Niezwykły Franek Kluski

Miejsce, w którym przeczytać można różne intrygujące opowieści związane ze Spirytyzmem.

Niezwykły Franek Kluski

Postautor: Hansel » 08 gru 2015, 19:30

,,W czasie seansów spirytystycznych z jego udziałem uczestników dotykały niewidoczne ręce, pojawiały się wygenerowane przez medium lwy, ptaki a raz nawet… człowiek pierwotny. Kim był Franek Kluski - jedno z największych mediów przedwojennej Polski, na którego seansach gościł nawet marszałek Piłsudski ?

Franek Kluski to pseudonim urodzonego w 1873 r. Teofila Modrzejewskiego - dziennikarza i poety, który swój niezwykły nadprzyrodzony talent ujawnił światu dość późno, bo w wieku 45 lat. A był on doprawdy niesamowity. Kluski uważany jest bowiem za jedno z najlepszych mediów materializacyjnych, tj. takich, w obecności których w czasie seansu pojawiają się zjawy przyjmujące widzialną i namacalną formę. Na spotkaniach z jego udziałem do podobnych materializacji dochodziło ponoć aż 650 razy, a badający jego przypadek doliczyli się aż 250 różnych typów widziadeł.

Jako bywalec salonów i czynny uczestnik życia towarzyskiego, Modrzejewski trafił pewnego dnia na seans spirytystyczny - jedną z popularnych rozrywek w ówczesnej Europie. Kiedy pokój opuściło medium, znany wówczas Jan Guzik, uczestnicy postanowili sprawdzić, czy zjawiska paranormalne zamanifestują się także bez jego udziału i czy ktoś z zebranych nie posiada przypadkiem predyspozycji do kontaktu z zaświatami. Jakże wielkie było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że w pobliżu Teofila Modrzejewskiego - bankiera, dziennikarza i poety pojawiły się nagle dziwne zjawiska świetlne.

Po wojnie polsko-bolszewickiej, w której wziął udział jako ochotnik, Modrzejewski postanowił rozwijać swoje nadprzyrodzone zdolności występując pod pseudonimem Franek Kluski. Tak późny początek kariery nie oznaczał, że niecodzienny talent nie ujawniał się u niego wcześniej. Po raz pierwszy dziwne predyspozycje pojawiły u Modrzejewskiego kiedy miał zaledwie kilka lat, po czym zanikły, aby zamanifestować się znowu w okresie dojrzewania. Po kolejnym okresie uśpienia dały o sobie znać w pełni w roku 1918, kiedy wokół 45-letniego Modrzejewskiego pojawiły się nagle tajemnicze światełka.

Generowane były one na jego seansach jeszcze wielokrotnie. Miały ponoć formę świetlistych kuleczek przypominających bańki mydlane, a także świecących trójkątów i walców. Oprócz tego uczestnicy mogli poczuć na sobie dotyk niematerialnych rąk, które odciskały się potem w wosku, muśnięcia zwierzęcej sierści, liźnięcie psiego języka czy nagły powiew zimna zwiastujący pojawienie się zjawy. Niektóre z nich manifestowały się w skąpej formie eterycznych mgiełek, ale znacznie bardziej poruszającym dla widzów doświadczeniem było pojawianie się widziadeł materialnych, które okazywały się często bardzo towarzyskie, a nawet… rozmowne.

Postaciami, które najczęściej ukazywały się w czasie seansów byli tajemniczy "asyryjski kapłan" oraz włoski oficer. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego Kluski miał szczególne predyspozycje do generowania materialnych zjaw. Niektórzy twierdzili, że dokonywał tego w transie za pomocą tajemniczej substancji zwanej przez spirytystów ektoplazmą, która wydobywając się z ciała medium przybiera odpowiednie kształty. Na wielu zdjęciach przedstawiających międzywojenne seanse spirytystyczne ektoplazmatyczne zjawy wyglądają często jak niezbyt estetyczne kukły wykonane z gazy i bandaży. W przypadku Kluskiego widziadła ewoluowały niekiedy na oczach widzów z bezkształtnych mas we w pełni uformowane postaci.

Wspomnienia z seansów z Kluskim zawarł w swej książce płk Norbert Okołowicz. Jedno z takich spotkań miało miejsce wieczorem 7 stycznia 1925 r. Kiedy wszyscy uczestnicy zebrali się w zamkniętym na klucz pokoju, medium pogrążyło się w transie. Jedyne źródło światła stanowił leżący na stole "ekran fosforyzujący". Po chwili obiekt uniósł się w górę i oświetlił postać "smukłego oficera" w czapce, który zasalutował zebranym. Jedna z kobiet rozpoznała w niej swego zmarłego znajomego, choć podkreślała, że mimo tego, że zjawa poruszała się, jej twarz sprawiała wrażenie martwej.

Po chwili, gdy postać wojskowego zniknęła, pojawiła się kobieta w koronkowym stroju, która uścisnęła jednego z uczestników, a pozostałym wykonała na czole znak krzyża. Kiedy ta zniknęła, w świetle ekranu ukazała się postać we włoskim mundurze. Był to kolejny częsty gość na seansach Kluskiego, włoski oficer przedstawiający się jako Cessare Battistti, który pożegnał się z uczestnikami słowami: "Brava Polacca!".

Wkrótce kilkoro uczestników seansu zaobserwowało także ledwie widoczne zjawy swoich bliskich, ale potem doszło do najbardziej zdumiewającej manifestacji. Kiedy pozostałe zjawy znikły, na środku pokoju pojawiło się światło wydzielające "fosforyzujące dymy", a następnie sylwetka mężczyzny emitująca "własne światło" z obu dłoni, które przybliżał do twarzy. To wspomniany już kapłan - drugi częsty gość na seansach Kluskiego. Jeden z uczestników tych seansów, naukowiec, nadal wspominał po wielu latach, jak zjawa kapłana uniosła go z krzesła.

Doświadczenia tego typu podczas seansów z udziałem Modrzejewskiego nie należały do rzadkości, nie dziwi zatem, że często pozostawiały one uczestników w stanie głębokiego szoku. Szczególnym przeżyciem musiały być dla nich te przypadki, w których Kluski generował najbardziej nietypowe widziadła. Przykładem mogą być tu zwierzęta, w tym stworzenia przypominające lwy, uchwycone na fotografii ektoplazmatyczne ptaki, a nawet jeszcze bardziej egzotyczni goście, jak wspominany często praczłowiek, który ponoć przesuwał meble i unosił w górę krzesła, na których siedzieli zebrani.

Najciekawszym aspektem było jednak to, że widma materializujące się w pobliżu Kluskiego nie tylko szokowały swoim wyglądem zewnętrznym, ale i tym, co miały do przekazania. Poeta i dramaturg Andrzej Niemojewski wspominał, że postanowił zagadnąć jedną ze zjaw w czasie seansu na temat pewnej sprawy, o której wiedział jedynie on. Jak twierdził, odniósł wówczas wrażenie, że rozmawia z samym sobą lub swoją podświadomością.

Krytycy seansów spirytystycznych twierdzili, że wszystkie niezwykłe zdarzenia, które miały miejsce w obecności Kluskiego mogły nie być wcale wynikiem ingerencji z zaświatów, ale subtelnych sztuczek hipnotycznych, którym poddawani byli uczestnicy przekonani, że widzą coś, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Czy jednak wyobrażenia i twory myśli da się sfotografować i czy pozostawiają one po sobie odciski twarzy i rąk? Tę sprawę niezwykle trudno rozstrzygnąć.

Nie były to jedyne niezwykłe możliwości prezentowane przez medium. Kluski wykazywał także zdolność "eksterioryzacji" lub bilokacji, przejawiającą się w generowaniu w czasie seansów swoich własnych sobowtórów lub też krótkich wizyt jego "widm" w domach przyjaciół.

Ponieważ nie czerpał ze swych zdolności żadnych korzyści materialnych, stał się niezwykle popularny, a na seansach z jego udziałem, przeprowadzanych nie tylko w stolicy, ale również w Paryżu, Wiedniu i Mediolanie brało udział wiele osobistości ze świata polityki i kultury, a także ok. 20 lekarzy, kilkunastu pracowników wyższych uczelni, w tym kilku profesorów. W sumie było to ok. 400 osób. Niezwykły dar utrzymał Modrzejewski jedynie przez 5 lat od powrotu z wojny, do marca 1925. Potem, tak jak wcześniej, niezwykłe moce zanikły, choć nie wiadomo do końca, czy nie reaktywowały się przed jego śmiercią, która nastąpiła w styczniu 1943 roku. Po Kluskim pozostało kilkanaście fotografii zjaw, mnóstwo relacji i jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi…,,

http://strefatajemnic.onet.pl/duchy/nie ... uski/0k1l1

Mnie zastanawia właśnie ta zdolności do materializacji duchów z tego co pamiętam coś takiego potrafił równierz Daniel Douglas Home - http://facet.wp.pl/kat,1034179,wid,1788 ... aid=116154
Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo
Awatar użytkownika
Hansel
 
Posty: 3754
Rejestracja: 13 gru 2014, 17:26

Wróć do Opowieści spirytystyczne

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 33 gości