Strona 3 z 3

Re: NASZ POSTĘP

Post: 09 cze 2010, 17:39
autor: Nikita
Mnie spirytyzm narazie jeszcze nie zmienil. Mam duzo wad i slabosci nad , ktorymi cale moje zycie pracuje ale niestety czesto przegrywam w walce. Mialam ciezkie dziecinstwo i to odcisnelo swoje pietno na mojej psychice. I czesto robie to co robila moja matka, choc nie chce tego robic....
Czasami sie zalamuje bo juz nie daje rady. Mialam tyle pomyslow i planow a wszytsko ugrzezlo z powodow przeszkod.
Moge tylko powiedziec, ze zrozumialam pare rzeczy i spraw, moze troche sie zmienilam. Ale sa we mnie jeszcze poklady leku, strachu, nienawisci, agresji, ktorych za cholere nie moge sie pozbyc. Kiedys robilam medytacje z poduszka....

Co mi dal spirytyzm? ze mniej boje sie smierci i pewnosc , ze warto cos robic.

Problem tylko w tym, ze moge robic tylko tyle na ile umiem cos zrobic na ile mnie stac, na ile potrafie sie zmienic. Bo probowalam juz wiele razy sie zmienic ale sie nie udalo. Czuje sie zbyt slaba aby pewne rzeczy we mnie zmienic i nie dlatego, ze nie probowalalm...wlasnie dlatego, ze tyle razy probowalam ale sie nie udalo...klapa!

Re: NASZ POSTĘP

Post: 09 cze 2010, 18:57
autor: atalia
Może za wiele od siebie wymagasz? :)

Re: NASZ POSTĘP

Post: 09 cze 2010, 20:49
autor: vinitor
Nikita pisze:Mnie spirytyzm na razie jeszcze nie zmienil.

Problem tylko w tym, ze moge robic tylko tyle na ile umiem cos zrobic na ile mnie stac, na ile potrafie sie zmienic.


Napiszę coś od siebie, chociaż na forum jestem traktowany jak piąte koło u wozu.
Rzecz w tym, że nie jest całą prawdą, że to spirytyzm zmienia człowieka. Spirytyzm sam w sobie jest martwy i należy z niego korzystać jak z narzędzia, starając się robić to jak najlepiej. Narzędzie trzeba systematycznie używać, żeby poznać jego zalety i niezbędność w życiu. Posiadanie podręcznika na wiele się nie zdaje, gdy nie korzystamy z zawartych tam wskazówek i rad. Wiara bez uczynków jest martwa i to ma mobilizować do aktywności, uporu i samozaparcia. Uważam także, że pokonywanie przeszkód i problemów stojących na drodze wysiłków wprowadzenia zamierzonych poprawek we własne życie wymaga, i to często, wsparcia z zewnątrz. Mam tu na myśli kogoś w rodzaju przewodnika i to raczej nie duchowego, bo to już wyższy stopień wtajemniczenia. Dorosły w wielu sytuacjach czuje się jak dziecko i jest potrzebny ten ktoś, kto chwyci za rękę i pociągnie we właściwym kierunku, a kiedy trzeba to i potrząśnie łagodnie ale stanowczo. Musi to być osoba godna zaufania, odpowiedzialna, mająca określony autorytet. Masz mieć świadomość, że nawet mając zamknięte oczy możesz być pewna, że Twoja droga nie zakończy się zdradliwą rozpadliną. Pokonywanie własnych słabości w pojedynkę jest trudnym zadaniem, ponieważ ma się już w sobie zapisane schematy reakcji na różne sytuacje. Ów schematyzm ogranicza lub wręcz uniemożliwia wyjście z labiryntu osobistych nawyków, powielanych reakcji i w ten sposób próby zmiany własnej osobowości znajdą się w impasie. Może też być, że środowisko lub towarzystwo w którym przebywasz zepsuje najlepsze chęci poprawienia się, pokonania czegoś co się nie lubi lub przeszkadza w wysiłkach zmierzających do urzeczywistnienia planów naprawy swojego wewnętrznego wizerunku.

