkoholu. Policjanci zauważyli go jadącego na kucyku i nie potrzebowali alkomatu, by stwierdzić, że jest pijany. Zabrali go do aresztu, który znajdował się w miejscu, gdzie teraz mieści się targ rybny. Tam, w pokoju przesłuchań, rozwścieczony więzień wyciągnął pistolet i zaczął strzelać na oślep, raniąc inspektora i zabijając posterunkowego Mossa. Mannering został uznany za winnego ich śmierci, ale uniknął styczka, ponieważ wyszło na jaw, że ława przysięgłych była podzielona co do kwalifikacji czynu: połowa twierdziła, że było to morderstwo, a połowa – że zabójstwo. Ostatecznie przyjęli werdykt w oparciu o losowanie.

Być może to właśnie ta niesprawiedliwość uwięziła na ziemi ducha posterunkowego Mossa. Robotnicy na targu rybnym widzieli przyglądającego się im policjanta w mundurze z epoki wiktoriańskiej, a także słyszeli bezcielesne kroki kogoś patrolującego teren.

York i zawodzące duchy sierot

Dyrektorowi XIX-wiecznej szkoły York Industrial Ragged School płacono za opiekę nad porzuconymi i bezdomnymi dziećmi i za przyuczanie ich do zawodu, ale on nie przejmował się za bardzo sierotami powierzonymi jego pieczy. Wiele z nich zmarło z powodu złego traktowania, więc spanikowany przełożony chował ich ciała w obszernym kredensie, nie chcąc przyznać się do zaniedbań.

Ale poczucie winy doprowadziło go do obłędu i pewnego dnia zaczął biegać po szkole, szlachtując pozostałych przy życiu podopiecznych wielkim nożem. Każdy, kto w Yorku przystanie, by posłuchać bawiących się w oddali dzieci, może nagle usłyszeć, jak ich głosy zamieniają się w krzyki śmiertelnego przerażenia.

Norwich i duch z ulicy Magdalen 19

Dom przy Magdalen Street w Norwich zyskał sławę najbardziej nawiedzonego adresu w tym mieście. Pierwotnie znajdował się w nim pub, a obecnie swoje biura mają tam Radio Rentals, Oxfam i Stirling Travel. Pracownicy wszystkich trzech firm zauważyli przedziwne zjawiska, takie jak filiżanki spadające ze stołów, chociaż nikogo nie ma w pobliżu albo włączające się samodzielnie maszyny do pisania.

Kiedy sięgnięto w przeszłość, okazało się, że w pokoju na piętrze zamordowana została barmanka Sara. Właściciel pubu był brutalnym stręczycielem, który wpadł we wściekłość, gdy dziewczyna odmówiła sypiania z klientami i w furii zadał jej śmiertelny cios. Wiele osób wciąż odczuwa znaczną różnicę temperatur pomiędzy pokojami od frontu i tymi z tyłu budynku.

St. Albans i duch kompozytora

Wspaniały kościół opactwa St. Albans był sceną wielu nawiedzeń. W 1944 roku, podczas drugiej wojny światowej, Basil Saville wypatrywał pożarów. Podczas swojej warty zaobserwował, jak organy same zaczęły grać, a przed nim przemaszerowała procesja mnichów – widm.

Tę muzykę słyszano potem jeszcze wiele razy, aż w końcu udało się ustalić, że to utwór autorstwa Roberta Fairfaxa, który był muzykiem w opactwie i zmarł w 1521 roku. Nuty odkryto dopiero niedawno i połączono z dźwiękami słyszanymi przez świadków.

Oksford i duch pięknej Rosamundy

Przypadek mniszki Rosamundy jest jedną z najtragiczniejszych historii o duchach związanych z Oksfordem. Król Henryk II uczynił z niej swoją konkubinę i trzymał w klasztorze Godstow na wyspie Trout. Władca spotykał się z nią w labiryncie strzeżonym przez jednego z wiernych rycerzy. Rycerz ten trzymał koniec srebrnej nici, która mogła zaprowadzić gościa do Rosamundy. Oszalała z zazdrości królowa zabiła wojaka, odnalazła Rosamundę i zmusiła ją do wypicia trucizny. Teraz zjawa otrutej kobiety straszy w pubie The Trout w dzielnicy Wolvercote.

http://wiadomosci.onet.pl/1504502,2679,1,kioskart.html (też na podstawie "The Sun")
Jul
 
Posty: 346
Rejestracja: 31 paź 2008, 23:41

Re: Portale informacyjne i temat duchów

Postautor: sooleyman » 09 lut 2009, 10:59

Tym razem znowu wieści z rodzimego portalu INTERIA.pl (link źródłowy zamieszczam poniżej) - znów jestem ciekaw waszych opinii.

