Dobrze w takim razie ja napiszę coś o sobie. Miałem od małego zakorzenione prawo, przyczyny i skutku, wiedziałem że każde zło i krzywda wyrządzona komu i czemukolwiek zostanie mi zwrócona w tym lub następnym życiu. Ta jedna jedyna zasada sprawiła że od małego starałem się żyć w zgodzie ze wszystkimi, unikać konfliktów nawet w sytuacjach gdy było to ciężkie do wytrzymania. O dziwo nie byłem szkolnym popychadłem a miałem niczym nie zasłużony szacunek kolegów. Starałem się mieć dobre stosunki ze wszystkimi a ludzi których nie mogłem przetrawić, po prostu unikać. Inna sprawa że w obecności ludzi o niepewnej moralności źle się czuję, także przebywanie w pobliżu takich osób budzi we mnie niepokój.
Muszę też dodać, że życie od dziecka z wiedzą o duchach, o życiu w zaświatach, o reinkarnacji bardzo mnie dołowało. Po pierwsze z tego powodu iż ciągle miałem w głowie opisy duchów ich barwnego świata a widziałem ten świat ziemski, który nawet nie umywał się do tego duchowego. Drugą sprawą która ciągle mnie gryzła była ta niewiedza ludzka, patrzyłem na tych ludzi, szczególnie w sytuacjach kiedy krzywdzili innych i mówiłem sobie w myślach że gdyby wiedzieli że za to wszystko zapłacą nie robili by tego. Jednakże moja bezsilność mnie przytłaczała, nie mogłem nikomu powiedzieć o tym co wiedziałem, nie mogłem nikogo z nich uświadomić. Kończyłem podstawówkę jak pierwszy raz powiedziałem o seansach i reinkarnacji mojemu przyjacielowi, uznałem że jemu nie mogę pozwolić żyć w niewiedzy, moje nowiny przyjął spokojnie. Łatwiej takie prawdy jest głosić człowiekowi który ma niezszarganą opinię
Moją wadą od zawsze była chęć gromadzenia dóbr, od małego kajtka jak dostawałem pieniądze na loda, cukierka to wolałem je sobie odłożyć, jak mama mi chciała kupić batona to nie chciałem, byle tylko zaoszczędziła(inna sprawa że sama mi wpoiła że nie mamy pieniędzy). Jako przedszkolak miałem już takie oszczędności że nawet rodzice pożyczali, oczywiście musieli oddać 150%. Potem przyszła zmiana systemu i nowa złotówka i całe oszczędności straciły wartość. Żyło mi się chyba zbyt dobrze, bo w 4 klasie zostałem wystawiony na próbę z której się nie podniosłem do dziś, moje ego dostało takiego kopa że moja samoocena została zrównana z ziemią i zacząłem etap skromności.
Walkę ze swoją zachłannością zacząłem dopiero końcem liceum, bardzo mi się to w sobie nie podobało, na szczęście częściowo udało mi się to zwalczyć. Skąpstwo było lecz nigdy bym się nie odważył oszukać nikogo choćby na grosza, sam wolałbym stracić niż ktoś miałby poczuć się oszukany.
Morał z tego taki że spirytyzm może pomóc w życiu ale małe dzieci powinny żyć w błogiej nieświadomości. De facto najbardziej moje podejście do życia zmieniły rozmowy z Bogiem po przeczytaniu których stałem się mniejszym pesymistą, jednak do optymisty mi daleko. Jeśli ktoś się czepia mojego podejścia do życia to zawsze mówię, że jestem realistą tylko ten świat robi ze mnie pesymistę!