Re: NASZ POSTĘP

Post: 09 cze 2010, 21:39
autor: konrad
Tak mnie naszła taka refleksja w temacie. Ponieważ piszemy tutaj czasem o naszych bardzo wewnętrznych przemyśleniach i sprawach osobistych, proponuję, by nie robić wycieczek w stronę postów innych osób. Przeglądając kilka postów, taką tendencję zauważyłem.

Tematem jest "Nasz postęp", a nie "Wasz postęp". Słowo "nasz" zakłada, że nie pomijamy siebie.

To tylko uwaga techniczna, ale generalnie wielkie dzięki dla ADIego za podrzucenie bardzo ciekawego i rozwijającego tematu.

PS. Taka ciekawostka. Na spotkaniach anonimowych alkoholików jest taka bardzo piękna zasada, która zapewnia uczestnikom poczucie bezpieczeństwa i komfort dzielenia się swoimi przemyśleniami. Każdy mówi tylko i wyłącznie o sobie. Nikt nie odnosi się do wypowiedzi poprzednika. Np. jeśli ktoś opowie o tym, że zrobił to czy tamto, nikt nie może powiedzieć: "Zrobiłeś dobrze" albo "Zrobiłeś źle". Mogą co najwyżej powiedzieć: "Ja miałem podobną sytuację i zrobiłem to i tamto". Ta zasada świetnie się sprawdza i sprawia, że nie ma tam nieporozumień i przykrych dyskusji. Jest to zasada bardzo spirytystyczna, bo zakłada wyrozumiałość dla drugiej osoby... No a co do anonimowych alkoholików, to chyba już gdzieś wspominałem, że część ich zasad została podana twórcy ruchu Billowi W. przez Duchy ;)

Re: NASZ POSTĘP

Post: 10 cze 2010, 10:35
autor: Damian
Ninawiść ,gniew ,strach to odczucia z którymi boryka się niemal każdy w większym lub mniejszym stopniu.Szczególnie nienawiść zwłaszcza jeśli ktoś nam wyrzadził coś złego lub krzywdę o której raz że nie łatwo zpomnieć a o wybaczeniu to już nie ma mowy.Kiedyś nie zastanawiałem się nad tym dlaczego miałbym wybaczyć komuś kto mnie bezlitośnie potraktował.Dzięki spirytyzmowi wiemy że może to byś odkupieniem,karą za to że kiedyś my coś podobnego wyrzadziliśmy tej osobie lub jest to naszą próbą.Ja dodaje sobie otuchy mówiąc że jesli ja wybacze to i ktoś mi potem wybaczy bo nie wiemy co nam życie przyniesie a o wybaczeniu z niebios już nie wspomne.Także nikita powiem ci z doswiadczenia ze czas leczy rany.Najwazniejsze że chcesz coś zrobić a to że ci się nie udaje to się nie przejmuj(ile razy ja poniosłem porażkę echh),walcz z tym chociaż to bardzo trudne ale zobaczysz może za mieś może za rok ale w koncu poczujesz ulgę.To że źle się z tym czujesz i chcesz sie pozbyć z serca tych złych uczuć możesz uznać już za duży krok do przodu:)Jeśli mogę ci coś polecić to modlitwy w Ewangelii według spirytyzmu.

Re: NASZ POSTĘP

Post: 14 cze 2010, 23:29
autor: Leszek
Dobrze w takim razie ja napiszę coś o sobie. Miałem od małego zakorzenione prawo, przyczyny i skutku, wiedziałem że każde zło i krzywda wyrządzona komu i czemukolwiek zostanie mi zwrócona w tym lub następnym życiu. Ta jedna jedyna zasada sprawiła że od małego starałem się żyć w zgodzie ze wszystkimi, unikać konfliktów nawet w sytuacjach gdy było to ciężkie do wytrzymania. O dziwo nie byłem szkolnym popychadłem a miałem niczym nie zasłużony szacunek kolegów. Starałem się mieć dobre stosunki ze wszystkimi a ludzi których nie mogłem przetrawić, po prostu unikać. Inna sprawa że w obecności ludzi o niepewnej moralności źle się czuję, także przebywanie w pobliżu takich osób budzi we mnie niepokój.

Muszę też dodać, że życie od dziecka z wiedzą o duchach, o życiu w zaświatach, o reinkarnacji bardzo mnie dołowało. Po pierwsze z tego powodu iż ciągle miałem w głowie opisy duchów ich barwnego świata a widziałem ten świat ziemski, który nawet nie umywał się do tego duchowego. Drugą sprawą która ciągle mnie gryzła była ta niewiedza ludzka, patrzyłem na tych ludzi, szczególnie w sytuacjach kiedy krzywdzili innych i mówiłem sobie w myślach że gdyby wiedzieli że za to wszystko zapłacą nie robili by tego. Jednakże moja bezsilność mnie przytłaczała, nie mogłem nikomu powiedzieć o tym co wiedziałem, nie mogłem nikogo z nich uświadomić. Kończyłem podstawówkę jak pierwszy raz powiedziałem o seansach i reinkarnacji mojemu przyjacielowi, uznałem że jemu nie mogę pozwolić żyć w niewiedzy, moje nowiny przyjął spokojnie. Łatwiej takie prawdy jest głosić człowiekowi który ma niezszarganą opinię ;)

Moją wadą od zawsze była chęć gromadzenia dóbr, od małego kajtka jak dostawałem pieniądze na loda, cukierka to wolałem je sobie odłożyć, jak mama mi chciała kupić batona to nie chciałem, byle tylko zaoszczędziła(inna sprawa że sama mi wpoiła że nie mamy pieniędzy). Jako przedszkolak miałem już takie oszczędności że nawet rodzice pożyczali, oczywiście musieli oddać 150%. Potem przyszła zmiana systemu i nowa złotówka i całe oszczędności straciły wartość. Żyło mi się chyba zbyt dobrze, bo w 4 klasie zostałem wystawiony na próbę z której się nie podniosłem do dziś, moje ego dostało takiego kopa że moja samoocena została zrównana z ziemią i zacząłem etap skromności.
Walkę ze swoją zachłannością zacząłem dopiero końcem liceum, bardzo mi się to w sobie nie podobało, na szczęście częściowo udało mi się to zwalczyć. Skąpstwo było lecz nigdy bym się nie odważył oszukać nikogo choćby na grosza, sam wolałbym stracić niż ktoś miałby poczuć się oszukany.

Morał z tego taki że spirytyzm może pomóc w życiu ale małe dzieci powinny żyć w błogiej nieświadomości. De facto najbardziej moje podejście do życia zmieniły rozmowy z Bogiem po przeczytaniu których stałem się mniejszym pesymistą, jednak do optymisty mi daleko. Jeśli ktoś się czepia mojego podejścia do życia to zawsze mówię, że jestem realistą tylko ten świat robi ze mnie pesymistę!

Re: NASZ POSTĘP

Post: 24 cze 2010, 07:55
autor: Nikita
ADI84 dzieki za slowa wsparcia. ;) Ja wiem, ze sama mam jeszcze duzo do przepracowania i dlatego pewne rzeczy mnie spotykaja. To co nas spotyka to takze nauka dla nas. Ja mysle, ze czlowiek, ktory zaczyna powoli zadawac pytania i myslec nad przyczynami i skutkami oraz szukac sensu i celu zaczyna wchodzic na sciezke duchowa. Poczatkowo bedzie mial trudno bo ten etap oczyszczania jest dosc trudny ale z czasem bedzie coraz latwiej...
Poczulam wielka wdziecznosc czytajac jeszcze raz ten caly watek do Was, ze istniejecie i ze mozemy sobie tak fajnie pogadac. Dzieki WAM!!! :D :D :D

Leszek jak miales tyle ciekawych przezyc i kontaktow z tamtym swiatem to moze pomysl o napisaniu ksiazki. Ja chetnie dowiedzialabym sie wiecej od Ciebie na temat tego co widziales.