autor: Rocketfuel94 » 08 gru 2016, 14:09
Sprawa wygląda tak. U mnie w mieście jest budynek dawnego żłobka, który mieścił się tam bodajże od lat 50-80/90 - generalnie za czasów PRL.
Wiele osób, które tam się udawały twierdzą że w budynku dzieją się dziwne rzeczy. Czują się obserwowani, widzą dzieci czy ludzi. Ogólnie historii na temat tego miejsca jest wiele i nie ma sensu za dużo o nich pisać. Zainteresowany tymi opowiadaniami pojechałem tam ze znajomym jakieś dwa lata temu zobaczyć czy faktycznie coś tam się dzieje dziwnego. Przeszliśmy cały budynek, faktycznie miejscami czułem się dziwnie jakby obserwowany ale nic poza tym - na placu w okół budynku też nic. W odległości ok. 100 metrów od żłobka stoi małe gospodarstwo - podeszliśmy zapytać właściciela czy wie coś o tajemniczych zjawiskach w budynku obok. Gościu się wystraszył, nie chciał za bardzo nic mówić - powiedział jedynie, że dzieciom robiono tam straszną krzywdę. Możliwe, że dzieci/dziecko(umarło tam przez jednego z opiekunów) - tak zrozumieliśmy. Gdy wypowiedział do nas te słowa odszedł prawie bezszelestnie (patrzyliśmy w tym momencie w stronę żłobka) usłyszeliśmy tylko "kłapnięcie" furtki. Na podobnym forum też napisałem o tym miejscu, w odpowiedzi otrzymałem podobną informację do tej, którą napisałem wyżej. Jednak gdy chciałem uzyskać więcej informacji od tej osoby nic mi nie odpisała. Mam wrażenie jakby ludzie bali się cokolwiek mówić o tym miejscu.
Wracając do dnia odwiedzin: po rozmowie z dosyć dziwnym Panem w średnim wieku udaliśmy się do auta, które stało tuż przy budynku - praktycznie na dawnym podjeździe. Gdy zbliżyłem się do samochodu i chciałem wsiąść poczułem dziwny lęk i uczucie bycia obserwowanym z jednego z okien. Spojrzałem w tamtą stronę lecz nic tam nie było oprócz przebijających się promieni słonecznych. Pomyślałem, że coś mi się wydawało.
W sumie wizyta w tym miejscu nie wpłynęła na mnie jakoś szczególnie. Jednak po kilku dniach od wizyty zacząłem się czuć obserwowany we własnym domu. Czułem się dziwnie i nie umiałem spać. Jakieś dwa tygodnie po wizycie w żłobku szedłem z przystanku do domu, był wieczór. Od mojego domu do przystanku jest jakieś 400-450m. Zauważyłem, że idzie za mną jakiś dziwny cień. Nie przypominał nic, zwykła kreska. To nie mógł być mój cień, gdyż był w innym miejscu. Tak to nazwijmy. Owe coś podążało cały czas za mną, jak się odwróciłem kilka kroków dalej zniknęło, gdy zacząłem iść znowu wracało. Pod drzwiami do klatki gdy otwierałem, zatrzymało się w odległości 2-3 metry za mną. W momencie kiedy przekroczyłem próg obejrzałem się za siebie lekko przestraszony a to coś rozwiało się, przybierając postać mgły/dymu i odleciało kawałek po czym zniknęło. Nigdy więcej nic takiego nie widziałem a uczucie obserwowania zniknęło.
Nie wiem czy te wydarzenia miały jakiś związek z wizytą w owym żłobku. Do tej pory nie wiem czy można jakoś "bezpiecznie" sprawdzić czy to miejsce jest nawiedzone.
P.S
Zapomniałem dodać, że podczas chodzenia po budynku dotarliśmy do piwnicy. Były tam drzwi o dziwo nie wyważone, w zawiasach, zamknięte - nie wiem czy tylko na klamkę czy na klucz. Gdy chciałem je otworzyć usłyszałem głos. Nie wiem skąd czy w mojej podświadomości czy w ogłowie: "odejdź stąd". Trochę się przestraszyłem się wycofałem, opowiedziałem to znajomemu, który był obok a ten zaczął się śmiać ale też nie odważył się otworzyć drzwi.
Fajnie by było gdyby ktoś znał historię tego miejsca, gdyż mi nie udało się nic konkretnego znaleźć, dowiedzieć.