Strona 3 z 22

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 30 lis 2013, 10:55
autor: danvue
Ciekawe przeżycia naprawdę ;).

Że tak z ciekawości spytam - co to za ochrona, zaklęcia?

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 30 lis 2013, 14:14
autor: Nikita
tez slyszalam o tym, ze koty czy psy i konie wyczuwaja obce byty...koty dla mnie to zwierzeta magiczne....uwielbiam koty...

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 01 gru 2013, 12:45
autor: kalatala
Przekazy spirytystyczne podają, że duchy zwierząt są od razu po śmierci ich ciała inkarnowane w nowe ciała przez Duchy Wyższe zajmujące się tymi sprawami. Także one raczej nie błądzą po świecie duchowym. Aczkolwiek z mojego doświadczenia wynika, że świat stworzony przez Boga jest naprawdę skomplikowany i od większości praw są jakieś wyjątki.

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 01 gru 2013, 13:14
autor: danvue
Czytałem pare opowiadań ludzi jak po śmierci ich zwierząt (z którymi były bardzo zżyte), widzieli je po śmierci, albo czuli w nocy np. lizanie po ręku tak jak to robił pies. Ale to tylko opowieści więc ręki mi nie obcinajcie ;)

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 01 gru 2013, 17:38
autor: Nikita
Ja mialam takie odczucie gdy moj maly kotek zginal przysypany weglem....a ja jeszzce o tym nie wiedzialam i bylam w piwnicy szukac go i uslyszalam to charakterystyczne miaukniecie..ale kotka juz nie bylo...

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 01 gru 2013, 17:47
autor: kalatala
Ojej :( Chciałabym znowu spotkać moją Filomenkę, ale to chyba niemożliwe :(

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 01 gru 2013, 23:32
autor: Xsenia
danvue pisze:Że tak z ciekawości spytam - co to za ochrona, zaklęcia?

Jest to ochrona znana w mojej rodzinie już od bardzo dawna. Ja na wiele lat o niej zapomniałam, dopóki nie straciłam pracy. Nie mogłam znaleźć nowej, dzieci mi ciągle chorowały (alergie, astmy). Do tego dochodziły wieczne kłótnie z mężem i ciągły brak pieniędzy. Aż siostra powiedziała mi, że to może być urok (nawet niezamierzony) i żebym postawiła sobie tarczę ochronną. Zrobiłam jak powiedziała i akurat na mnie to działa doskonale. Jest to opisane tutaj:
http://www.magicduh.artlan.pl/html/tarcza_1.html
i tutaj: http://chomikuj.pl/TAKIJA1/Tarcza+ochronna
Tyle, że ja mam to lekko zmodyfikowane.
Po pierwsze mam tą tarczę ochronną wydrukowaną. Do małej buteleczki po olejku eterycznym wkładam malutki kawałeczek papierowego ręcznika nasączonego moją śliną (może być też chusteczka higieniczna, wata strasznie źle się pali). Ustawiam tarczę z małym kółkiem w kierunku północy. Na tarczy stawiam buteleczkę z papierkiem. Biorę wykałaczkę i ostrym zakończeniem obrysowuję sześciokąt zaczynając od najmniejszego od góry z lewej, w dół, do prawej, i w górę. Potem przeskakuję na większy sześciokąt. Przy obrysowaniu sześciokątów "zaklinam go" powtarzając zaklęcie. Zaklęcia są różne, w zależności od tego co potrzebuję. Pierwsze moje zaklęcie brzmiało: "Niech/ złe uroki/ i choroby/ omijają/ moją / rodzinę." Zawsze się staram by słów było 6 i każde mówię przy jednym boku sześciokąta. Czyli każde zaklęcie powtarzam 6 razy (przy każdym sześciokącie). Na koniec obrysowuję kółko na górze powtarzając zaklęcie 7 raz. I kończę z wykałaczką w środku kółka. Potem odstawiam całość w spokojne miejsce na 24h (standardowo zaklęcie powinno działać przez rok). Po dobie spalam wykałaczkę (to jest proste) i spalam papierowy kawałek nasączony śliną (przeważnie zużywam całą paczkę zapałek, bo się w ogóle nie chce spalić). Buteleczkę myję, wyparzam i zostawiam do następnego razu.
W sumie najciężej jest z obrysowaniem sześcianów, bo to tak jakby się z czymś walczyło. Tak jakby ciągle coś popychało rękę by wyjeżdżała za linię, ale staram się nie przerywać linii i wracam na tor. Nie raz potrafi wybić rękę nawet na 1.5 cm. A niby jest to takie proste, bo nawet dziecko potrafi rysować po linii, a tu okazuje się najtrudniejszą czynnością. I zazwyczaj kończę mokra od potu. W sumie nie wiem czemu tak się dzieje, czyżbym miała aż tyle złych uroków na sobie i rodzinie?? :?

U mnie po założeniu ochrony po raz pierwszy zmieniło się praktycznie wszystko. Od 3 lat mam stałą dobrą pracę, mąż właśnie znalazł jeszcze lepszą. Dzieci praktycznie nie chorują (raz do roku a i to nie zawsze). I z kasą jest duuużżżooo lepiej. A najlepsze z tego jest to, że mam dowody na to, że to działa. Po rytuale ochrona działa przez rok. I szczerze mówiąc zazwyczaj o tym zapominam. I w momencie, gdy wszystko zaczyna mi się walić na łeb na szyję, zaczynamy chorować i zaczyna brakować kasy, to sobie wtedy przypominam, że to już rok minął :). Stawiam nową ochronę i wszystko wraca do normy. Działa to już 3 rok z kolei, więc dla mnie ten sposób jest dobry przed urokami. A czy odgania też duchy zwierząt to się dopiero okaże :) Choć od złych mocy robiłam pół roku temu i jak na razie mam spokój. :)
Siostra mi jeszcze powiedziała, że najlepiej wybrać na to dni z pełnią księżyca, ale ja robię wtedy kiedy potrzebuję. Polecam :)

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 02 gru 2013, 09:34
autor: kakofonia myśli
Interesujące :D Wczytam się :)

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 02 gru 2013, 10:50
autor: juniperus
danvue pisze:Czytałem pare opowiadań ludzi jak po śmierci ich zwierząt (z którymi były bardzo zżyte), widzieli je po śmierci, albo czuli w nocy np. lizanie po ręku tak jak to robił pies. Ale to tylko opowieści więc ręki mi nie obcinajcie ;)

:D to nie opowieści, tylko fakty. Osobiście widywałam wielokrotnie mojego psa po tym, jak uśpił go weterynarz. Nie było dla niego nadziei. Rak rozkładał go żywcem. Okrutnie cierpiał :( . Musiałam podjąć tę decyzję, choć trzymając go w ramionach, gdy weterynarz usypiał, okropnie płakałam, serce mi pękało i nie wiedziałam, czy dobrze robię. Widziałam go jednak później wielokrotnie na jawie i we śnie. Był bardzo radosny, więc chyba moja decyzja nie była taka zła... choć do tej pory mam wątpliwości, czy nie powinnam była pozwolić mu samemu zdechnąć, co na pewno wydłużyłoby jego ból i cierpienie...

Re: przeżycia rodzinne i inne

Post: 02 gru 2013, 11:09
autor: kakofonia myśli
Czasem życie zmusza nas do podejmowania kontrowersyjnych decyzji, ale uważam, że jeśli kierujemy się dobrem i miłosierdziem nie powinniśmy się wahać. Po co przedłużać agonię zwierzęcia jeśli można mu pomóc i sprawić, by uwolniło się od cierpienia? Pewnie, że jest to obciążające, ale alternatywa była zbyt okrutna. Także Izu, uważam, że dobrze zrobiłaś. Też uśpiłam psa, gdyż nie było już dla niego ratunku (próbowaliśmy wszystkiego) i wiem, co to znaczy. Ale, gdybym miała podjąć taką decyzję raz jeszcze podjęłabym ją bez wahania. Z drugiej strony ktoś może powiedzieć dlaczego to samo nie miałoby dotyczyć ludzi (mam tu na myśli eutanazję). I, szczerze mówiąc, na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć. :|