http://interia360.pl/artykul/duchowa-lacznosc-z-duchami,17666

Duchowa łączność z duchami

autor: Czesław Suchcicki

"Rekwizytami seansu są: arkusz papieru z narysowanym krzyżem w środku koła i alfabetem na odcinku obwodu oraz słowami “TAK” i “NIE” poniżej krzyża. Uzupełnieniem jest obrócony do góry dnem porcelanowy spodek z namalowaną strzałką na krawędzi jego obwodu i paląca się świeca na stole.
Z końcem lata i zbliżaniem się pochmurnej i dżdżystej pory jesiennej następowała pomiędzy ludźmi coraz bardziej przygnębiająca atmosfera, oraz pogłębiała się tęsknota za krajem i pozostałymi tam najbliższymi osobami. Nie było wtedy żadnej możliwości nawiązania z nimi jakichkolwiek kontaktów korespondencyjnych. Uniemożliwiała to linia frontu.

Kobiety rosyjskie też miały powody do zmartwień, szczególnie te, które już od dłuższego czasu nie miały żadnych wiadomości od swoich mężów i synów będących na froncie. Stąd powstała potrzeba nawiązania przynajmniej jednostronnej łączności duchowej, uzyskania choćby nawet złudnego potwierdzenia, ale jednak podtrzymującego żywione nadzieje, nadzieje, bez których w tym ciężkim okresie życie było bardzo trudne.

Pierwsza próba nawiązania łączności z bliskimi polegała na użyciu szklanki z wodą i włożeniu do niej złotej obrączki, oraz długim wpatrywaniu się w środek obrączki odbitej w lustrze przy świetle świecy.

Nasza gospodyni, u której wtedy mieszkaliśmy, długo wpatrywała się w obrączkę. Wszyscy czekaliśmy na wynik z zapartym oddechem i nie ukrywam, że również z wielkim strachem. Tej wróżbie towarzyszył przekaz, że jest ona mocno powiązana ze złymi duchami. Krążyło opowiadanie, jak to jedna dziewczyna wypatrywała w obrączce swego narzeczonego i w czasie seansu została przez złego ducha uduszona, pomimo obecności przy niej innych osób. Niektórzy twierdzili, że to nie było takie zwyczajne uduszenie fizyczne, ale musiała ona ujrzeć w obrączce coś tak przerażającego, że jej serce z tego powodu przestało bić. Czyli, inaczej mówiąc, był to zawał serca. Ale tak twierdzili tylko nieliczni, to znaczy ci mocniej stojący na gruncie praw fizycznych, bardziej odporni na różnego rodzaju zjawiska nadprzyrodzone.

W pewnym momencie po długim wpatrywaniu się w obrączkę nasza gospodyni powiedziała stłumionym głosem "wiżu", ale nie powiedziała, co widzi. Potem kolejno wszyscy oglądaliśmy, oczywiście ci wszyscy, co chcieli się wpatrywać. Ciekawe było to, że nikt nic nikomu nie sugerował, a widzieliśmy prawie to samo.

Cały ten widziany obraz był mało wyrazisty, jakby rozmyty, jednak bez żadnych wątpliwości dało się wyróżnić następujące elementy. Otóż widać było łóżko, w łóżku leżał człowiek, twarzy nie było widać, bo była obandażowana, obok siedziała kobieta. To było wszystko, a po dłuższej chwili wszystko się rozmyło i nic już nie było widać. Gdzieś po około dwóch tygodniach gospodyni otrzymała list pisany przez kogoś z personelu szpitalnego, a w nim wiadomość, że jej mąż jest ciężko ranny i leży w szpitalu. Wróżba i list to są fakty, których byłem naocznym świadkiem. Powyższy sposób łączności (uzyskiwania informacji) uznawano za korzystanie z niebezpiecznych mocy nieczystych.

Na nowej kwaterze

Ponieważ nasza dotychczasowa kwatera okazała się za ciasna na zimę, więc przenieśliśmy się do budynku przy tej samej ulicy o cztery numery dalej. Był to dom jednopiętrowy (dwóchetażnyj) o czterech izbach. W jednej z izb na dole mieszkała z dwojgiem małych dzieci żona milicjanta, który był na froncie. Natomiast drugą izbę zajmowała polska rodzina i na jej prośbę, do niej dołączyliśmy.

Po kilku dniach zamieszkania w nowej kwaterze, jedna z naszych Polek, specjalistka od seansów spirytystycznych, zaproponowała, aby w naszym mieszkaniu urządzić seans spirytystyczny. Chodziło o to, żeby w czasie seansu nikt nie przeszkadzał, a jeszcze lepiej, aby w ogóle nikt o tym nie wiedział.

Do seansu zaczęliśmy się przygotowywać tuż przed północą, gdy małe dzieci już spały. Okna zostały szczelnie zawieszone, żeby nikt z zewnątrz nie mógł zajrzeć. Na środku izby stał stolik, na nim leżał kawał papieru z namalowanym krzyżem w środku narysowanego koła. Na odcinku obwodu koła wypisany był alfabet, oraz trochę niżej słowa: "TAK" "NIE". Uzupełnieniem kompletu rekwizytów był obrócony do góry dnem spodek, koniecznie porcelanowy z namalowaną strzałką na krawędzi jego obwodu. Ostatnim elementem, bez którego żaden tego rodzaju rytuał nie mógłby się odbyć, była paląca się świeca.

Czekaliśmy na moment rozpoczęcia seansu w wielkim napięciu i z pewnym niedowierzaniem, choć wiedzieliśmy, że w możliwość wywołania ducha trzeba bezwzględnie wierzyć. Gdy tej wiary zabraknie, duch się nie zgłosi. Zatem wiara jest jedynym i podstawowym warunkiem powodzenia seansu.

Wreszcie zasiedliśmy do stołu. Mistrz ceremonii, jej siostra i nasze dwie rodziny oprócz dzieci, razem siedem osób. Nie wszyscy brali czynny udział jednorazowo, bo spodek był za mały i nie mieściły się na nim palce wszystkich osób. Dlatego uczestniczyliśmy na zmianę.

Po pewnym czasie trzymania palców na denku spodka zaczynamy odczuwać jakieś pulsowanie, tak jakby przepływał przez palce prąd o niewielkim natężeniu. Wtedy mistrz ceremonii zaczął wzywać odpowiedniego ducha mówiąc: "wzywam cię, duchu" i tu wymienia jego imię. Następnie ze względu na formę zadanego pytania duch odpowiada "tak" lub "nie", to znaczy spodek tak się porusza, że strzałką wskazuje te słowa lub literuje to, co chce powiedzieć. Pytaliśmy jednego z duchów naszych krewnych, gdzie jest teraz nasz ojciec. Powiedział, że "w domu". Na pytanie w jakim domu, padła odpowiedź "w swoim". Było podejrzenie, że ktoś z nas tym spodkiem porusza, więc uzgodniliśmy, że uniesiemy palce nad spodkiem. Bezpośredni dotyk został przerwany, a spodek dalej się poruszał. To zrobiło niesamowite wrażenie.

Główne pytanie w czasie wszystkich seansów zawsze dotyczyło daty, kiedy wreszcie wrócimy do kraju. Odpowiedzi były różne np. "poczekajcie jeszcze", "wkrótce wyjedziecie", "jeszcze nie wiem" itp. Była też odpowiedź zaskakująca - "dajcie spokój". Innym razem, gdy duch długo nic nie odpowiadał, padło pytanie: "duchu, gdzie jesteś?". Wtedy odpowiedział: "tutaj między wami". Wszystkich przeszył dreszcz zgrozy, trudno było opanować drżenie rąk. Dopiero po dłuższej chwili opanowaliśmy się. Gdy zapytaliśmy, dlaczego nie odpowiada na nasze pytanie - odczytaliśmy: "bo Zdzisiek się śmieje". Rzeczywiście zauważyliśmy, że młodszy kolega robił głupie miny. Wypędziliśmy go od stołu i wszystko potoczyło się już normalnie. Takich seansów mieliśmy wiele. Wywoływaliśmy duchy różnych osób, nawet byłych dostojników państwowych, lub świętych.

Atak sił nieczystych

Pewnego dnia podczas seansu dziwnym zbiegiem okoliczności, tuż przed północą, w sieni naszego domu (w przybudówce) zawalił się z wielkim łomotem dach. Trudno powiedzieć, co każdy z nas wtedy pomyślał, ale byliśmy tak bardzo wystraszeni, że seanse przerwaliśmy. Ten wypadek z zawaleniem dachu uznaliśmy wspólnie za działanie sił nieczystych, za próbę zastraszenia nas, abyśmy nie kontaktowali się z duchami świętych.

Ponieważ ciekawość była jednak większa od strachu, więc po kilku dniach przerwy w seansach postanowiliśmy je wznowić. Dołączyło do nas starsze małżeństwo z córką Marylką, bardzo dobrze znane nam ze swej bogobojności jeszcze z Polski. To była właśnie ta trzecia zaprzyjaźniona rodzina, znana nam od początku wyjazdu. W ten sposób chcieliśmy nawzajem podtrzymać siebie na duchu po ostatnim incydencie z zawalonym dachem.

Wszystko było przygotowane, jak zwykle. Zastanawialiśmy się tylko kogo najbardziej wiarygodnego z duchów wezwać. Wreszcie pan Kramkowski wpadł na pomysł, że najodpowiedniejszym duchem będzie św. Andrzej Bobola. Ręce nam drżały, twarze na pewno były blade, ale przy świetle świecy trudno było rozpoznać, wszystko było jakieś szarawo blade. Panowało najwyższe podniecenie, bo i gość miał być nie byle jaki. Z tak wysokiej rangi świętym nie każdy i nie często ma zaszczyt się spotkać, a nas ten zaszczyt spotka lada chwila. Nareszcie jest. Następuje jak za każdym razem zadanie niezmiennego pytania. Kiedy pojedziemy do kraju? "Cierpliwości, już nie długo". Tu pada konkretna data. Spojrzeliśmy po sobie z niedowierzaniem i jednoczesnym zadowoleniem, że wreszcie wszystko już wiemy. Nasz pan Kramkowski złożył ręce jak do modlitwy i wyszeptał. "Jezus, Maria! to już musi być prawda, bo nam powiedział sam święty Bobola".

Spotykaliśmy się jeszcze kilka razy z duchem świętego. Za każdym razem mówił, właściwie wskazywał przy pomocy alfabetu, ile pozostało nam dni do odjazdu. W końcu byliśmy spakowani, czekaliśmy na przyjazd obiecanych samochodów. Miały być o drugiej po południu, czekamy, minęła trzecia, czwarta, szósta i nic.

Słowa pocieszenia

Zawiedzeni czekamy nocy, ciekawi, co usłyszymy. Może termin został przesunięty, może jakaś awaria samochodów, może, może, każdy wymyślał swoje najpewniejsze może. Nikomu nawet przez myśl nie mogło przejść zwątpienie w prawdziwość słów świętego.

Nareszcie pojawił się duch świętego. Jakby nigdy nic powiedział. "Ja was tylko tak pocieszałem, wam jest potrzebna nadzieja, wytrzymajcie".

To był nasz ostatni seans. Wszystkie seanse były przez nas mocno przeżywane, ale kilka z nich nawet jeszcze dzisiaj, gdy wspominam, sprowadzają dreszczyk pewnego podniecenia. Dalsze seanse już nam nie były potrzebne. Przestaliśmy się karmić fałszywą nadzieją i złudzeniami, choćby nawet miały one być najprzyjemniejsze. Wiara została w nas mocno zachwiana, szczególnie w możliwość polegania na wypowiedziach wywoływanych duchów. Natomiast tej najważniejszej nadziei, że kiedyś w przyszłości do Polski powrócimy - nie traciliśmy. Do samego końca, przez całe pięć długich lat i wprawdzie nie wszyscy, ale wytrzymaliśmy.

Na marginesie dodam, że po powrocie do kraju dowiedzieliśmy się, że duch nam mówił prawdę. Dokładnie w tym czasie, gdy go pytaliśmy, nasz ojciec rzeczywiście był w domu. Wrócił do domu, gdy Rosjanie cofając się z frontem nie zdążyli więźniów zabrać ze sobą.

Często spotykamy się ze stwierdzeniami, że ludzie na Syberii są zacofani i zabobonni. Takie stwierdzenia nie są sprawiedliwe. Wcale nie są zacofani, są natomiast głęboko wierzący w Boga, w przeznaczenie, a wielu z nich wierzy również w białą i czarną magię. Tylko te przymioty nie są jakąś cechą ściśle związaną z ludźmi, ale z okolicznościami, z sytuacjami, wreszcie z warunkami, w jakich ci ludzie żyją. Przecież my Polacy, gdy znaleźliśmy się na Syberii, staliśmy się tacy sami jak oni i również jak oni rozmawialiśmy z duchami i tak samo we wszystko wierzyliśmy, co odpowiadało naszym oczekiwaniom. Ale przecież nie można powiedzieć, że staliśmy się przez to bardziej zacofani czy bardziej zabobonni".
Awatar użytkownika
sooleyman
 
Posty: 80
Rejestracja: 16 lip 2008, 12:14
Lokalizacja: Toruń


Wróć do Spirytyzm w Internecie

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości