Strona 1 z 1

Legendy o duchach na polu bitew

Post: 09 wrz 2009, 14:11
autor: Jul
Temat znalazłem na forum historycy.org. Przekopiuję część postów, bo są ciekawe :) :

Angielskie Legendy

Podczas angielskiej wojny domowej, w październiku 1642 r., pod Edgehill (hrabstwo Warwickshire) stronnicy króla Karola I starli się z wojskiem, wystawionym przez zbuntowany parlament.

Blisko cztery godziny walczyły armie, z których każda liczyła ponad 14 tysięcy żołnierzy. Żadna nie zwyciężyła. Walkę przerwano po zapadnięciu nocy. Wkrótce rozeszły się pogłoski, że w okolicy Edgehill czasami słychać dźwięk werbli, a następnie odgłosy zażartych walk. Zaciekawieni tym miejscowi pasterze podkradli się na pole bitwy. Zobaczyli, że toczy się tam walka, w której udział biorą nie ludzie, lecz widma.
Plotki o tym dotarły do króla. Wysłał pod Edgehill swoich przedstawicieli - uczestników tamtej bitwy. Mieli sprawdzić, co się dzieje.
Przez ponad tydzień spisywali zeznania świadków, a następnie udali się na pole walki. I wtedy na własne oczy zobaczyli widmowe wojska, odtwarzające przebieg bitwy. Wśród walczących rozpoznali nawet nieżyjących już towarzyszy broni...

Wiosenna rzeź

W kwietniu 1746 r. pod Culloden w Szkocji naprzeciw siebie stanęły dwie armie, liczące po 9 tysięcy żołnierzy. Angielską dowodził książę Cumberland, który po tej bitwie zyskał przydomek „Rzeźnik". Na czele szkockiej stał „Piękny książę Karolek" Stewart, który chciał zawładnąć angielskim tronem. Bitwa trwała ponad godzinę. Angielska artyleria zdziesiątkowała Szkotów - zginęła ich niemal połowa. Anglicy stracili zaledwie 50 ludzi. Pokonani Szkoci zaczęli uciekać, ścigani przez Anglików. Ci nie tylko dobijali rannych przeciwników. Urządzili też masakrę mieszkających w okolicy Szkotów, którzy nie brali udziału w bitwie. Książę Karolek uciekł do Francji w kobiecym przebraniu. Dziś Culloden odwiedzają tysiące turystów, by obejrzeć miejsce sławnej bitwy. I opowiadają o armiach duchów, o widmowych Szkotach, uciekających z pola walki. A w „źródle umarłych" można podobno zamiast własnego odbicia zobaczyć zakrwawione twarze dawno zmarłych żołnierzy...
Zródło: masterminds.pl

Wojskowe manewry

Opowiadnie świadka naocznego :
"W połowie września 1908 roku z dnia na dzień zaczęły nadciągać liczne kolumny wojskowe, piechota, jednostki konne i artyleria. Wojsko rozlokowało się w namiotach na polach wokół miasta. Nigdy przedtem ani nigdy potem nie było w naszej okolicy jednocześnie tylu żołnierzy- około 20.000 ludzi. Na polecenie dowództwa tuż przed manewrami wojsko zebrało z pól ziemniaki, buraki, kapustę itp. i wypłaciło rolnikom bardzo dobre odszkodowanie, tak dobre, że wszyscy przez wiele lat o tym mile wspominali. Tak duża ilość wojska była też swego rodzaju atrakcją dla ludności, a zwłaszcza dla młodych chłopców w ich na co dzień sennym miasteczku – czytamy w relacji.

Właściwe manewry trwały 5 dni (od poniedziałku do piątku). W trakcie manewrów używano ostrej amunicji i ładunków wybuchowych. W sobotę wojsko zaczęło zwijać sprzęt i po kolei jednostki maszerowały do swoich macierzystych garnizonów. Co ciekawe, maszerowali bocznymi lub nawet polnymi drogami. Za jedną kolumną poszła grupa wyrostków, w tym mój dziadek. Szli za nimi przez odległe pola i łąki. Był ciepły, wrześniowy wieczór, stracili poczucie czasu, aż zorientowali się, że jest już późno. Znajdowali się ok. 10 kilometrów od miasta. Wracali nocą przez pola po śladach wojska. Była księżycowa noc, ale wtedy nie było latarń przydrożnych, a elektryczność ograniczała się do domów w centrum miast. Gdy chłopcy w końcu doszli do miejsca, gdzie odbywały się manewry, zauważyli, że na polu stoi ogromna postać, która przypomina wyglądem „śmierć”! Postać była tak ogromna, że stojące w sąsiedztwie pojedyncze drzewa sięgały jej do pasa. Chłopcy zamarli i upadli na ziemię. Nie wierzyli własnym oczom. Postać „śmierci” chodziła po polach, była półprzezroczysta, na przykład przebijało przez nią światło księżyca. Po kilku minutach „śmierć” ruszyła przez pola w tą stronę, gdzie poszło najwięcej wojska. Pytałem dziadka, czy to nie był specyficzny tuman mgły lub tym podobne. Kategorycznie zaprzeczył, twierdził, że to im się nie przywidziało i że to na pewno nie była mgła. Zastanawiam się nad tym zdarzeniem, za 6 lat wybuchła I Wojna Światowa i wielu z tych żołnierzy na niej poległo, czy ta „śmierć” nie była swego rodzaju zapowiedzią przyszłych wydarzeń? Gdy „śmierć” przeszła obok przerażonych chłopców, ci biegiem wrócili do swoich domów i opowiedzieli, co im się przytrafiło. Co ciekawe, nie byli obiektem drwin, ponieważ z tym rejonem w tamtych czasach wiązało się szereg tego typu opowieści. Był to teren pól, łąk, trochę stawów, sadzawek i bagien, wtedy zupełnie niezamieszkały, natomiast przez ten teren ludzie chodzili na skróty do sąsiedniego miasteczka i kopalni. Ludzie stale opowiadali, że głównie nocą, ale czasami i za dnia na tym terenie widywano dziwne postacie- pojedyncze i grupowo. Co chwilę kogoś tam postraszyło, goniło itp. Kilka osób w dziwnych okolicznościach straciło tam życie. Fatum było tak wielkie, że w 1925 roku ówczesny biskup diecezjalny przyjechał na Boże Ciało do naszego miasta i odprawił w tym rejonie procesję z tej okazji połączoną z modłami i poświęceniem tego terenu. Podobno od tego czasu dziwne zdarzenia ustały."
Żródło: masterminds.pl

Anioły z Mons

Historia o aniołach z Mons to z pewnością najbardziej znana i ekscytująca nadnaturalna legenda związana z pierwszą wojną światową. Jednak czy boska interwencja na polu bitwy to fakt, fikcja czy współczesny mit?

Podczas trwania Wielkiej Wojnie tysiące osób uwierzyło, że w czasie pierwszego desperackiego starcia brytyjskiej armii z wojskami niemieckimi pod Mons w Belgii wydarzył się cud. W niektórych wersjach św. Jerzy i widmowi łucznicy powstrzymali natarcie oddziałów Kaisera, według innych – anioły otoczyły Brytyjczyków ochronną tarczą, zachowując ich od katastrofy. Bitwa pod Mons miała miejsce 23 sierpnia 1914 roku. W ciągu kilku tygodni anioły z Mons stały się legendarne. Pod koniec wojny wątpienie w prawdziwość tych wydarzeń było uważane za brak patriotyzmu i mogło sprowadzić na niedowiarka problemy.

Prawda, że frapujące historyjki? :)

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 30 wrz 2009, 18:54
autor: asiula2k
witajcie :D

Musze przyznać ze wszystko jest bardzo ciekawe opisane. Lubie takie opowieści ;)

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 01 paź 2009, 00:14
autor: Jul
Jeśli znasz albo słyszałaś jakieś inne opowieści, to podziel się z nami :)

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 01 paź 2009, 12:08
autor: asiula2k
Jul po prostu lubię takie opowieści czytać. One nigdy mi się nie znudzą wiec mogę czytać i czytać je bez końca. Wierz znam np. różne legendy ze Ślęzy np. duchy ze Ślęzy lub kiszporg legendy tarnowskie ale chyba wy też je znacie bo można łatwo poszukać w internecie :)

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 11 paź 2010, 16:51
autor: Nikita
Zazarci w walce ciagle walcza....

Kiedys czytalam o Czeczenach, ktorzy zyja tylko walka i checia zemsty....mozna wpasc w taka paranoje walki i potem po smierci nie mozna sie od tego uwolnic...

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 11 paź 2010, 17:06
autor: sigma
asiula2k pisze: ... różne legendy ze Ślęzy ...


Ciekawe że kiedy byłem mały fascynowały mnie opowieści o Skarbku i Ondraszku :).

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 06 kwie 2014, 19:46
autor: Darel
Myślę, że wydarzenia opisane powyżej mogą faktycznie mieć miejsce, chociaż pewnie w niewielkiej skali.
Całkiem możliwe jest, że duchy poległych tam wojaków są tak zaabsorbowane walką, zdominowane przez nienawiść i agresję, że po prostu nie zauważyły/ nie chcą zaakceptować tego, że ich czas dobiegł już końca i nadal prowadzę swoje potyczki.
Ciekawe, jak długo jeszcze nie będą chciały się udać na drugą stronę?
Swoją drogą, Polska jako kraj przez który przetaczały się wielkie wojenne nawałnice powinien być aż przesączony tego typu miejscami, gdzie mimo upływu lat wciąż słychać odgłosy walki czy widać duchy snujących się żołnierzy

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 06 kwie 2014, 20:15
autor: cthulhu87
Te historie są ciekawe, poetyckie, trochę romantyczne, ale moim zdaniem wyssane z palca. Zadajmy sobie proste pytanie: Czy ludzie głupieją po śmierci? Jest milion ciekawszych zajęć do zrobienia w zaświatach niż okładanie się tasakami i pałami przez lata :D, ku uciesze przypadkowych widzów. Każdy normalny człowiek, wcielony czy niewcielony, już po paru godzinach walki miałby dosyć tej szopki :) No chyba, że ludzie po śmierci stają się automatami. Np. kierowca autobusu przez lata po śmierci jeździ autobusem, widmo mojej polonistki przez lata pisze kredą tematy lekcji na tablicy itd.

Re: Legendy o duchach na polu bitew

Post: 07 kwie 2014, 09:53
autor: atalia
Jednak podobno niektórzy są tak zafiksowani na punkcie swojej ziemskiej egzystencji, że i po smierci nie potrafią się od niej uwolnić.
Przychodzi mi na mysl historia ducha pewnego młynarza, który przez wiele lat po zgonie wprawiał w ruch koło młyńskie, poniewaz nadal był przekonany, ze "tak trzeba".
Jednak biorac pod uwagę to, że był Niemcem , sprawa chyba szczególnie nie dziwi. Wiadomo- ordnung muss sein! ;)