Duchy Szkocji

Miejsce, w którym przeczytać można różne intrygujące opowieści związane ze Spirytyzmem.

Duchy Szkocji

Postautor: Hansel » 11 lis 2015, 22:41

Opowieści o Białych Damach, poltergeistach, nawiedzonych domach i upiorach z Wysp kojarzą nam się zwykle z Anglią lub Irlandią i to właśnie historie z tych krajów przebijają się do naszej świadomości poprzez powieści, filmy, czy też artykuły. Oczywiście nie oznacza to, że Szkocja i Walia to miejsca, których nie nawiedzają nieczyste siły. Wprawni poszukiwacze mniej znanych opowieści o duchach bez trudu natknąć się mogą na fascynujące legendy także i z tych obszarów Zjednoczonego Królestwa.

Miasteczko Larkhall położone jest w samym centrum szkockiego hrabstwa Lanarkshire. Tuż nad rzeką Avon, w wyjątkowo malowniczej okolicy jeszcze do niedawna stał dom, na temat którego od wieków usłyszeć można było w Larkhall wiele plotek - Broomhill. Posiadłość od pokoleń była w posiadaniu Hamiltonów - zamożnej i wpływowej szkockiej rodziny, jednak kształt budynku nieustannie ulegał przeobrażeniom. W piętnastym wieku Broomhill był wieżą, w szesnastym zamkiem, spalonym przez wrogów, odbudowanym, a następnie znów zniszczonym. Dopiero w osiemnastym wieku dom odzyskał swój status "wspaniałej posiadłości", a blisko sto lat później opowieści o Czarnej Damie z Larkhall obiegły całą okolicę. O zjawie z Broomhill mówiono od dawna, przekazując sobie tę historię z ust do ust, jednak w dziewiętnastym wieku plotki przybrały na sile.

Przez wiele lat posiadłością rodziny Hamiltonów zajmowała się kobieta o nazwisku Henderson, która chętnie opowiadała wszystkim o istocie nawiedzającej pokoje i korytarze Broomhill. Jej historię przekazała także swojej córce, Helen Sykes, która jako jedna z nielicznych miała okazję spotkać tajemniczą zjawę. Wszystko zaczęło się od powtarzającego się snu, w którym Helen widziała siebie, jednak starszą o kilka lat, w towarzystwie przystojnego arystokraty oraz ciemnoskórej kobiety. Cała trójka znajdowała się w nieznanym Sykes pokoju z kominkiem. Widzenie kończyło się śmiercią kolorowej pani i niejasną wizją pierścienia z czarnym oczkiem. Często w snach Helen pojawiał się także zdeformowany chłopiec bez ucha pocieszany przez tę samą ciemnoskórą kobietę oraz mężczyzna odprawiający dziwne rytuały w piwnicy domu.

Wstrząśnięta dziwnymi wizjami kobieta postanowiła dowiedzieć się jak najwięcej o nawiedzającej jej sny postaci. Odkryła, że nazywała się ona Sita Phurdeen i była Hinduską, która, pomimo tego, że pochodziła z bogatej rodziny, zmuszona została do pracy w kopalni, a następnie jako służąca w obozie brytyjskich żołnierzy stacjonujących w Afryce. Tam poznała kapitana Henry'ego McNeila-Hamiltona, który w niedługim czasie zabrał ją ze sobą do Broomhill. Według dostępnych źródeł Sita została kochanką i opiekunką do dzieci pana domu, a jej życie w posiadłości było przepełnione smutkiem. Po raz ostatni widziano ją w Broomhill podczas kolacji, a następnego dnia Sita zniknęła. Hamilton twierdził, że wróciła do Indii, jednak nikt nie słyszał, by w nocy odjeżdżały z posiadłości powozy, a piesza wędrówka do miasta była niemożliwa.

Helen Sykes, w miarę jak zgłębiała historię nawiedzającej ją w snach kobiety postanowiła spędzić noc w Broomhill. Przechodząc przez miejsce zwane "Korytarzem Czarnej Damy" nagle poczuła obecność niematerialnej kobiety. Wrażenie połączone było z przejmującym zimnem, niepokojem i ostrym zapachem korzennych przypraw. Istota nie próbowała jednak nawiązać kontaktu z Sykes.

Niedługo później Helen zaprosiła do Broomhill jasnowidzów nie znających historii Czarnej Damy. Każdy z nich był w stanie opowiedzieć o wielu znanych już Helen szczegółach. Wspominali również o tym, że pod fasadami domu spoczywa wiele umęczonych ciał.

O tym, czy Sita Phurdeen faktycznie wyjechała z Broomhill pod osłoną nocy, czy też, jak to miało miejsce w snach Helen Sykes zginęła z rąk kochanka, nigdy się nie dowiemy. Wiadomo jedynie, że pomimo tego, iż posiadłość już nie istnieje, dalej można wyczuć obecność zimnej, pachnącej przyprawami istoty w okolicy ruin mrocznego domu.

Spacerujący żołnierz

Historia ta wydarzyła się w latach dwudziestych osiemnastego wieku, w posiadłości pewnego pułkownika położonej w Kirkcaldy. Jego pokojówką w owym czasie była Ann, i to właśnie ona rozpowszechniła w okolicy swoją opowieść. Pewnego wieczoru, gdy cała rodzina siedziała w kuchni, żona pułkownika zauważyła przez okno dziwnie wyglądającego żołnierza, który spacerował wzdłuż ich posiadłości, tuż obok sznurów z rozwieszonym praniem. Obawiając się, że mężczyzna zamierza ukraść ich odzienia pani domu wysłała pokojówkę, by przepędziła intruza. Ann, choć przerażona musiała wysłuchać rozkazu, wyszła więc na zewnątrz i popędziła do sznurów z bielizną.

Żołnierz nie zwrócił na nią uwagi, zdając się kompletnie nie zauważać jej obecności, więc Ann szybko wróciła do domu z naręczem ubrań. Pomimo tego intruz nadal nie odchodził, więc pułkownik postanowił sam przegonić dziwnego przybysza. Biorąc ze sobą psa oraz syna, który nalegał, że mu pomoże, wojskowy opuścił kuchnię i wyszedł w mrok. Kiedy tylko przekroczył próg, jego zwykle posłuszny i nieustraszony pies uciekł do domu, co wywołało w pułkowniku silny niepokój. Nie poddał mu się jednak i ruszył w stronę żołnierza, żądając, by wyjaśnił mu, czego szuka na terenie posiadłości. Intruz nie odpowiedział, zamiast tego po prostu rozpływając się w powietrzu. Na ten widok syn pułkownika zemdlał, więc przerażony wojskowy musiał wnieść go z powrotem do domu. Kobiety nigdy więcej nie zobaczyły tajemniczej postaci kręcącej się w obejściu, jednak pułkownik przyznał, że widział ją jeszcze kilka razy. Mimo usilnych próśb, nigdy nie opowiedział, jak przebiegały ich spotkania, ani czy żołnierz wytłumaczył mu, kim był i czego szukał w pobliżu domu. Ann i rodzinie pułkownika pozostały więc tylko domysły, według których postać była duchem kogoś, kogo mężczyzna znał i miał z nim jakiś zatarg. Nie dało się jednak potwierdzić tej teorii, jak również ustalić, dlaczego zjawa spacerowała po posiadłości pułkownika.

Opętany geniusz

W zimne listopadowe popołudnie 1807 roku, w miejscowości Cromarty Harriet Miller siedziała przy kominku ze swoim pięcioletnim synem i zajmowała się szyciem. Mąż kobiety był utalentowanym sternikiem i tego dnia, podobnie jak przez ostatnie trzy miesiące, znajdował się na morzu.

Nagły podmuch wiatru w pokoju z kominkiem sprawił, że frontowe drzwi domu Millerów otworzyły się z hukiem, na co Harriet poprosiła syna, by poszedł je zamknąć. W zapadającym na zewnątrz zmierzchu mały Hugh dostrzegł wyciągnięte w jego stronę kobiece ramię, pozbawione ciała i po prostu wiszące w powietrzu. Przerażony chłopak pobiegł do matki, by opowiedzieć jej, co zobaczył. Jego słowa potwierdziła także pokojówka, która stała obok małego Hugh. Kiedy Harriet wstała, by osobiście sprawdzić, co znajduje się za drzwiami nie zobaczyła tam już niczego. Niedługo po tym zdarzeniu okazało się, że widzenie chłopca zbiegło się w czasie z chwilą, kiedy jego ojciec zginął na morzu.

Nie było to jednak jedyne dziwne zdarzenie, które przydarzyło się Hugh Millerowi. Pewnego dnia bawiąc się na schodach domu zobaczył postać, którą uznał za swojego pradziadka, budowniczego posiadłości w Cromarty. Mężczyzna wyglądał na bardzo starego i przyglądał się chłopcu w zadumie. Nie przemówił i nie wykonał żadnego gestu w stronę Hugh, jednak od tej pory ukazywał się młodemu Millerowi wiele razy, szczególnie gdy ten znajdował się w zaciemnionych pomieszczeniach domu.

Niesamowite wydarzenia z dzieciństwa zakorzeniły się w umyśle Hugh Millera, silnie oddziałując na jego kształtujący się charakter. W wieku szkolnym był agresywnym i gardzącym zasadami łobuzem, a kiedy dorósł stał się osobą zafascynowaną makabrą i metafizyką. Jako młody chłopak wyprawił się ponoć do starej kaplicy, pod którą umiejscowione były krypty, zszedł na dół i całą noc spędził w towarzystwie kości i rozkładających się ciał. Innym razem, gdy morze wyrzuciło na brzeg ciało martwego rybaka nachylił się nad nim i z zainteresowaniem zaczął badać zwłoki. Jego życie na zawsze naznaczone było wiarą w zjawiska nadprzyrodzone i obsesją w zakresie ich badania oraz opisywania.

W późniejszych latach Hugh Miller ożenił się i spłodził syna, jednak jego małżeństwo skończyło się szybko, w tragicznych okolicznościach. Przez kilka nocy z rzędu mężczyzna uskarżał się na powracające, przerażające sny, po których czuł się jeszcze bardziej zmęczony niż przed pójściem spać. Nie był w stanie sobie z nimi poradzić i w końcu kupił rewolwer, za pomocą którego odebrał sobie życie. Po jego śmierci broń zaniesiono do sklepu, gdzie została nabyta by zbadać, ile strzałów oddał Miller. Kiedy właściciel sklepu wziął rewolwer do ręki, ten wystrzelił, zabijając go na miejscu. Obaj mężczyźni zostali pochowani tego samego dnia, na tym samym cmentarzu.

Opowieści z północno-wschodniego wybrzeża

Teren rozciągający się od Lochinver do Cape Wrath to obszar obfitujący w liczne wyrzeźbione w skałach korytarze podziemne. Ciemne, wilgotne i pamiętające echa historii miejsca zawsze stanowią dobrą pożywkę dla legend i mrożących krew w żyłach opowieści o zbrodniach i siłach nieczystych, stąd też północno-wschodnie wybrzeże Szkocji to miejsce, gdzie zasłyszeć można wiele przerażających podań. Jednym z nich jest to o dwóch właścicielach ziemskich, którzy w dziewiętnastym wieku przemierzali Loch Assynt, prowadząc krowę do wioski położonej na południu hrabstwa. Kiedy nastała noc mężczyźni przejść musieli obok zamku Ardvreck, należącego w przeszłości do rodziny MacLeodsów.

W tym miejscu wędrówka Szkotów przybrała znamiona koszmaru, ponieważ z ruin fortecy wyłoniła się nagle szara postać. Mężczyźni, nie chcąc upewniać się, czy mają do czynienia ze zjawą, czy też z istotą z krwi i kości zerwali się do ucieczki, jednak nie udało im się jej zgubić. Kiedy w końcu zaprzestali dalszych prób uwolnienia się od upiornego towarzysza, postać przemówiła do nich w starodawnym, szkockim języku. Nie powiedziała jednak nic znaczącego, prowadząc z mężczyznami jedynie grzecznościową rozmowę o pogodzie i wieczornym niebie, aż nagle, bez ostrzeżenia rozpłynęła się w powietrzu. Szary duch z okolic zamku Ardvreck widywany był w tamtych okolicach wiele razy, jednak nigdy nie udało się ustalić jego tożsamości.

Z tej samej okolicy, a konkretnie prosto z Loch Féith and Leothaid wywodzi się także opowieść o potworze przypominającym słynną Nessie. Znane są dwie relacje naocznych świadków o spotkaniu z kreaturą z głębin jeziora. Pierwszą z nich opowiedział Kenneth Mackenzie, który wyprawił się na wody akwenu w jesienny wieczór i tuż przy swojej łodzi zobaczył wyłaniającego się na wysokość pięciu stóp stwora. Jak opowiadał, potwór miał długą szyję i pozbawioną uszu sarnią głowę. Stworzenie patrzyło na Mackenziego przez kilka sekund, po czym zanurkowało pod wodę. Niedługo po tym wydarzeniu jeszcze jeden Szkot, Neil Mackinnon przeżył spotkanie oko w oko z bezuchym jeziornym potworem, jednak, podobnie jak w przypadku słynnej Nessie, także i w tej sprawie nie zebrano żadnych dowodów na istnienie kreatury z głębin.

Przedstawione historie to tylko niewielki wyrywek z całego bogactwa Szkockich zasobów opowieści z dreszczykiem. Są one jednak wystarczająco ciekawe, by miłośników zionących grozą podań ludowych zachęcić do dalszego zgłębiania tematu. Jak widać, kraj kiltów i dud skrywa w sobie więcej niewyjaśnionych tajemnic, niż tylko ulubienica turystów - Nessie.

Żródło: Scottish Ghost Stories, James Robertson

http://strefatajemnic.onet.pl/duchy/duchy-szkocji/w0lts
Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo
Awatar użytkownika
Hansel
 
Posty: 3754
Rejestracja: 13 gru 2014, 17:26

Wróć do Opowieści spirytystyczne

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości