Opiszę jeden z przypadków jakie doświadczyłam. Myślę, że wniesie ten mój temat coś do wiedzy osób zainteresowanych, albowiem nasze doświadczenia są nauką zarówno dla nas samych jak i dla innych osób. Bądźmy zatem nauczycielami a zarazem uczniami.
Wracałam z synem ok. pierwszej, być może 2 w nocy do domu. Droga wiodła w kierunku przełęczy Salmopolskiej na Szczyrk. To był czas naszej rodzinnej traumy, jaka rozgrywała się w naszym domu.
Kiedy dojeżdżałam do Roztoki poczułam mentalnie negatywną aurę.
W głowie zobaczyłam ogromne monstrum porośnięte zmierzwionym brunatnym futrem. Stało na dwóch łapach z rozdziawionym pyskiem i wielkimi kłami. Jego przekrwione oczy wypatrywały naszego samochodu pośród wijącej się drogi przez las. Jadąc dalej, im głębiej w las napięcie rosło. W samochodzie zrobiło się gęsto. Wtem odzywa się syn..."Mamo nie wiem co jest, ale mam wrażenie, że coś nam zagraża. Boję się. Zawróćmy.
Wojtek spokojnie. Czego się boisz? (pomyślałam; kurde on też to widzi?)
Możesz mi nie wierzyć, ale... i tu zaczyna mi opisywać dokładnie to co ja odebrałam włącznie z odczuciami.
Mamo to coś chce nam zrobić krzywdę, chce nas wyrzucić z zakrętu, chce żebyśmy zginęli, chce nas unicestwić.
( Pomyślałam - to kumulacja nienawiści mojego męża, bo kto by mi mógł tego życzyć? Ale wie, że dziecko jest ze mną. Dlaczego chce zrobić krzywdę dziecku? A to podła zatwardziała i wyzuta z wszelkich uczuć sztuka)
Wojtek, nie bój się. Nic nam się nie stanie dziecko. Dojedziemy szczęśliwie gwarantuję ci to.
Chwyć mnie za rękę, lub w jakikolwiek sposób dotknij mnie i trzymaj.
W samochodzie aura była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
Kiedy syn mnie dotknął za ramię, odskoczył... Mamo, ty kopiesz! Kopiesz jak prąd! Ok trzymaj mnie i nie puszczaj zaraz z tym zrobię porządek i nigdy nas nie znajdzie.
Połączyłam nasze pola energetyczne w jeden zbiór i zrobiłam wodę, która przelewała się pojedynczymi kroplami tudzież stanowiła na moment jakby całość, i ponownie jak deszcz leciały krople. Założyłam samochód z zwewnątrz Światłem Jam Jest.
Czułam, że bestia coraz bardziej wściekła ryczy i przegląda każdą piędź lasu. Wyjechaliśmy na przełęcz i zaraz w dół. Im bardziej oddalaliśmy się od przełęczy tym bardziej czułam ulgę, jakby wszystko zostawało w tyle za nami. Syn miał dokładnie te same odczucia. Kiedy pojawiły się pierwsze zabudowania z emocji synowi zrobiło się słabo.
Otwórz okno na full ja też to zrobię, trzeba to wywietrzyć zaraz będziesz się lepiej czuł. Kiedy wjechaliśmy do centrum Szczyrku po emocjach nie było ani śladu. Jedynie w głowie nie mogło mi się pomieścić, skąd to cholerstwo się wzięło. Wszystko wskazywało na nienawiść mojego męża do mnie, ale dlaczego do dziecka? Tego nie mogłam pojąć.
Kiedy stanęliśmy przed drzwiami mieszkania, od drzwi nas dosłownie odrzucała aura agresji. To się czuło na korytarzu.
Cóż zdobyłam jeszcze jedno doświadczenie. Takie jest życie