Pawełek pisze:cthulhu87 pisze:Pawełek pisze:Jednak jeśli chodzi o samo przyjmowanie, to możliwe że chodzi o przyjęcie tego cierpienia bez nienawiści do tego lub czegoś przez co cierpimy, tylko byli wyrozumiali i kierowali się miłością wobec tego czegoś bo wciąż błądzi i powoduje cierpienie? Oczywiście nie mówmy tu o kamieniu który spadł nam na łeb.
W ogóle emocje często utrudniają podejmowanie właściwych decyzji, więc wychodziłoby na to, że odpowiednio przyjmując ból, tzn. bez złych i zbędnych emocji, możemy łatwiej poradzić sobie z odnalezieniem rozwiązania. Wtedy kamienia spadającego na głowę to też dotyczy
Teraz się zastanawiam, czy można przyjmować ból psychiczny bez jakichkolwiek emocji, bo zazwyczaj to one powodują te cierpienie gdyż nami targają. Co innego ból fizyczny gdy go odczuwamy za pomocą naszego ciała.
Wydaje mi się, że niektórzy wyrobili w sobie taką swoistą umiejętność patrzenia na siebie i swoje problemy tak, jakby dotyczyły innych ludzi. Nie chodzi o próbę ucieczki od problemu, ale o to, aby stanąć nieco z boku i dzięki temu dystansowi efektywniej go rozwiązać. Moim zdaniem nie da się nie przeżywać emocji towarzyszących bólowi psychicznemu, ale na pewno da się dołączyć do nich samodyscyplinę i opanowanie... trzeba jednak być bardzo dobrze ułożonym wewnętrznie człowiekiem. Czasami mam wrażenie, że coś takiego wyrobili w sobie ludzie, którzy bardzo wiele już w życiu przeszli i są w stanie znosić sytuacje, które dla pozostałych wydają się nie do przezwyciężenia.
Co do bohaterskiego znoszenia bólu fizycznego, przypomina mi się przypadek Zygmunta Freuda, który przez wiele lat cierpiał na bóle nowotworowe, a dzięki ogromnej sile woli prowadził codziennie długą pracę terapeutyczną i działalność naukową, pomagając wielu ludziom.
"Widziałem słynne grody starożytności, spoczywające pod całunem piasku lub kamienia, jak Kartagina, miasta greckie na Sycylii, równinę Rzymu z rozwartymi grobami i śpiące pod popiołem Wezuwiusza snem wieków dwudziestu cmentarze." L. Denis
http://www.ksiazki-spirytystyczne.pl