Co za różnica? Odłączenie, wyjście, to tylko słowa które mniej lub bardziej trafnie opisują sytuacje.
Nie uważam by ciało stanowiło dla mnie baterie( napisałem dla mnie poniewaz nie wierzę w duszę, swoją
drogą szkoda że nikt nie pokusił sie o jej definicje, bo bez niej wszelka dyskusja na ten temat jest bez
sensu). Ciało zdefiniowałbym raczej jako kotwicę, która utrzymuje nas w określonym obszarze. Inny obszar,
inne ciało, tylko ja wciąż ten sam. Nawet po utracie atrybutów, które czynia mnie teraz człowiekiem, ciągle
bedę istniał, a najgorsze co mnie może spotkać, to znów dac sie wciągnąć w koło życia i śmierci, co w zasadzie
nie jest takie złe.
Co do emitera... Zaznaczam że jest to moja subiektywna opinia.
Wszystko to co uważasz za sen, oczywiście jeśli włączyć by w to zdanie, że życie jest równiez rodzajem snu,
pochodzi z emitera. My nie, my bylismy wcześniej i będziemy pózniej, wybraliśmy ta droge poniewaz zapewnia rozwój. Nie wszystkie istoty tak wybierają, jest wiele systemów i wiele linii rozwoju, dlatego też nie zgadzam sie
z pojeciem znanym ze spirytyzmu że demony nie istnieją. Istnieją inteligencje nieczłowiecze, których ścieżki
rozwoju sa dla mnie niewyobrażalne, wiem tylko że niektóre z nich chciałyby tylko tego by "świat płonął".
A dzięki swojemu doświadczeniu mogą manipulować wiązką i miec wpływ na innych. To tak nawiasem ponieważ
nie chcę mi sie wdawać w polemike na ten temat, a widziałem taki wątek na forum.
Co do samego emitera, to jest za szczeliną, to obszar "na skraju", daleko poza pierścieniem ostatniego wcielenia. Nieznane wody. Jego radiacja jest tak silna, że bez umiejętności kontroli własnych receptorów, po prostu cie spali. To dlatego ludzie wracają, by w końcu nauczyć sie wyjść po za to. Każdy kto będzię miał świadomość, podczas interakcji z emiterem, juz nigdy nie zapomni kim jest, po co przyszedł i dlaczego odejdzie. Odpowiedzi na te pytania leża daleko poza możliwościami jezyka, Jeśli miałbym to zwerbalizować, to jestem roztańczonym pyłem tego świata.
Częścią i całością.
Ja jestem.